Znak, Kraków 2012.
Życie po piekle
Maria Nurowska hipnotyzuje narracją, powoli odsłaniającą kolejne tajemnice książki. W „Domu na krawędzi” oddaje głos kobietom, opowieść jest całkowicie zdominowana przez płeć piękną o spaczonych traumami charakterach. Bohaterki książki „Drzwi do piekła” powracają tu czasem tylko na chwilę, żeby zasygnalizować związki z dawnym życiem i pokazać, że nie ma ucieczki przed przeszłością. Ale cała książka jest jak list Darii, pisarki, która zastrzeliła męża, do Izy, kobiety, od której nie umie i nie chce się uwolnić.
Daria próbuje zacząć nowe życie jako Marta, właścicielka pensjonatu w górach. Na tym wątku kończą się podobieństwa z modnymi czytadłami, problem Marty jest bowiem o wiele głębszy niż potrzeba uporania się z nieudanym i zakończonym związkiem. Poza pamięcią o dawnym dramacie, Marta musi uporać się z codziennymi wyzwaniami – na przykład z opieką nad córką Izy, Olą. Co pewien czas przez jej życie przewijają się byłe więźniarki. Pojawia się też szansa na miłość.
Ale Maria Nurowska daleka jest od konstruowania fabuł pod dyktando czytelniczek romansów czy obyczajówek. Tworzy powieść psychologiczną, miejscami niewygodną, koncentruje się na przedziwnej relacji między Martą i Izą i cały czas szuka nowych obszarów, w których mogłaby podjąć dyskusję ze stereotypami literackimi kobiet. Jej bohaterki stają się marionetkami, postępują zawsze tak, jak to zostało zakodowane w ich charakterach. Egoizm łączy się tu z ofiarnością i gotowością do poświęceń, wszystko ma swoje źródło w wydarzeniach z minionych lat, a jednocześnie teraźniejsze przeżycia kobiet w żaden sposób nie wpływają na ich kolejne decyzje. Zupełnie jakby rozwój postaci uległ na czas powieści zatrzymaniu. A przecież to, co przeżywa Marta, nie należy do przejść znieczulających czy tłumiących uczucia. Maria Nurowska może tym samym poprowadzić fabułę w dowolnym kierunku – dawno bowiem odrzuciła schematy postępowania i możliwość łatwego oceniania bohaterów. Niezmieniane charaktery nie hamują jednak powieści, bo w akcji „Domu na krawędzi” dzieje się wiele, szybko i gwałtownie. Chociaż sama bohaterka lekko tonuje wszystkie wydarzenia, nadając im nieco liryczny kształt, książka składa się z całego szeregu silnych, żeby nie powiedzieć wstrząsających, przeżyć. Tu właściwie nie ma miejsca na normalność, bo zawsze zniszczą ją demony przeszłości lub tajemnice innych ludzi – i mimo że Marta stara się stworzyć normalny dom, Maria Nurowska nie ma zamiaru odwoływać się do popularnych wzorców z literatury rozrywkowej.
„Dom na krawędzi” jest uporządkowanym opowiadaniem o najtrudniejszych doświadczeniach. Pojawiają się w tej historii kobiety, które przez własne czyny stały się ofiarami przeszłości i nawet po odbyciu kary pokutują za swoje uczynki. Nurowska nikogo nie chroni i nie tabuizuje, daleka jest od tworzenia pocieszanek – a mimo to w swojej prozie przemyca elementy kojące. W tej powieści fascynacja złem miesza się z próbą znalezienia drogi do krzepiących i sielankowych fabuł. Autorka pozwala w tomie kobietom na egzystencję pełną komplikacji i lęków, niepewną i pozbawioną parasola ochronnego, a przez to bardzo atrakcyjną dla odbiorców. W „Domu na krawędzi” pojawia się cała gama uczuć i emocji, na które miejsca nie ma w sentymentalnych rozrywkowych scenariuszach. Dodatkowo wartość książki podnosi jej piękny język – nienaganny od strony literackiej, pięknie zrytmizowany, poetycki i pozbawiony naleciałości kiczu czy potocyzmów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz