WAM, Kraków 2012.
Zmysły dzieciństwa
W tej książce Andrzeja Kozioła znajdują odzwierciedlenie „zmysłowe” poszukiwania pamięci przeszłości. Autor chętnie przedstawiał smaki i zapachy zapamiętane z dzieciństwa, elementy najbardziej ulotne i jednocześnie najbardziej osobiste, właściwie pozbawione pamięci wspólnoty, chociaż powtarzalne. I w „Gorącu” utrzymuje się tendencja do odbudowywania minionego efemerycznymi wrażeniami – tyle że opowieść zmienia formę. Zamiast eseju pojawiają się tu bardzo krótkie opowiadania lub obrazki rodzajowe pozbawione fabuły, a układające się w mikropowieść. Wszystko przybiera kształt podróży – jedno wspomnienie natychmiast rozbudza następne, łańcuchowo połączone ze sobą migawki z lat powojennych służą przede wszystkim wskrzeszeniu pamięci – odzyskaniu świata, którego młodzi nie będą chcieli (i zapewne umieli) zrozumieć.
Bo „Gorąc” to przede wszystkim książka-sentyment, niby poetycka wyprawa do tego, co obiektywnie nie miałoby większej wartości, ale stanowi skarb jednego człowieka. To metaforyczna podróż do dzieciństwa – i ów zabieg usprawiedliwia wszystkie późniejsze decyzje autora. „Gorąc” to mikroświat widziany oczami dziecka – mały Maciek wyjeżdża właśnie na wakacje do babci, opuszcza Warszawę i trafia do niewielkiej mieściny. W niekończącym się upale dokonuje całej serii odkryć i sprawdza wszystkie zapachy i smaki, rozkoszuje się egzotyką najbliższego otoczenia, ale spotyka też (czasami tylko w opowieściach dorosłych) niezwykłych ludzi. Wie, że w lesie mieszka partyzant „Dzik”, z kolei sad babci daje schronienie pewnemu Żydowi, któremu wojna pomieszała zmysły. Jest milicjant Kossobudzki, jest pan Kuryłło, który na pamięć zna całe książki z przepisami kulinarnymi. Przez karty tej niepozornej objętościowo książeczki przewija się wiele postaci – a wszystkie są równie nieprawdopodobne – albo równie prawdopodobne – dla małego Maćka, który zdaje się chłonąć świat wszystkimi zmysłami. Miasteczko przedstawiane jest z perspektywy dziecka, a raczej precyzyjnie odtwarzane ze wspomnień i odarte z tej wiedzy, której kilkulatek mieć nie mógł. Jawi się zatem bardzo tajemniczo i bardzo niezwyczajnie, choć w rzeczywistości Kozioł przekazuje historię, jakich zapewne wiele.
Autor ogranicza akcję na rzecz migawek z „gorąca”. Każdy minirozdziałek dotyczy jednej kwestii związanej z życiem z dala od wielkiego miasta. To powrót do korzeni, sposób na oderwanie się od zabiegania i przypomnienie tego, co było ważne kiedyś. W oczach dziecka zwyczajność zyskuje magiczną atmosferę, a Andrzej Kozioł dba o to, by ta oprawa jednoczyła odbiorców w lekturze – i snuciu własnych synestezyjnych wspomnień. Stawia na proste przyjemności i zachwyty, na które nigdy nie pozwoliliby sobie dorośli. A dokładniej – przyjemnością jest w tej książce niespodziewany powrót do tego, co fascynowało kiedyś, do świata, na który dzisiaj nie ma już miejsca.
W pełnej niedopowiedzeń, bo przefiltrowanej przez dziecięcy umysł, narracji Kozioł nie musi bawić się w komplikowanie fabuły. Stawia na prostotę i w sferze wydarzeń, i w sferze języka, co sprawia, że całość nabiera nieco poetyckiego charakteru. Ta książka powstała po to, by przypominać, by wskrzesić rzeczywistość z dzieciństwa, a może też i po to, żeby sprawdzić ożywianą w esejach moc zmysłów. To miniaturka, która sprzeciwia się rozwojowi cywilizacyjnemu i konsumpcyjnemu trybowi życia. Autor sugeruje w niej rozmaite tęsknoty i uroki nieświadomej błogości dzieciństwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz