Media Rodzina, Poznań 2012.
Spacer
Zakazy pojawiają się czasem zupełnie niespodziewanie, w historiach, których się o nie nie podejrzewa. Tomik „Kicia Kocia i straszna burza” opowiada o przygodach znanych już najmłodszym czytelnikom bohaterów, którzy tym razem wychodzą na spacer, by wspólnie się bawić. Wkrótce jednak ma nadejść burza, przed czym ostrzega dzieci tata Kici Koci. I on w całej książeczce będzie stróżował i tłumaczył maluchom, czego podczas burzy robić nie mogą. W jego towarzystwie bohaterowie są bezpieczni, a i nie boją się tak bardzo (zresztą strachu Anita Głowińska stara się nie dopuszczać do świadomości czytelników, wymyśla za to, że głośnym śpiewaniem można odwrócić uwagę od piorunów – i to zaleca). Przy okazji odbiorcy dobrze zapamiętają zakazy wygłaszane przez tatę Kici Koci: w rysunkach są one ujęte w ramki, by podkreślić ich znaczenie. Niezmienna budowa zdań w przestrogach wpływa na zrytmizowanie tekstu, a tym samym i na jego funkcje mnemotechniczne. Nie koniec na tym: wszystkie uwagi do zapamiętania zostały przedstawione większą czcionką i jaskrawym kolorem, tak, że dzieci na pewno ich nie przeoczą i nie zignorują.
Poza wartością edukacyjną, jak zwykle u Anity Głowińskiej, funkcjonuje tu i warstwa rozrywkowa – bohaterowie chcą się razem pobawić (zupełnie tradycyjnie, bo na podwórku, a nie przed komputerem) i ze spędzania czasu na świeżym powietrzu, mimo chłodu, czerpią sporo radości. Niestraszne im zimno ani deszcz, a nawet sama burza, którą da się przekształcić nawet w rozrywkę (a przynajmniej w ciekawe urozmaicenie spaceru). Głowińska pokazuje zatem pokoleniu wychowywanemu na komputerach, że pogoda nie musi przeszkadzać dobrej zabawie – i że spacer może przynieść sporo niespodzianek. Tym razem Kicia Kocia nie musi rezygnować z dobrego humoru i nie da się ponieść złym emocjom. Żadne negatywne uczucia nie mogą się w tej historyjce pojawić, bo zburzyłyby spokój niezbędny do kontrolowania sytuacji. W końcu Anita Głowińska nie ma zamiaru zastraszać maluchów – a że burza należy do czynników stresogennych, nie wolno nawet autorce podsuwać dzieciom myśli, że jest się czego bać. W tym wypadku stres nie działałby motywująco, a wyzwoliłby niepotrzebne lęki. Na szczęście Głowińska jest już doświadczoną autorką bajeczek edukacyjnych i wie dobrze, jak mówić do dzieci. Jej książki są na tyle ciekawe, że dystansują inne publikacje o podobnych przesłaniach – dzięki zgrabnym mikrofabułkom, namiastkom akcji, które uzasadniają wplecione w tekst aspekty pedagogiczne, wychowawcze i objaśniające świat.
Jak zwykle też autorka – a zarazem ilustratorka – przedstawia przygody Kici Koci na ślicznych i naiwnych w kresce (a właściwie pozornie naiwnych) malunkach. Nierówne kontury i ślady pędzla dodają tym obrazkom uroku i zapewne ucieszą maluchy – a to z racji wyraźnych kształtów i mocnych kolorów. Jednak nie tylko dzieciom spodobają się ilustracje z całej serii. W tomiku „Kicia Kocia i straszna burza” jedynie pioruny zaznaczone są na czerwono, zapewne by utrwalić w dzieciach zasady, których należy podczas burzy bezwzględnie przestrzegać. Głowińska chętnie maluje roześmianych bohaterów w różnych sytuacjach, a w dalszoplanowych obrazkach chętnie wstawia dyskretne wzorce zachowań (na przykład tata Kici Koci w wolnej chwili czyta książkę). W ten sposób Anita Głowińska może pozostać chętnie czytaną mentorką maluchów, a przy tym bez męczenia dzieci jedynie słusznymi wskazówkami podsuwać im – przez swoich bohaterów – najlepsze wybory oraz możliwości. Nie dość, że Kicia Kocia objaśnia świat, to jeszcze nudzić się z tą małą bohaterką naprawdę nie sposób.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz