czwartek, 3 stycznia 2013

Manula Kalicka, Zbigniew Zawadzki: Tutto bene

Prószyński i S-ka, Warszawa 2012.

Strzelanina i żar(t)

Manula Kalicka to jedna z tych autorek, które potrafią pisać dość pogodnie i nawet największy scenariuszowy banał zamienią w ciekawą historyjkę w sam raz na zabicie czasu. Teraz razem ze Zbigniewem Zawadzkim tworzy – w obiecującej serii wydawnictwa Prószyński i S-ka – atrakcyjny kryminał, nieco w duchu Joanny Chmielewskiej, gatunkowo pożeniony jeszcze z powieścią obyczajową i komedią romantyczną, słowem – czytadło nie tylko dla pań. I chociaż poruszają tu autorzy tematy trudne i niezbyt wygodne (strzelanina w restauracji, traktowanie imigrantów, zaginione dziecko), to przecież czynią to w sposób, który nie męczy przez ciężar psychologicznych wynurzeń, a dostarcza lekturowej rozrywki. Mimo że czasem w „Tutto bene” poleje się krew, książkę można polecić nawet tym, którzy kryminałów nie lubią.

W „Tutto bene” jeden z klientów strzela do kelnerki – młodej Ukrainki. Nad sprawą zastanawia się Zosia, pracownica restauracji. Dzięki temu może choć na moment oderwać myśli od Grzegorza, w którym jest beznadziejnie zakochana. A że Grzegorz też angażuje się w śledztwo, a raczej w pomoc komisarzowi Górzyańskiemu, pojawi się okazja do zrealizowania marzeń. Sporo postaci przewija się przez „Tutto bene”, a każda obdarzona została wyrazistym charakterem i ciekawą przeszłością lub przynajmniej atrakcyjną i tajemniczą teraźniejszością. Autorzy zręcznie lawirują pomiędzy postaciami, wplątując je w całą intrygę.

To nie jest jednokierunkowy kryminał o przewidywalnej akcji. Kalicka i Zawadzki pozwalają odbiorcom przeskakiwać od sceny do sceny, nigdy nie zwalniają akcji i nie wpadają w dłużyzny. Żeby nie wprowadzić chaosu przy wielotematycznej powieści, dzielą historię na dni i godziny, dzięki czemu bez zbędnych tłumaczeń mogą zmieniać plany opowieści i relacjonować równoległe wydarzenia. To jeszcze przyspiesza akcję. W „Tutto bene” dzieje się wiele i na kilku płaszczyznach emocjonalnych.

Trudne wydarzenia – katalizatory kryminalnej fabuły – są tu łagodzone przez kreacje bohaterów prowadzących śledztwo. Kalicka i Zawadzki na marginesie przedstawiają rodzinę komisarza Górzyańskiego, co bardzo ociepla wizerunek profesjonalnego śledczego (a dlaczego – nie zdradzę), Zosię prezentują jako kobietę nieco naiwną, lekko infantylną i dobrą, Grzegorza – jako zwyczajnego faceta, który da się lubić. Przywiązanie do tych postaci nie pozwoli odbiorcom oderwać się od lektury – a „Tutto bene” rzeczywiście wciąga.

Powieść została napisana z pomysłem i humorem. Intryga kryminalna stanowi zaledwie jedną jej część i nie powinna odstraszać miłośniczek historii obyczajowych. Manula Kalicka i Zbigniew Zawadzki opisują losy postaci żartobliwie i z zapałem – ten nastrój będzie się podczas czytania udzielał. To jeden z kryminałów pisanych z przymrużeniem oka, a przy tym i książka, do której chce się wracać. „Tutto bene” można polecić tym, którzy szukają dobrej rozrywki i udanej narracji – bo chociaż styl opowieści wpada czasem w mocno potoczny, to jest to zabieg celowy, a służy wzbudzaniu uśmiechu w odbiorcach. Kalicka i Zawadzki proponują tom atrakcyjny i dla wymagających czytelników, tu dobra zabawa liczy się najbardziej. W książce tej każdy znajdzie coś dla siebie i nie wątpię, że „Tutto bene” trafi na listy bestsellerów. Jako masowa powieść rozrywkowa – zasługuje na to.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz