Świat Książki, Warszawa 2012.
Romans i akcja
Istniało niebezpieczeństwo, że Iwona Grodzka-Górnik stworzy z tomu „W niebie na agrafce” romansową obyczajówkę dla pań. W końcu Zuza, matka czteroletniego chłopca, ma prawo czuć się samotna. W wypadku straciła męża, właśnie odeszła jej ciotka-przyjaciółka… A na horyzoncie pojawiają się aż dwaj potencjalni kandydaci do jej ręki. Nawet to, którego ostatecznie wybierze, jest oczywiste. Na szczęście pojawia się przedziwna tajemnica z przeszłości i w konsekwencji także cała kryminalna afera. Dzięki zmianie kierunku akcji Grodzka-Górnik może sobie nawet pozwolić na wyraziste sceny erotyczne – bo już ratuje fabułę przed jednowymiarowym banałem.
Na początku popełnia autorka kilka błędów. Po pierwsze – próbuje puentować rozdziały i w tym akurat nie ma nic złego. Niestety – puentuje je często fragmentami obiegowych dowcipów tak już oklepanych, że zamiast śmiechu wywołują irytację. Bywa też, że sięga po zaobserwowane we własnym otoczeniu komiczne scenki – jednak te, zwykle oparte na humorze sytuacyjnym, wiele tracą po przeniesieniu do książki i choćby nie wiem jak bardzo bawiły w chwili zaistnienia, tu stają się płaskie i dziwaczne. Grodzka-Górnik nie powinna silić się na żarty, nie ma ich wyczucia – przynajmniej w montowaniu fabuły. Po drugie – i to maniera tak bardzo nieznośna, że sama autorka od niej w popłochu ucieka – kreacja dziecka. Czteroletni Łukasz nie ma osobowości ani cech charakterystycznych, poza jedną: sepleni. I jego wypowiedzi przytaczane bezpośrednio są nie do wytrzymania. Mam wrażenie, że autorka z ulgą odstawia to dziecko jak najdalej od wydarzeń.
Kiedy już wyplącze się Iwona Grodzka-Górnik z całej sieci sentymentalnych scenek (tęsknota za przyjaciółką, za mężem, łzawe wspomnienia z dzieciństwa), zaczyna się ta dobra powieść. Pojawia się tajemnica (wprawdzie przewidywalna, ale to tylko wstęp do dalszych wydarzeń), potem żywsze uczucia, złośliwostki, niechciane znajomości. Akcja nabiera tempa i autorka wplata do niej coraz więcej motywów kryminalnych, dzięki czemu może też zintensyfikować uczucia bohaterów na różnych płaszczyznach. Nie jest to zwykła obyczajówka, która do bólu chce naśladować zwyczajne życie, ale historia – miejscami mocno baśniowa – atrakcyjna dla odbiorców. Owszem, operuje tu autorka wielkimi motywami (miłość, przyjaźń, zazdrość), ale włącza też elementy bardziej oryginalne (pasja, relacje z rodzeństwem). O dziecku chętnie zapomina, więc początkowa irytacja nie znajdzie później pożywki.
„W niebie na agrafce” składa się z krótkiej w miarę i sentymentalnej rozbiegówki oraz znacznie obszerniejszej części dynamicznej, pełnej akcji rodem z filmów sensacyjnych. Wzorem Joanny Chmielewskiej Grodzka-Górnik pozwala swojej bohaterce na prezentowanie postawy idiotki (czasem świadomie, czasem nie), co sprawia, że czytelniczki (poza feministkami) mogą jeszcze bardziej Zuzę polubić. „W niebie na agrafce” to książka licząca niecałe 450 stron, czego podczas lektury w ogóle się nie zauważa. Autorka dostarcza odbiorczyniom rozrywki w dobrym gatunku – nie skupia się tylko na sferze emocjonalnej, akcję rozciąga daleko poza granice kraju i – poza zwykłą codzienność. Dostarcza i scenariusza romansu jak z bajki, i adrenaliny (jeśli będzie się przygody Zuzy przeżywać tak jak bohaterka).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz