Media Rodzina, Poznań 2012.
Ludzie naprawdę
Odwieczne pytanie o przyczynę ludzkich zachowań powraca przy lekturze tomu już sklasyczniałego, a przy tym wciąż odkrywanego na nowo. „Listy starego diabła do młodego” to bowiem nie tylko literacko-filozoficzna zabawa z konwencjami, ale i głęboka refleksja nad naturą człowieka, ciągle uniwersalna i pełna trafnych spostrzeżeń. C. S. Lewis wykorzystuje ironię, a i kreacje diabłów, by pisać o ludziach. Zawoalowana forma sprawia, że łatwiej mu wygłaszać niewygodne prawdy, a sama lektura nie będzie przykra ani dla chrześcijan, ani dla ludzi, którzy w istnienie piekła i szatańskich istot nie wierzą (chociaż sam autor w posłowiu wspomina o jednym oburzonym czytelniku). Ta książka wymaga spokojnej i nawet spowalnianej lektury, przepełniona jest bowiem uwagami, nad którymi koniecznie trzeba się zatrzymać – a ubranymi w dowcipny styl.
Krętacz, stary i doświadczony diabeł jest stryjem Piołuna – do niego kieruje porady związane z kuszeniem ludzi i pozyskiwaniem ich dusz, przy okazji rozwiewając stereotypowe lub literackie wyobrażenia na temat mieszkańców piekła. Piołun dostał właśnie pod opiekę człowieka, którego powinien sprowadzić na złą drogę, Krętacz zatem w kolejnych listach przekazuje całą swoją wiedzę i spryt, jednocześnie roztacza opiekę nad krewnym, poucza go, a czasem nawet strofuje, a przy tym nie ustaje w wygłaszaniu ocen gatunku ludzkiego. A oceny te są zadziwiająco udane, ponad charakterami i jednostkowymi przekonaniami. Łatwo zapomnieć, że to Lewis dokonał tak udanych obserwacji – i że służyły mu do napisania rozrywkowej w gruncie rzeczy książki.
O wszystkich działaniach pacjenta Piołuna oraz samego młodego diabła dowiadują się czytelnicy pośrednio, przez wypowiedzi Krętacza, który zgranie wplata w komentarze rozmaite (choć rzadko skonkretyzowane) sytuacje i sceny. Jedną z nielicznych informacji jest fakt, że człowiek ów znalazł ukochaną i zamierza się ożenić. Inną – że trwa wojna (Lewis pisał i publikował listy w czasie drugiej wojny światowej). Tyle że sama wojna zupełnie nie interesuje Piołuna (zapewne, sądząc po oburzeniach starego diabła, korespondencja zwrotna obfitowała w szczegóły). Lewis umiejętnie odszedł od publicystyki w stronę baśni. Tym samym nie stracił na wiarygodności – musiałby przecież zachwiać piekłem, naruszyć jego paradoksalnie bezpieczne podstawy, gdyby okazało się, że piekło, które rozpętało się na ziemi, jest straszniejsze.
Rady Krętacza są pełne nie tylko ironicznych komentarzy na temat powinności diabłów. Bez przerwy pojawia się tu też kwestia Boga (zwanego Nieprzyjacielem) i stosunek do człowieka. Jednak Lewis nie prawi kazań i nie wysługuje się dogmatami, nie prześlizguje się powierzchownie po tematach. W dodatku pisze z klasą i rezygnuje z prostego, rubasznego humoru na rzecz inteligentnej kąśliwości. Diabły w jego wersji są dżentelmenami, nie pozwolą sobie na sprośność czy wulgaryzację jakiegokolwiek tematu. Sprawdza się tu mówienie eufemizmami i mrugnięcia okiem do odbiorców.
Krótkie formy sprawiają, że dużo łatwiej dzisiejszym czytelnikom zagłębić się w meandry rozumowania diabłów. Mimo że w nierozbudowanych wywodach, Krętacz przekazuje bardzo wiele trafnych opinii o ludziach. Przekaz wzmacnia jeszcze pozorne oddalenie, uczynienie obserwatorem postaci spoza ludzkiego świata. Z kolei dowcip w narracji – a i ciekawe rysunki autora – nadają lekkości filozoficznym przesłaniom. Będzie zatem tom „Listy starego diabła do młodego” lekturą w dalszym ciągu niebanalną, wywołującą wiele emocji – bez względu na religijne zapatrywania: tak naprawdę chodzi tu bowiem o Boga i diabły w znaczeniu nie sakralnym a kulturowym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz