środa, 17 października 2012

Joanna Klara Teske: Snubajka

Mimochodem, Lublin 2012.

Świat uczuć zwykłych

Joanna Klara Teske w swojej „Snubajce” wybiera baśniową aurę i niekonkretność, mówienie o uczuciach w niemodny sposób i bohaterów z krainy wyobraźni – o ich przynależności gatunkowej dopowie rysunkami, zresztą cała akcja ma się rozegrać w onirycznym klimacie tak, aby czytelnicy pojęli wagę uczuć i potrzebę bliskości w ich uniwersalnym znaczeniu. „Snubajka” rozgrywa się powoli i pełna jest synestezyjnych opisów.

Pojawia się tu Marzeńka – rozmarzona istota, goniąca za ułudą, bo zakochana w tworze, który naprawdę nie istnieje. Pojawia się i Sobiepan, który musi zrozumieć smutek Marzeńki i sprawić, by deszcz przestał padać. Inni bohaterowie są właściwie nieistotni, cały ciężar historii przenosi się na relację między Marzeńką a Sobiepanem – to relacja dla najmłodszych o tyle skomplikowana, że – trudna do uchwycenia. Rodzi się niepostrzeżenie, przychodzi z sympatią, przyjaźnią i przywiązaniem, nie ma w niej miejsca na wielkie słowa czy baśniowe wyczyny – miłość wtapia się w zwyczajność, skrywa się w rutynie i nie chce zwracać na siebie uwagi. Przypuszczam, że to będzie dla dzieci przyzwyczajonych do literackiego rozmachu w tej dziedzinie największe wyzwanie. A przecież tu mieści się istota „Snubajki”.

Joanna Klara Teske stawia w tej historii na poetyckość, rozmywa kształt stworzonej przez siebie krainy i zaburza proporcje tradycyjnych opowieści, a przy tym i tak pisze niemal klasycznie, momentami wręcz anachronicznie. Odwołuje się do świata stałych wartości, chociaż nie chce operować wielkimi słowami i pojęciami – emocje próbuje natomiast wyzwolić u odbiorców. Mam wrażenie, że zależy autorce przede wszystkim na wywołaniu charakterystycznego baśniowego klimatu, wrażenia piękna – reszta schodzi na drugi plan. Teske chętnie operuje symbolami, ukrywa znaczenia, tak, by pole do popisu mieli interpretatorzy – i przez te zabawy nie poświęca wiele uwagi fabule – jednokierunkowej (choć przez kompozycję też modyfikowanej). Mocno ograniczone okazuje się działanie bohaterów – a w samym tekście akcja przegrywa z rozmowami i rozważaniami. Filozoficzny aspekt tomiku spowalnia jeszcze opowieść, ale autorce nie zależy najwyraźniej na dynamice. Chodzi jej o napisanie wzruszającej opowieści o miłości i przywiązaniu: z aurą baśniowości i urokiem naiwności. Taką historię uzyskuje – tyle że być może miejscami bardziej trafi nią do przekonania dorosłym, świadomym literackich zabiegów i pisarskich sztuczek.

Teske jest też autorką ilustracji i chociaż edytorsko książki Mimochodem stoją na wysokim poziomie (minus za nieznajomość zasad pisowni dotyczących kolorów!), tu grafiki wydają się zbyt ciemne. Autorka zdecydowała się na budowanie obrazków z niezliczonej ilości małych kresek wykonywanych kredkami w różnych – zgaszonych – kolorach, a jako tło wybrała czarny karton. Nawet najbardziej udane obrazki w tym stylu wprawić mogą czasem w przygnębienie, trzeba się będzie nieco wysilić, by dojrzeć w nich wszystkie szczegóły. Owszem, ratuje ten zabieg przed banałem i zwyczajnością – ale raczej sporym kosztem. Wystarczyłoby rozjaśnić te prace, by tchnąć w nie trochę życia – i aby książka zaczęła się wyróżniać. Pomysł był dobry, zabrakło tomikowi ostatecznego szlifu – ale i tak po „Snubajkę” warto sięgnąć. To publikacja niszowa i nieprzygotowana do konkurowania z produktami wielkich wydawnictw, daleka od trendów w literaturze czwartej – i z tego też względu ciekawa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz