Prószyński i S-ka, Warszawa 2012.
Kulinarna opowieść
Motyw dobrej kuchni sprawdza się znakomicie w obyczajowych czytadłach, które same w sobie mają być dla odbiorczyń apetyczne i kusić smakowitą narracją. W ostatnich latach szczególnym powodzeniem cieszą się obyczajówki z kulinarnym dodatkiem – aneksem z przepisami na potrawy, które pojawiają się w fabule. Do tego typu lektur dołączają „Smaki życia” Stacey Ballis. Autorka jednak do tematu podeszła od strony diet i zdrowego żywienia, przynajmniej w treści książki.
Bohaterka tomu, Melanie, miała sporą nadwagę, a kiedy udało jej się zrzucić zbędne kilogramy, straciła męża. Rzuca się zatem w wir pracy – jest szefową restauracji serwującej jedzenie zdrowe i smaczne. Stopniowo w jej życiu zachodzą kolejne zmiany. W fabule znajdzie się miejsce dla stałych elementów powieści obyczajowych, ale Ballis nie chce czytelniczkom obiecywać złotych gór, za to umiejętnie przedstawia zwykłe problemy postaci. Zwraca uwagę na psychologiczną stronę relacji z innymi, ale i na zagadnienie samoakceptacji (nieprzypadkowo co pewien czas powraca tu psychoterapeutka, która przypomina Melanie, jak czerpać z jedzenia przyjemność i nie mieć wyrzutów sumienia przy odstępstwach od diety). Wprowadza autorka w świat Melanie zaledwie kilka postaci – siostra, pracownik-gej, współlokatorka, kochanek – ale każda z tych osób pełni tu ważną rolę i każda pozwoli bohaterce na lepsze poznanie siebie.
Osobnym tematem są oczywiście smaki. Każdy rozdział rozpoczyna Ballis od wspomnienia, w którym Melanie łączy konkretne (i często niezdrowe) potrawy z określonymi wydarzeniami z przeszłości. Wszystkim spotkaniom towarzyskim podporządkowane jest rozbudowane menu, a autorka celowo mnoży momenty, w których może rozpływać się z zachwytu nad smakami. Tu zwłaszcza przyda się zestaw przepisów z końca tomu – to coś w sam raz dla łasuchów, którym nie wystarczą bardzo przekonujące opisy. A dzięki stałej obecności smaków dobrze zaprezentowanych książka rzeczywiście okazuje się tak apetyczna, jak miała być.
Smaki stanowią sferę rozrywkową tomu – i dostarczać mają lekturowej przyjemności. Sprawdzają się w tej roli bez zarzutu (chociaż trudno mi sobie wyobrazić bekon na słodko). Drugą warstwą z tej dziedziny są interpersonalne układy, gry i trudne sytuacje, przed którymi Stacey Ballis swoją bohaterkę stawia. W odróżnieniu od zwykłych historii o kopciuszkach, tu przezwyciężenie pierwszych kryzysów związanych z rozwodem wcale nie oznacza bezwarunkowego „długo i szczęśliwie”, nie zawsze podejmuje się dobre decyzje – i nie wystarczą dobre chęci. Sporo emocji różnego rodzaju dostarcza autorka – w zasadzie smak potraw to jedyna stała, punkt odniesienia pozwalający przetrwać życiowe zawirowania. Z kolei przy ogromie emocji Ballis bardzo uważa, by nie zagubić się w sytuacjach nie do rozwiązania. Na wszelki wypadek mocno trzyma się porad psychologów, każe swoim bohaterom rozmawiać o problemach, konflikty mają u niej przebieg niemal podręcznikowy, a przecież wprowadzają ożywienie do tekstu. Rzecz znacząca: Ballis próbuje wskrzesić hierarchię niemodnych już wartości, opiera relacje na zaufaniu i wsparciu bliskich, ale też na szczerości, choćby ta niosła niezbyt wygodne emocje.
Stacey Ballis wychodzi od motywu dość typowego, a nawet zaczyna o krok dalej niż zwykłe czytadła i przedstawia bohaterkę, w której życiu wszystko się zmienia. Wprawdzie nie każda postać z obyczajówki schudła właśnie o całą osobę, ale większość musi się rozstać z dotychczasową stabilizacją. Potem jednak wybiera autorka mniej uczęszczane ścieżki i stawia przed Melanie mniej zwyczajne wyzwania. W „Smakach życia” cieszy i odejście od stereotypowych pomysłów, i – zestaw dań zgrabnie wplecionych w fabułę, a czasami nawet od niej ważniejszy. Widać, że ta książka powstawała dla przyjemności – i to nie tylko dla przyjemności czytania. To relaksująca lektura, która wielu czytelników dodatkowo zachęci do kulinarnych poszukiwań. Tak przecież najłatwiej zaprzyjaźnić się z bohaterami, a i uwiarygodnić ich istnienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz