czwartek, 13 grudnia 2012

Joanna Olech: Tarantula, Klops i Herkules

W.A.B., Warszawa 2012.

Śledztwo wakacyjne

Przepis na udaną powieść detektywistyczną dla młodzieży? Od dekad się nie zmienia – uwspółcześnione są tylko detale i techniczne możliwości prowadzenia śledztwa. Reszta – szkielet – nie daje się naruszyć. Najlepiej, żeby trwały wakacje w małym miasteczku, które nie oferuje żadnych atrakcji. Jeśli w tym miasteczku pojawi się grupka znudzonych nastolatków i sekret – wystarczy tylko obserwować rozwój akcji. Przynajmniej kiedy jest się spragnionym wrażeń czytelnikiem. Joannie Olech udaje się zaintrygować odbiorców i wciągnąć razem z bohaterami w poważną aferę, a przy okazji i zdefiniować kilka typów charakterów młodzieży. „Tarantula, Klops i Herkules” to powieść detektywistyczna najlepszego gatunku, udanie łącząca tradycję (także – tradycję literatury czwartej) z współczesnością, a kryminalną intrygę z wątkami obyczajowymi. To lektura nienaiwna i pełna tajemnic.

Pierwszym motywem, który do tomu przyciągnie odbiorców, stają się udane portrety nastoletnich bohaterów. Tula nosi się na czarno i kreuje na zbuntowaną, trudną osóbkę – ci, którzy oceniają ją po wyglądzie, nie mają szans poznać bystrości i rozmaitych talentów dziewczyny. Karol jest typem komputerowego maniaka i geniusza informatyki, niemodnie się ubiera i staroświecko wysławia, tym bardziej nie może znaleźć bratniej duszy. Bellę, kuzynkę Karola Joanna Olech stylizuje na kochliwą i niezbyt mądrą barbie. Paczkę detektywów uzupełnia jeszcze Mietek, syn alkoholika i przedstawiciel trudnej młodzieży – oraz rezolutny piesek, Herkules. W cichych i spokojnych dotąd Witkowicach zaczyna się coś dziać. Do miasteczka zjeżdżają amatorzy poszukiwania skarbów, a Tula i Karol starają się rozgryźć zagadkę. Tymczasem zaczyna się robić niebezpiecznie: znikają kolejne osoby, a część przyjezdnych zachowuje się co najmniej podejrzanie.

Joanna Olech jednoczy swoich bohaterów z różnych środowisk w jednej wspólnej sprawie. Całości nadaje posmaku niebezpieczeństwa, a całe śledztwo układa tak, by umiejętności postaci mogły się uzupełniać – tylko współpraca zapewni sukces. Gra toczy się tu o wielką stawkę, autorka nawiązuje w ten sposób do młodzieżowych poczytnych powieści z czasów PRL, ale też dba o wysoki stopień uprawdopodobnienia historii. Włącza młodych ludzi w sprawę, z którą – zgodnie z konwencją – nie mogą sobie poradzić dorośli. W motywie więzienia pobrzmiewa jeszcze echo „Szatana z siódmej klasy”, ale zdarza się, że autorka sięga po nieco ostrzejsze tony: dorośli wpadają tu w naprawdę poważne tarapaty, jak na prawdziwy kryminał przystało. Z kolei młodzi bohaterowie są chronieni przed nieszczęściami.

Jedyna różnica między dawnymi lekturami a „Tarantulą” tkwi w możliwościach, jakimi w śledztwie dysponują postacie. Kiedyś wystarczały harcerskie w duchu sprawności, spryt i dedukcja. Dziś niepełnoletni detektywi muszą doskonale orientować się w najnowszym sprzęcie elektronicznym, mogą używać telefonów komórkowych i komputerów – ale i tak w ostateczności liczy się pomysłowość i współpraca. W książce Joanna Olech porusza też parę innych tematów: alkoholizm ojca, wykluczenie z grupy rówieśników, nieudane zauroczenie, zastrzyki z insuliny… Nadrzędną wartością pozostaje przyjaźń i zaufanie, które objawia się nie w słowach a w gestach. A ponieważ akcja tej powieści naprawdę wciągnie czytelników, Joannie Olech uda się przemycić to, o czym chciałaby młodym ludziom przypomnieć. Nie tylko tytuł jest w tej książce intrygujący.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz