W.A.B., Warszawa 2013.
Epopeja o zniszczeniu
W ‘SecondHandzie” Joanny Fabickiej ożywa prowincjonalizm, który najchętniej ukryłoby się lub całkiem wyrzuciło ze zbiorowej świadomości. Tyle że małomiasteczkowe społeczeństwo zostało sportretowane tak trafnie, a przy tym z tak okrutną ironią, że nie ma już ucieczki od prawdy. Najskrytsze wstydliwe sprawy Fabicka wydobywa na światło dzienne, mitologizuje egzystencję kilku pokoleń nieszczęśliwych kobiet i proponuje ciekawą powieść literatury środka. W narracyjnym tyglu miesza zaściankowe poglądy, plotki i obiegowe prawdy, krzyżuje nienawistne spojrzenia i karykatury. Nakazuje swoim bohaterkom żyć pod czujnym okiem nieżyczliwych, przed którymi nic się nie ukryje. „SecondHand” pobrzmiewa jak opowieść z drugiej ręki przefiltrowana już przez opinie wszechwiedzących sąsiadek, skazana na porażkę, stłamszona i bezwzględna. Nie ma w niej miejsca na prywatne szczęście, niezmienność losów człowieka splecionych z cyklicznością natury sprawia, że postacie pozbawione są złudzeń już na starcie. Część bohaterów dorasta i dojrzewa, część stacza się na samo dno. Nikt nie potrafi szukać ratunku na zewnątrz, zresztą nie ma po co, bo kolejne tragedie i dramaty nikną w przeszłości – i tylko ich echa składają się na minorowy ton codzienności.
Tym razem Joanna Fabicka dostosowała się do melodyjnej narracji literatury środka i ukształtowała własną epopeiczną wizję upadku ludzi minionej epoki. Mówi o małych podłościach, zawiedzionych nadziejach i życiu, które toczy się swoim trybem, nie dając postaciom szansy na rozwinięcie skrzydeł. Przedstawia kilka postaci wyrazistych i oryginalnych, ale od początku skazanych na klęskę. Daje się poznać jako niezły psycholog, celnie określi charaktery ludzi, którymi rządzi niezmiennie bieda i bliskość zła. Przedstawia bohaterów fatalnych, tych, którzy nie mają sił, by przeciwstawić się losowi – i tych, którzy nawet nie wiedzą o istnieniu takiej możliwości. Życie toczy się w „SecondHandzie” szybko i ma potęgę niszczenia. A Fabicka świadomie odrzuca sprawdzającą się do tej pory ostrą satyrę – obraz przerysowuje się tym razem sam i nie potrzebuje prześmiewczego oka demiurga. I tak ulega rozpadowi w świadomości czytelników. To nie apokaliptyczna wizja, raczej trafna analiza świata, który działa autodestrukcyjnie – i nie może być komiczny, skoro skrywa bezradność i pustkę. Fabicka dotąd tworzyła absurdy w mocno kolorowanych wyobraźnią i brawurą fabułach. Tutaj nie tworzy, rejestruje raczej, co podsyca gorycz powieści.
Warty uwagi jest potoczysty styl narracji, w porównaniu z dawniejszymi książkami tej autorki nieco stonowany i bardziej ukierunkowany, za to wciąż pełen rozbudowanych zdań i melodyjnych fraz, które ułatwiają odnalezienie się w niewygodnej choć swojskiej przestrzeni. Autorka wyrzuca z języka żarty, które mogłyby zakłócić tok opowieści, w ich miejsce wprowadza natomiast fragmenty rozmaitych biadoleń, skarg, powiedzeń czy przekonań – to w sposobie mówienia o postaciach próbuje niebezpośrednio oddać całą ich zaściankowość i całe zacofanie. Wśród padających w soczystej opowieści haseł nietrudno odnaleźć pobrzmiewające znajomo frazy, nawet mimo egzotycznych imion postaci. Podłość czai się w Podlewie na każdym kroku, sprawia, że ludzie porzucają bezpieczne koleiny i szukają zaspokojenia w tym, co złe. „SecondHand” prezentuje rzeczywistość brutalną, zdegenerowaną i przykrą, boleśnie prawdziwą, ale i stanowiącą rodzaj oczyszczającego mitu. Joanna Fabicka, chociaż tym razem łagodzi sposób prowadzenia historii (ale nie jej poszczególne składniki fabuły) w dalszym ciągu nie zawodzi. Tworzy książkę oryginalną również od strony stylistycznej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz