Prószyński i S-ka, Warszawa 2012.
Irlandzka tajemnica
Lucyna Olejniczak w swojej obyczajowo-sensacyjnej powieści „Jestem blisko” robi dwie rzeczy, które weryfikują stosunek do książki w trakcie czytania. Wyposaża swoich bohaterów w wyraziste charaktery i postawy, które nie wszystkich w równym stopniu rozbawią – i rozkręca fabułę w chwili, gdy ma się już ochotę odłożyć tom. Właściwie ma to ze sobą ścisły związek: z chwilą rozkręcenia akcji przestaje się skupiać na nieistotnych i często lekko irytujących kreacjach postaci, więc można zacząć śledzić wydarzenia bez poczucia, że coś tu nie wyszło jak trzeba.
Lucyna i Tadeusz to para w średnim wieku, lecz przeżywająca wciąż fascynację sobą. Bohaterowie wylatują do Irlandii, by miło spędzić czas u przyjaciół. Na miejscu Lucyna próbuje – raczej niemrawo – poznać sprawę tajemniczej śmierci pięknej dziewczyny, która dawno temu mieszkała w domu irlandzkich gospodarzy. Przestrzeń uzupełnia druga starsza para – pan Władysław, mający bardzo zawyżone mniemanie o swoich paranormalnych talentach – i Misiaczek, jego zaborcza małżonka, niezdająca sobie sprawy z własnej śmieszności. Próby wskrzeszania przeszłości nie ożywiają sennej atmosfery do momentu, w którym ginie córka gospodarzy.
Długo się ta powieść rozkręca. Lucyna Olejniczak próbuje pisać trochę w stylu Joanny Chmielewskiej, ale zamiast postaci z krwi i kości tworzy ich karykatury. Wygląda to trochę tak, jakby przenosiła na karty książki realne sprawy i sylwetki własnych przyjaciół, ufając, że przy tym atmosfera przeniesie się sama. Do tego jednak długo nie dochodzi i trudno w zasadzie znaleźć w bohaterach cech budzące sympatię obcych ludzi. Przyjaciele tolerują swoje słabości i dobrze czują się we własnym gronie, natomiast niewiele mają do zaoferowania obserwatorom z zewnątrz (czyli, na przykład, czytelnikom). Plusem może być fakt, że dalecy są od stereotypowych postaci w obyczajówkach: choćby opis zauroczenia Lucyny i Tadeusza przypomina bardziej euforię i naiwność nastolatków niż związek dojrzałych ludzi. Dla części odbiorców będzie to zaburzenie w konstrukcji charakterów, dla części – przyjemne odejście od schematów.
W „Jestem blisko” bardzo wiele rzeczy pozostawia się przypadkowi, niedookreślonym i mglistym przeczuciom i domysłom. To, że Władysław uparcie próbuje wróżyć, choć nie ma o tym najmniejszego pojęcia, stanowi zabieg komiczny. Ale już wizje Lucyny dają wrażenie przesytu – a powinny być zapowiedzią niespodzianki czy zadatkiem tajemniczego nastroju. Trochę niepotrzebnie mnożą się tu złowieszcze znaki, przesądy i dziwne zjawiska – przesyt sprawia, że nie wywołają one odpowiedniego wrażenia. Widać po nich, jak bardzo autorka chce zmienić klimat i zacząć przyzwyczajać czytelników do nietypowej przygody – ale to nie musi wystarczać.
I kiedy już wydaje się, że autorka nie wybrnie z zamkniętego kręgu dobrych znajomych, i że nie wciągnie czytelników w fabułę, wszystko się zmienia. Pojawia się wątek kryminalny, w którym Olejniczak wyraźnie dobrze się czuje, pojawia się humor niewymuszony kreacjami postaci, całkiem udany, pojawia się zagadka, o której rozwiązanie nie będzie tak łatwo – i odbiorcy wpadają po uszy w historię, której się nie spodziewali. Tym samym wynagradza Lucyna Olejniczak hermetyczność początkowego fragmentu, zamienia powieść w ciekawe czytadło. Nie przekształca bohaterów – ale kiedy nadaje sens ich działaniom, przesada przestaje razić. Gdyby nabudowywanie postaw pod akcję kryminalną trwało krócej, nie udałoby się osiągnąć zamierzonego efektu – a jednak można było początek wyważyć inaczej, lepiej by się w tomie sprawdził.
Narracja sprawia tu wrażenie mocno osobistej, jakby Lucyna Olejniczak materiał do tworzenia postaci czy relacji między nimi czerpała z własnego doświadczenia. Wykazuje spore zaangażowanie emocjonalne – wybrała zatem prawidłowo pierwszoosobową narrację, prowadzoną przez Lucynę. To wyjaśnia stosunek do bohaterów, do których trzeba się przyzwyczaić, zanim się ich polubi. To również pozwala zrozumieć istnienie określonej, subiektywnej płaszczyzny humoru i zjawisk, które nie zawsze budzą bezkrytyczny uśmiech. Lucyna Olejniczak stara się pisać pogodnie i z nutą tajemnicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz