piątek, 26 października 2012

Aleksandra i Daniel Mizielińscy: Zjedz to sam

Znak, Kraków 2012.

Trawienie

Makrokosmos i mikrokosmos. Po wszechświecie przyszedł czas na ciało człowieka, a dokładniej – na układ pokarmowy. Aleksandra i Daniel Mizielińscy w tomie „Zjedz to sam” sprytnie połączyli walory edukacyjne publikacji z… modną ostatnio w literaturze czwartej skatologią: próbują dostarczyć najmłodszym wiadomości na temat tego, co dzieje się z jedzeniem od momentu pogryzienia aż po wydalanie, a przy okazji przedstawić też kilka organów ważnych w procesie trawienia. Pod względem edukacyjnym – standard, chociaż dali się też Mizielińscy ponieść płytkiej rozrywce, na przykład przy komentowaniu gazów trawiennych: szukanie potocznych określeń na uwalnianie gazów nie ma raczej wiele wspólnego z nauką i szkoda, że autorzy tego tematu nie potraktowali jednak bardziej jak tabu.

Dzieci dowiedzą się z tej książki, do czego służą poszczególne rodzaje zębów, w czym pomaga język, odkryją znaczenie zapachów i smaków. Poczytają nieco o ślinie i budowie żołądka, o wątrobie czy trzustce. Rzecz ciekawa, autorzy odwołują się również do powiedzeń, a w przypadku wątroby – i do mitologii, co właściwie nie ma wielkiego znaczenia przy biologicznych aspektach tematu, ale sprawdza się jako zestaw kulturowych ciekawostek. Mali odbiorcy dowiedzą się, jak liczyć kalorie i czym charakteryzują się jelita. Nie zabraknie tu i wabika na maluchy – to jest kwestii wymiotów oraz „robienia kupy”. O ile jeszcze temat womitalny zajmuje niewiele miejsca, o tyle kał został na wzór skandalizujących publikacji niemal wyniesiony na piedestał od ogromnego zbliżenia twarzy człowieka, który usiłuje się wypróżnić, przechodzi się do… klasyfikacji kup ze względu na ich konsystencję – poszczególne rodzaje doczekały się też imitujących naukowe określeń. Tego rodzaju „humor” dzieci na pewno zachwyci – ale niekoniecznie spodoba się ich rodzicom. Z kolei dla maluchów będzie raczej niezrozumiały motyw „pana Borysa, słynnego sportowca, aktora i filantropa”. Osobnik ten – kulturysta – na niemal każdej stronie roznegliżowany od pasa w górę dumnie pręży muskuły. Na jego sylwetce zaznaczane jest miejsce występowania poszczególnych organów. To odejście od konwencji prezentowania schematów i modeli ludzkich sylwetek, ale raczej wątpliwe, by dzieci zrozumiały tu ironię.

Tekst jest w książce podzielony na drobne akapity – z reguły każdy akapit przynosi nową ciekawostkę lub informację, czasem z dziedzin dalekich od anatomii. Strzałki wskazują omawiane na danej stronie elementy, chociaż zdarza się, że podpisy zaburzają linearny tok lektury. Mizielińscy mocno zmieniają proporcje rysunków na kolejnych stronach. Tekst jest zawsze o kilka tonów ciemniejszy niż tło na danej stronie – więc różnice kolorów nie będą męczyć oczu.

Charakterystyczne dla Mizielińskich jest multiplikowanie konturów przy wyolbrzymianych detalach i usuwanie części zmarszczek mimicznych z twarzy w małych rysunkach. Autorzy lubią także stosować przejaskrawiane kolory i zmieniać w konturach tradycyjną czerń na kolor, który w ich przekonaniu lepiej komponuje się z całością – to wszystko rzuca się w oczy przy przeglądaniu książki. Mizielińscy tworzą sobie rozpoznawalną kreskę – nie jest to jednak kreska realistyczna – przynajmniej nie w stu procentach – a brak przezroczystości w publikacji o edukacyjnym przesłaniu może stanowić utrudnienie w lekturze. Jeśli natomiast dzieci przyzwyczają się do tego specyficznego spojrzenia, z książki mogą dowiedzieć się całkiem sporo.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz