poniedziałek, 3 września 2012

Teatr Ludowy (Kraków): Hotel Babilon

Hotel Babel

Uwielbiany przez publiczność "Hotel Babilon" ma jeden bardzo mocny punkt: Aldonę Jankowską, która w monodramie wciela się w kilka rozmaitych postaci. Ma też niestety cały szereg punktów słabych, których nie mogą do końca zniwelować ani rozmieszczone tu i ówdzie w tekście drobne żarty, ani aktorskie popisy parodystki. Te mankamenty przytrafiają się na różnych poziomach opowieści i niby nie przeszkadzają w oglądaniu, a jednak co pewien czas rodzą pytanie o sens. Nadrzędna opowieść, oparta zresztą na odwiecznych składnikach fabuł wielkich dzieł, miłości i zbrodni, rozmywa się niekiedy w szeregu nieistotnych do samego końca drobiazgów. Widzowie będą przez to poznawać świadków dramatu, ale ani na moment nie zaprzyjaźnią się z nimi: mimo drobiazgowych prezentacji bohaterowie pozostaną obcy. Poza może dwiema postaciami: sprawczynią całego zajścia, Zuzanną Kolarovą i Gienią, prostą kobietą z Wielkopolski.

W spokojnym hotelu w Zakopanem padają strzały. Do górala, Jędrka Parzenicy, oddaje je łagodna Słowaczka. W teatralnym tu i teraz toczy się rozprawa przeciwko Kolarovej, a odbiorcy mogą poznać zarys wydarzeń z różnych punktów widzenia, bo znalazło się paru świadków nieszczęścia. Co prawda najwięcej wyjaśnia oskarżona, bo reszta zajęta jest analizowaniem własnych problemów i relacji, ale przecież chodzi o rozbawienie odbiorców, a tego nie da się zrobić bezustannym roztrząsaniem tragedii sercowej. Ona chce zalegalizowanego związku i miłości aż po grób, on ma nadzieję na przelotny romansik bez konsekwencji. Zresztą inni świadkowie też wikłają się w niebezpieczne związki, rozbuchana seksualnie Ukrainka (stereotyp prostytutki) wiąże się z niewielkim Francuzikiem (tchórzem, ale przynajmniej namiętnym kochankiem), a Niemka jest jakby żywcem przeniesiona z filmów porno i agresywnie uwodzi panią sędzinę. Seks, seks, seks, to temat, który masową publikę przyciągnie, a że przy okazji zamienia chwilami Hotel Babilon w Hotel Burdel(ik), to już niczyja wina. Tak więc postacie, zamiast skupić się na wątku Zuzanny, próbują raczej wytłumaczyć swoją obecność w tytułowym przybytku.

Hotel Babilon w spektaklu jest tak naprawdę Hotelem Babel, z uwagi na języki, którymi posługują się kolejni bohaterowie. Jankowska musi nieźle się nagimnastykować, żeby płynnie przechodzić z imitowania słowackiego na niemiecki, francuski, angielski czy rosyjski (do tego dochodzą też gwary, góralska i wielkopolska). Różnymi melodiami języków sugeruje aktorka tożsamość postaci, poza tym szkicowanych bardzo grubymi kreskami. Na dobrą sprawę mógłby być Hotel Babilon słuchowiskiem, bo najtrafniejsze parodie tkwią w sposobach mówienia. Kiedy Jankowska udaje zachowania bohaterów (podryw górala czy seksualne aluzje Niemki) jest prześmiewcza, ale niezbyt przekonująca za sprawą hiperboli. Nie gra postaci, raczej je przedrzeźnia, za dużo w tym przesady i chęci rozbawienia ludzi, by można było uwierzyć w kreacje i charaktery. A przecież potrafi ta aktorka zagrać subtelniej (jak w przypadku znudzonego wokalisty na zabawie).

Spektakl skorzystałby też, gdyby go odrzeć ze zbędnych multimediów. O ile jeszcze wstępna projekcja z sędziną otwierającą rozprawę da się wytłumaczyć, o tyle wszystkie późniejsze wstawki wydają się niepotrzebne. Więcej: głos sędziny z offu (momentami niekonsekwentnie wprowadzany) dałoby się usunąć bez szkody dla całości, ba, nawet z pożytkiem. Pomysłowe są gry cieni: i jako jedyne mogłyby tu zostać. Męczy natomiast agitacyjne zakończenie z parodiami języków gazet. Jasne, chodziło w multimediach o wizualne wzbogacenie spektaklu, który bez tego byłby pewnie zdaniem reżysera zbyt statyczny, a jednak zabiegi upiększające tylko sali sądowej zaszkodziły. Nie ratują też zatracanego w dłużyznach tekstowych rytmu przedstawienia.

Gdyby z "Hotelu Babilon" wyrzucić to, co schlebia masowym odbiorcom, gdyby trochę stonować charaktery ognistych postaci i przez skróty zdynamizować historię, nie byłoby się do czego przyczepiać. Aldona Jankowska poradziła sobie z niełatwym zadaniem interesująco, zabrakło jej tylko udanej i przemyślanej oprawy. Mimo to warto zobaczyć "Hotel Babilon", choćby ze względu na lingwistyczne zabawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz