Katowice 2012.
Zbyszek nieznany
Zaskoczył mnie ten tomik, mimo zapowiedzi Roberta Kowalskiego z czwartej strony okładki. Bo „Grzechy młodości i pokuty dojrzałości” to zestaw utworów, które nie mają wiele wspólnego z satyrą estradową, uprawianą przez obchodzący swoje trzydziestolecie zespół Kaczki z Nowej Paczki. Zbigniew Rojek daje się tu poznać nie jako satyryk, ale wrażliwy poeta o ciekawym spojrzeniu na rzeczywistość. Czasem próbuje swoich sił w formach piosenkowych, częściej jednak dąży do lapidarności, puentującego skrótu i miniaturyzowania prywatnych zdziwień. Bywa, że pobrzmiewają w jego tekstach echa Norwida, ale zdarza się też, że tworzywem staje się język ulicy – ta niepewność kierunku kolejnego utworu nadaje „Grzechom młodości” intrygujący ton: bo nie wiadomo do końca, czy Zbyszek Rojek chciałby zaprezentować się bardziej jako kreatywny estradowiec, czy lirycysta o przenikliwym spojrzeniu. A jest w tym drobnym zbiorku jeszcze trzeci obraz Zbyszka obdarzonego talentem plastycznym: jego prace oddzielają kolejne części tomiku i budzą zainteresowanie tym obszarem działalności muzyka.
Podział „tematyczny” a nie chronologiczny umożliwia lepsze wczuwanie się w przedstawiane obrazy – a trzeba przyznać, że jest w nich autor niezwykle sugestywny. Nie chce podporządkowywać się formie i rytmowi, rymy są u niego jedynie środkiem do budowania określonych treści, nigdy celem – dzięki temu kompletnie niesatyrycznemu podejściu może sobie autor pozwolić na przykład na rymy niedokładne czy delikatne zaznaczanie współbrzmień (nawet gramatyczne dają się wytłumaczyć). Rojek panuje nad słowem i wie doskonale, jaki efekt chce uzyskać. Tym lepsze rezultaty osiąga, że pisanie było u niego dodatkiem do działalności muzyczno-satyryczno-scenicznej. Pomysły Zbyszka są zatem oryginalne i w pozytywnym znaczeniu tego słowa surowe. Pozbawiony presji czy przymusu pisania autor mógł bez problemów testować możliwości, jakie daje słowo. Nie ma tu zamykania się w jednej stylistyce, bazowania na raz wypracowanych schematach czy próby odkrywania własnego języka twórczej ekspresji. Nie ma, bo to Rojkowi niepotrzebne – on może sobie pozwolić na wiersze pisane wrażliwością. Jednocześnie proponuje teksty, które po wydobyciu z szuflady – mimo że tomiki poezji nie docierają przeważnie do szerokich kręgów odbiorców – nie przyniosą ich twórcy wstydu. Jasne, że zdarzają się i tu produkcje słabsze, jakby wymuszane przez pomysł, któremu zabrakło oszlifowania (lub pisarskiej praktyki) – ale i w nich górę biorą emocjonalne obrazy.
„Grzechy młodości” pokazują nieznane oblicze Zbyszka Rojka. Wrażliwość, na którą miejsce pozostawiłaby ewentualnie kameralna scena offu, nie estrada, oryginalność przy wykorzystywaniu ogranych motywów, wzruszenie wolne od powtarzalności i banału – a to wszystko zostało zestawione z naleciałościami ze sceny. Są w tym zbiorku wątpliwości i pytania, na które trudno znaleźć odpowiedź. Czasem jest trochę buntu, czasem próba stworzenia kabaretowej historii, podejście do zdefiniowania siebie czy reakcja na obserwowane zjawiska. Wyraźnie najlepiej czuje się jednak ten autor w lirycznych obrazkach i filozoficznych refleksjach zatrzymanych w wierszach białych. Sprzyja mu aura niedookreślenia, lekkie rozmycie konkretu i poszukiwanie sensu istnienia w lirycznych miniaturach. Ten tomik nie składa się z wydarzeń, a z pytań, chwilowych wzruszeń i niepewności – w lirykach daje się odnaleźć jedno z ciekawszych artystycznych oblicz Zbyszka Rojka.
Ten szczupły tomik zwiększa swoją objętość za sprawą poszukiwań rytmicznych: autor wiąże tu, nawet podświadomie, tekst z możliwościami kompozytora i muzyczną wyobraźnią, szuka melodyjności, powtórzeń i charakterystycznego akcentowania. „Grzechy młodości i pokuty dojrzałości” prezentują więc znane-nieznane obszary twórczości i artystycznych fascynacji Zbigniewa Rojka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz