Znak, Kraków 2012.
Rozwiązanie problemu
Koszmarny Karolek uwielbiany jest przez dzieci w każdym wieku, więc Francesca Simon także dla młodszych przygotowuje ciekawe i dowcipne historyjki. Tomik „Koszmarny Karolek pisze list” koncentruje się na jednej fabule, rozbudowanej do rozmiarów książeczki. Po raz kolejny Simon udowadnia, że potrafi zrozumieć maluchy, chociaż odwołuje się do zwyczaju mniej u nas zakorzenionego. Koszmarny Karolek musi bowiem napisać listy z podziękowaniem za prezenty. Listy ma skierować do nielubianych krewnych, a przecież prezenty od nich nie należą do specjalnie udanych. Jakby tego było mało, rodzice wymagają, by Koszmarny Karolek w każdym liście napisał całe pięć zdań. To prawdziwy dramat. Ale bohater wpada na cudowny – w jego mniemaniu – pomysł, który nawet pomoże mu się wzbogacić.
Ta publikacja kierowana jest do młodszych dzieci, co objawia się między innymi w ograniczeniu warstwy tekstowej na rzecz ilustracji, a także w przesyceniu tekstu uczuciami i emocjami (przeważnie zresztą negatywnymi: Karolek nie chce pisać listów, rodzice złoszczą się na niego). Dziecięcy bohater nie zna się na dyplomacji, która jest przecież domeną dorosłych: nie zamierza udawać wdzięczności, jeśli nie jest do niej przekonany. Koszmarny Karolek pozwala sobie na szczerość – robi to, czego nie mogliby zrobić czytelnicy w podobnej sytuacji. Historia będzie dla wszystkich maluchów zrozumiała, a i atrakcyjna, bo w końcu bohater pokazuje, co by się stało, gdyby…
Francesca Simon stawia na dialogi – w nich rozgrywa się większość akcji. Kiedy Koszmarny Karolek zostanie sam, Simon przerzuca się na jego monologi wewnętrzne, zwykle przesycone gniewem – który bohater twórczo przekuwa na pomysł. Pomysł z kolei mógłby przyjść do głowy tylko dziecku, które nie zastanawia się nad konsekwencjami własnych zachowań. Na wszystkich płaszczyznach jest więc Francesca Simon przekonująca, proponuje małym odbiorcom bohatera prawdziwego – bohatera, który wprawdzie nie stanowi wzoru do naśladowania, ale jest uosobieniem dziecięcych marzeń w chwilach buntu. Zachowanie Koszmarnego Karolka nie przejdzie bez echa, ale czytelnikom opisy kary będą oszczędzone. Simon zapewnia zatem element dydaktyczny w opowiastce – ale nie przytłacza dzieci morałami, pozwala im samodzielnie wyciągać wnioski.
Przy okazji lektura może także uświadomić rodzicom, że najmłodsi nie muszą bezkrytycznie zgadzać się ze wszelkimi grzecznościowymi powinnościami – i że łatwo można prawdomównego malucha nauczyć kłamstw w imię źle pojętego dobrego wychowania. Koszmarny Karolek radzi sobie dzięki własnej kreatywności z problemem niemal bez wyjścia – solidaryzować się z nim będzie wielu małych odbiorców.
W tej książeczce większe znaczenie niż zwykle mają ilustracje. Tony Ross bez przerwy przecina tekst obrazkami, wprawdzie kolorowymi, ale też dalekimi od sielanki czy słodyczy. Koszmarny Karolek zwykle spogląda spode łba, marszczy w gniewie brwi i wykrzywia twarz. Nie ma tu mowy o grzecznych rysunkach, na których uśmiechnięte dzieci zgodnie się bawią – Tony Ross dobrze czuje poetykę historii o Koszmarnym Karolku, a w swoich ilustracjach nawet ją nieco podbija, żeby jeszcze szybciej do lektury przekonać niechętne czytaniu kilkulatki. Te obrazki muszą zaintrygować: są inne od typowych, przynoszą obietnicę łamania zakazów i odejścia od mdłych i poprawnych politycznie edukacyjnych fabułek. Nic dziwnego, że kolejne tomy przygód Koszmarnego Karolka cieszą się takim powodzeniem wśród najmłodszych.
Autorka porusza problem nieobcy dzieciom, a czyni to w sposób, któremu nie można nic zarzucić. Koszmarny Karolek nie potrzebuje reklamy – wystarczy raz przekonać się, że to dziecko, które wciela w życie zwyczajne i typowe dla kilkulatków pomysły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz