środa, 12 grudnia 2012

Joanna Miszczuk: Zalotnice i wiedźmy

Prószyński i S-ka, Warszawa 2012.

Codzienność przez wieki

Po „Matkach, żonach, czarownicach” można było zorientować się, że Joanna Miszczuk potrafi hipnotyzować narracją i pomysłami na rozwój opowieści. Dobrze wpisała się w nurt sag i motyw coraz częstszy w literaturze rozrywkowej, to jest istnienie świata dostępnego jedynie dla wtajemniczonych. Teraz przywołuje losy bohaterek w tomie „Zalotnice i wiedźmy” – i w dalszym ciągu karmi czytelniczki ładną prozą i ciekawą obyczajową akcją.

Tym razem autorka więcej uwagi poświęca współczesności, na dłużej zatrzymuje się nad losami Asi, której rozpada się właśnie drugie małżeństwo. Ale wątek sercowy na początku wcale nie liczy się najbardziej – bohaterka pracuje w wymarzonym wręcz zespole i migawki z jej życia zawodowego będą dla odbiorczyń bardzo atrakcyjne. Zresztą Miszczuk wszystko opisuje obrazowo i przekonująco. Kiedy natomiast Asia zagłębia się w dokumenty po przodkach, przenosi się aż do szesnastego wieku i poznaje losy kolejnych kobiet z rodu. Tu autorka stawia na bardzo silne emocje i wzruszenia, uczucia są uniwersalne, jedynie przeszkody na drodze do szczęścia uzależnia od czasów – choć nie zawsze. Bohaterki z przeszłości to z reguły silne i niemal wyzwolone kobiety, które zawsze potrafią dopiąć swego. Chociaż więc tło wydarzeń sugeruje zamierzchłą przeszłość, zachowania kierują uwagę ku teraźniejszości. Sama autorka jeszcze podsyca to wrażenie za sprawą uwspółcześnionego języka (z tego zabiegu tłumaczy się na początku). Czasem aż szkoda, że nie pokusiła się o choćby odrobinę stylizacji – wygląda bowiem tekst, jakby nic nie różniło kobiet z minionych wieków od ich potomkini. Tyle że to mankament pozorny, bo fabuła naprawdę wciąga.

Joanna Miszczuk potrafi tak układać historię, by najważniejsza wartość – ponadczasowa miłość – nie przyćmiła nigdy i nie zastąpiła kolejnych wydarzeń. Za każdym razem dzieje się coś interesującego, coś, co odciąga uwagę od sercowych problemów, a jednocześnie pomaga je uwypuklić. Kobiety, niezależnie od czasów, w których przyszło im żyć, poznają różne odcienie uczuć, ale nigdy do końca nie podporządkowują się mężczyznom. U Joanny Miszczuk wszystkie damy są silne i niezależne, pewne siebie i mądre – co może przechylić się na ich niekorzyść. Autorka jednak nie skupia się na bohaterkach bezwolnych i głupich, buduje wielopiętrową konstrukcję z arcyciekawych charakterów.

Nie zapomina przy tym o zwyczajnej egzystencji Asi. Portretuje całe jej środowisko, robi to tak, by czytelniczkom dać zasmakować niezwykłości jednego z zawodów. Angażuje odbiorczynie emocjonalnie, chociaż świadomie odchodzi od baśniowego scenariusza zapożyczonego z idealistycznych marzeń. Wielka i jedyna miłość parę razy się tu już nie sprawdziła, autorka stawia na racjonalizm i bardziej życiowe schematy, przedstawia całą gamę rozmaitych uczuć. Charakterystyczne jest także to, że nie przerzuca „magicznych” elementów z przeszłości na kobietę współczesną. Chociaż wśród przodkiń wiele było zielarek i bohaterek posądzanych o czary, Aśka jest zupełnie zwyczajna – i być może tym Joanna Miszczuk zwróci uwagę odbiorczyń. Z jednej strony przecież zapewnia dawkę niezwykłości w proponowaniu przeglądu dziejów, z drugiej strony – potrafi urzekać codziennością, rytmem znanym odbiorczyniom i uwolnionym od ingerencji nadprzyrodzonych mocy. Proporcje zostały tu dobrane z aptekarską precyzją i sprawiają, że podróż przez wieki doprawia i tak już barwną relację.

Joanna Miszczuk prowadzi narrację bardzo apetycznie, z wyczuciem i naturalnością. Oczywiście lepiej wybrzmiewa to we fragmentach z XXI wieku – ale niewymuszony styl i lekkość pisania to coś co spodoba się odbiorczyniom spragnionym dobrej rozrywki. Autorka potrafi przekonać do świata swoich postaci i wprowadza czytelniczki w sedno uniwersalnych i za każdym razem oryginalnych trosk.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz