Galaktyka, Łódź 2012.
Rower marzeń
Pytanie z cyklu „jak to jest zrobione”, ogromna pasja, wyzwanie rzucone konsumpcyjnemu stylowi życia, dobra zabawa, reportaż i trochę historii ze specjalistycznej dziedziny, wolność i dążenie do perfekcji – tak w skrócie prezentuje się „Przepis na rower”, opowieść dla rowerowych maniaków i ludzi ciekawych cudzych pasji. Robert Penn postanawia bowiem stworzyć swój rower marzeń – z najlepszych części wykonywanych przez największych fachowców. Rower idealny i na całe życie. Wcześniej miał już kilkanaście jednośladów, ale ten rower ma być naprawdę wyjątkowy. „Przepis na rower” jest opowieścią o spełnieniu tego nietypowego marzenia.
Robert Penn na papierze rozważa wady i zalety kolejnych decyzji, pokazuje, przed jakimi wyborami miał stawać i prezentuje głęboką wiedzę na temat rowerów, popartą jeszcze sporym doświadczeniem. W opowieściach sięga do początków roweru, przywołuje rozmaite anegdoty i zestawia to wszystko z rowerami dzisiaj. Ale niewątpliwie najciekawszą częścią historii (albo – najbardziej intrygującą dla zwykłych odbiorców) będzie reportaż z wypraw po fragmenty wymarzonego roweru. Robert Penn opisuje spotkania z fachowcami gawędziarsko i z humorem. Traktowany jest przez nich – za sprawą wspólnej pasji – jak stary znajomy, któremu pozwala się uczestniczyć w tworzeniu sprzętu (chociaż czasami z uwagi na tajemnice i patenty firm musi zostać przed drzwiami). W kolejnych miejscach Penn dowiaduje się, że na poszczególne elementy roweru uzyska nawet dożywotnią gwarancję, wiele razy ma też okazję wybrać się na rowerowe eskapady z tymi, którzy pilnie obserwują jego postawę i dopasują części roweru idealnie do klienta. Penn udowadnia, jak bardzo różni się indywidualne podejście do chcącego mieć najlepszy rower od strategii w masowej sprzedaży – a przy tym dobrze się bawi i bez przerwy znajduje coś atrakcyjnego w swojej przygodzie, zamieniając ją stopniowo w rowerową przygodę życia. Wszystkie jego decyzje są dokładnie przemyślane i uargumentowane. Nie brakuje w książce i danych technicznych, rysunków, wymiarów i skomplikowanych wyjaśnień – by każdy mógł zorientować się, że tworzenie roweru marzeń to nie wynik chwilowego kaprysu, a naturalna konsekwencja stałego poszerzania pasji. Penn doświadcza tego, na co większość odbiorców nie mogłaby sobie pozwolić – przeprowadza więc czytelników przez strefę właściwie nieosiągalną. Nie zachowuje się jednak jak typowy reporter; jest tak bardzo zaangażowany w temat, prezentuje chwilami niemal dziecięcą radość z tego, co udaje mu się osiągnąć.
„Przepis na rower” prowadzony jest na dwóch płaszczyznach: czytelnicy otrzymują sporą dawkę historii roweru (myśli technicznej, sposobów jazdy, postaci związanych z zagadnieniem, czasem słynnych tras) oraz opowieść z tu i teraz – mogą bowiem towarzyszyć autorowi w kompletowaniu najważniejszych części, a przy okazji dowiedzieć się, jak dziś buduje się rowery – i co cechuje poszczególne materiały. Widać, że to książka stworzona przez zapalonego hobbystę, człowieka, który chciałby dowiedzieć się wszystkiego o rowerach. I dlatego to pozycja przede wszystkim dla podobnych jemu rowerowych maniaków, tych, dla których rower jest czymś więcej niż tylko środkiem transportu – bo sposobem na życie. Zwykli odbiorcy najprawdopodobniej odrzucą „techniczne” wyjaśnienia – ale i oni mogą zatopić się w subiektywnych przeżyciach i migawkach z przeszłości – bo chociaż autor całkowicie zagłębia się w swojej pasji, nie zapomina o pisaniu z uśmiechem. Lekki styl sprawia, że można mu towarzyszyć w nietypowej wyprawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz