czwartek, 12 lipca 2012

Justyna Polanska: Pod niemieckimi łóżkami. Zapiski polskiej sprzątaczki

Świat Książki, Warszawa 2012.

Praca inaczej

Tytuł tej książki brzmi prowokacyjnie, a do tego wprowadza odbiorców w świat, który dotąd w literaturze autobiograficznej nie istniał. „Pod niemieckimi łóżkami. Zapiski polskiej sprzątaczki” to z jednej strony walka z niewidzialnością i dyskredytowaniem grupy zawodowej, z drugiej natomiast pewnego rodzaju odpowiedzią na literaturę młodej emigracji. Odpowiedź o tyle przewrotna, że zamiast raju na obczyźnie przedstawia szczegóły ciężkiej pracy i postawy pracodawców, którzy na zewnątrz chcą uchodzić za ludzi światłych i wartościowych, ale pomoc domową traktują jak człowieka gorszego sortu. Poza tym – tak naprawdę do literatury autobiograficznej nie należy, może jedynie taką udawać.

Opowieść przełożona z niemieckiego prowadzona jest przez Justynę Polanską, trzydziestolatkę, która w Polsce nie miała żadnych perspektyw, więc wykorzystała pierwszą możliwość wyjazdu za granicę, jaka się nadarzyła. To wersja fabularna i chociaż pseudonim bohaterki widnieje też na okładce, raczej trudno byłoby uwierzyć w autorstwo Justyny. To tylko dodatkowy smaczek, który zaostrza wymowę całości. Jednak w całym tomie zbyt dużo jest akcentów satyrycznych rodem z eulenspiegla i kompletnie nieprzystających do naszego narodowego poczucia humoru, by bezwarunkowo uwierzyć w tę postać.

Justyna wyjechała w ciemno, bez najmniejszej choćby znajomości języka, do pracy, w której jej się nie spodobało. Szybko jednak odkryła talent do sprzątania – a przy okazji i zachowania tubylców w stosunku do młodej kobiety z Polski. I tak obok problemów z rozwydrzonymi bachorami oraz mężczyznami, którzy chcieli ją traktować jak prostytutkę, pojawiają się kwestie związane ze złą sławą Polaków (a co za tym idzie – i nieufność czy szykany ze strony rzekomo kulturalnych Niemców). Polanska opowiada o traktowaniu sprzątaczek z wyższością – oraz o przykrościach, jakie często nieświadomie wyrządzały jej panie domu. Tyle że książka nie ma tonu skargi, spod wynurzeń przeziera ostra satyra na obłudę niemieckiego społeczeństwa, tym bardziej krytyczna (a może i oburzająca), że prowadzona niby to z zewnątrz, a dotykająca najbardziej wstydliwych spraw. W takim zestawieniu powołanie się na sprzątaczkę z innego kraju zaognia konflikty – i podsyca poziom drwin. Bo Polanska w tej książce doskonale zna swoją wartość, sama też pozostaje ponad ośmieszanymi Niemcami. Nie stosuje autoironii, prezentuje siebie jako zdecydowaną kobietę o silnej psychice, kobietę, której kolejne utarczki i niesprawiedliwości zupełnie nie dotykają. W tym obrazie sprawiającym wrażenie jeśli nie podkolorowanego to wyidealizowanego brakuje ludzkich emocji, ostrze trudnego u nas do docenienia dowcipu wymierzone jest w Niemców, sarkazm łączy się z pewnego rodzaju buntem – ale w zestawie kolejnych upokorzeń niezłomność bohaterki i jej umiejętność funkcjonowania ponad problemami brzmią za mało szczerze.

Dobitny i podporządkowany satyrze jest też język tej książki. Justyna Polanska opowiada o swojej pracy, używając krótkich, jakby nagle ucinanych, zdań o stałym rytmie. Nierozbudowane frazy łączą się tu w równie nierozbudowane akapity, często zdanie jest tożsame z akapitem – i tak przez całe rozdziały. Stanowczo, dosadnie, bez roztkliwiania się i literackich popisów – tak wygląda ta książka od strony językowej. Niemiecki porządek zachowywany w zdaniach i słowach zupełnie nie przypomina typowych zwierzeń polskich emigrantek, które chcą się podzielić doświadczeniami z odbiorcami w Polsce. Diabeł tkwi w szczegółach… Tak czy inaczej – to ciekawa lektura, choć daleka od wspomnień czy obyczajówek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz