sobota, 24 listopada 2012

Richard Mason: Historia poszukiwacza przyjemności

Świat Książki, Warszawa 2012.

Powieść erotyczna

W ocenach „Historii poszukiwacza przyjemności” na pierwszy plan wysuwa się obecność scen erotycznych „nie dla wstydliwych”. Jednak chociaż Richard Mason rzeczywiście fabułę układa tak, by bohaterom umożliwiać seksualne spełnienie (także w związkach homoerotycznych), daleko mu do wulgarności czy bezpruderyjności Rotha. Potrzeby seksualne nadają rytm fabule i w zasadzie wytwarzają jej sens – ale Mason w swojej narracji dostarcza też przyjemności lekturowej wolnej od opisów cielesnych uciech. Jest w tej powieści elegancki, grzeczny i przekonujący – musi przecież w tekście oddać atmosferę początku XX wieku. Wprowadza odbiorców w przestrzeń, w którą łatwo uwierzyć – i pozwala rozkoszować się tekstem bez względu na jego treść. Przyjemność, między innymi przyjemność czytania, to wartość nadrzędna w sposobie opisywania świata u Masona.

Piet Barol, młody człowiek o posturze jednakowo zachwycającej kobiety i mężczyzn, stara się o posadę nauczyciela w domu bogatej amsterdamskiej rodziny. Ma zajmować się chłopcem, którego zachowanie – dalekie od normalnego – płynie z władzy zakorzenionych w umyśle Cieni. Piet otrzymuje posadę, rozpoczynając delikatny flirt z panią domu, a dzięki własnej bezczelności i pomysłowości radzi sobie na stanowisku. Pietem zachwycają się też inni pracownicy. Bohater musi zachowywać się niezwykle ostrożnie, by nie wzbudzać podejrzeń chlebodawcy, ale i – by nie urazić miłości własnej pani domu, jej córek oraz „przyjaciół” ze służby.

Mason na początku maskuje zainteresowanie powieścią erotyczną – nadrzędną sprawą wydaje się przywrócenie zdrowia psychicznego chłopcu. I ten wątek, ciekawie rozwinięty, mógłby stać się materiałem na całą interesującą powieść psychologiczną. Z konieczności zostaje skrócony i potraktowany jako ostateczne usprawiedliwienie kilku zaledwie zbliżeń. Później zresztą to Piet staje się obiektem fantazji mężczyzn i to oni starają się zaaranżować spotkania. Akcja rozpięta jest między kolejnymi aktami, lecz Richard Mason zabawia czytelników nie tylko partiami erotyki. Znacznie więcej miejsca zajmują u niego opisy oczekiwania na spełnienie. Mason zresztą, żeby nie wypaść z rytmu narracji niby dziewiętnastowiecznej, nie może sobie pozwolić na dosłowność czy literacką pornografię. Stara się zachować dyskrecję, również w sferze językowej – a to w efekcie zapewnia intrygujące literackie doświadczenie. Autor nie zajmuje się przesadnie zwyczajną egzystencją przedstawicieli różnych sfer, chociaż historię konsekwentnie buduje na granicy dwóch światów.

Najlepszym punktem tej książki nie jest jednak bezpruderyjne podejście do tematu seksu, a narracja, która faktycznie może uwodzić odbiorców. Mason rozkoszuje się każdym słowem, zamienia się w dostawcę literackiej przyjemności, a stylem przygotowuje sobie pole do prezentowania najbardziej wymyślnych cielesnych rozkoszy. Nie koncentruje się zatem tylko na seksualnym spełnieniu – to ciekawy eksperyment, a nie męcząca lektura, mimo że jednokierunkowość wysiłków mogłaby wskazywać na coś innego. Mason w swojej powieści zaledwie sygnalizuje kilka tematów, które zasługiwałyby na rozwinięcie, gdyby autor zechciał przyjrzeć im się bliżej. Namacalna niemal zmysłowość pokazuje w „Historii poszukiwacza przyjemności” siłę słów. Mason przedstawia synestezyjne obrazy i jest w tekście przekonujący – a przecież prezentuje świat, który nie istnieje. Dzięki temu też może zjednać sobie odbiorców.

„Historia poszukiwacza przyjemności” zestawia elegancję dawnych wyższych sfer, wysmakowaną literacko narrację oraz sporą dawkę erotyzmu. Nie jest to powieść tendencyjna mimo podporządkowania fabuły pożądaniom – dobrze się ją czyta.

1 komentarz:

  1. Czytałam "Podwójne gry" i mam bardzo pozytywne wrażenia z lektury. Najbardziej podobało mi się to, że choć akcja toczy się współcześnie, autorowi udało się nadać całość taki staroświecki, retro klimat. Natomiast "Rozświetlone pokoje" mnie nie zachwyciły.

    OdpowiedzUsuń