Nasza Księgarnia, Warszawa 2013.
Obcy świat
Tego typu opowieści, chociaż od ich powstania upłynęło sporo czasu, mogą z powodzeniem zastępować młodym ceniącym fantastykę odbiorcom gry komputerowe. „Świat czarownic” liczy sobie już pół wieku, ale nie starzeje się – z racji całkowitego przeniesienia fabuły do alternatywnego baśniowego świata. W książce tej nie ma nawet kotwic, które łączyłyby fikcję z rzeczywistością, bo chociaż bohater, Simon Tregarth, jest człowiekiem, szybko przenosi się do magicznego Estcarpu. Tylko czasami uświadamia lub przypomina napotykanym na swojej drodze istotom, że nie stanie się częścią ich istnienia – i jedynie przez rolę obserwatora mógłby funkcjonować jako zwykły człowiek. Lecz Simon z chwilą wkroczenia do alternatywnego świata musi całkowicie porzucić swoje dotychczasowe przyzwyczajenia, wiedzę i pamięć. Nic z ludzkiej przeszłości nie przyda się bowiem w krainie kobiet władających mocą.
Pisarka ukrywająca się pod pseudonimem Andre Norton wybrała budowanie literackiej przestrzeni od zera. Wymyślone tereny tworzą baśniowy zakątek targany ciągłymi wojnami. Simon Tregarth bierze udział w kolejnych wyprawach i misjach, a przy okazji poznaje zwyczaje mieszkańców dziwnej ziemi. Fabuła aż kipi od niebezpieczeństw i dramatów, starcia są tu na porządku dziennym i dają szansę wykazać się męstwem oraz odwagą. Andre Norton nie rozpoczyna cyklu od powolnego, niemal szkolnego wprowadzania w temat i nakreślają rzeczywistość, nie potrzebuje długich rozbiegówek dla opowiedzenia o istotach żyjących w Estcarpie. Zamiast tracić czas na prezentację, wrzuca czytelników w wir wydarzeń z nadzieją, że ci zaraz odnajdą się w przestrzeni cudzej wyobraźni. Z czasem korzysta z przywileju gościnności – skoro Simon jest przybyszem z zewnątrz, to oczywiste, że potrzebuje wyjaśnień i wskazówek. Odkrywając przed nim tajemnice skłóconych terytoriów, autorka może dyskretnie informować odbiorców o strukturach świata. Oznacza to, rzecz jasna, utrudnienie w lekturze: trzeba bezwzględnie zaufać Andre Norton, że poprowadzi wszystkich chętnych przez meandry własnej fantazji i nie dopuści do zagubienia w książkowej historii.
A zadanie podążania za bohaterem wymaga sporej koncentracji, jak zwykle bywa w historiach, które odrywają się od znanych przestrzeni i funkcjonują wyłącznie na własnym, od zera stworzonym terytorium. Autorka mnoży obce nazwy, spiętrza też zadania i misje, a do tego całą fabułę osnuwa też na motywie czarów (których również nie da rady zaczepić w znanym odbiorcom życiu). Trzeba zatem nie tylko orientować się w alternatywnym czasie i przestrzeni, ale i szeregować postacie. Andre Norton także w sferze języka pozostaje przywiązana do świata fantasy, dba o to, aby historia pod względem stylistycznym nie była zbyt prosta, potoczna, więc i naśladująca zwyczajne życie. Wyszukany język o wiele bardziej pasuje do obcych krain, ich legend i dążeń. Sprzyja ożywianiu postaci wojowników i czarownic i zakorzenia ich w fabule. Sprawia wrażenie przejścia do niezwykłego świata. W „Świecie czarownic” dostępne jest to wszystko, co w klasycznej powieści fantasy powinno funkcjonować. Za sprawą przejścia do alternatywnego świata powieść zyskuje też swoistą uniwersalną wymowę, istnieje poza znanym, więc nie da się po niej poznać upływu czasu. Dziś wraca – na fali zainteresowania młodzieżową fantastyką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz