Noir sur Blanc, Warszawa 2012.
Zwierciadło
Noir sur Blanc konsekwentnie przybliża twórczość Sławomira Mrożka kolejnym pokoleniom odbiorców. Najnowszy tom serii, „Trzy dłuższe historie”, zawiera rozbudowane, kilkudziesięciostronicowe opowiadania. Znalazły się tu „Książeczka mułów”, „Moje ukochane beznóżki” oraz „Moniza Clavier”. Jedynym kryterium doboru tekstów była ich objętość – utwory dziś już sklasyczniałe, które nie pasowały do „Krótkich, ale całych historii”, bo niepotrzebnie rozbijałyby rytm książki, trafiły teraz do jednego tomu i przez takie wyodrębnienie sporo zyskują, z uwagi na jednostajne tempo lektury.
Trzy opowiadania Mrożka oznaczają tym razem trzy różne spojrzenia na świat, trzy pomysły realizacyjne i trzy nietypowe obrazy. Dla tego autora liczy się nie tylko satyryczny komentarz, którym opatruje kolejne wydarzenia. Mrożek zwraca też uwagę na oryginalność fabuł, istnienie postaci barwnych i nietuzinkowych oraz wtrącanie bohaterów w niezwykły dla czytelników kontekst. W swoich opowiadaniach może kreować wyobraźniowe przestrzenie, łącząc je z rzeczywistością za pomocą trafnych aluzji czy intertekstualnych zabaw. W „Trzech dłuższych historiach” Mrożek nie pozostawia wątpliwości co do tego, że jest satyrykiem, dostrzega bolączki codzienności i jest w stanie wskazać wady społeczeństwa. Nieco oniryczny, niby bajkowy klimat wytwarzany przez nienaturalne czasem i zwykle mocno przerysowane okoliczności pozwala ukryć aspekty dydaktyczne, a przynajmniej przysłonić próbę piętnowania rodaków. Bo Mrożek bywa bezlitosny. Nie stosuje taryfy ulgowej wobec krytykowanych postaci, potrafi odrzeć niechlubnego bohatera z choćby cienia sympatii. Podsuwa odbiorcom lustro, w którym jednak nikt nie zobaczy siebie. Jednocześnie nikt nie stwierdzi, że Mrożek nie ma racji. Zabawny jest fakt, że satyra zaangażowana w wykonaniu tego autora zyskuje drugie życie. To, co wydawałoby się archaiczne i nieaktualne, nagle zaczyna się idealnie wpasowywać w obserwowaną codzienność. Tak jest z opowiadaniami z „Trzech dłuższych historii”.
W „Książeczce mułów” wyjście od absurdu maskuje faktyczne przesłanie. Całe opowiadanie jest bowiem dość bezpośrednią krytyką kombinatorów, chuliganów i ludzi działających na szkodę społeczeństwa. Mułolog analizuje kolejne przypadki, traktując krytykowane postacie w kategoriach obserwacji przyrodniczej. Pozory naukowości to element grania formą, ale też literackiej zabawy, którą autor funduje czytelnikom. Także bohater „Monizy Clavier” przynosi aktualny portret emigranta. W zbudowanej na bazie stereotypów opowieści znajdzie się sporo motywów, które da się odnieść do emigracji zarobkowej – ale poza nimi ciekawy okaże się kontrast między prezentowanymi światami. Z kontrastu jest też utworzone środkowe opowiadanie – zwierzenie człowieka, który postanawia inwestować w brzydkie panie, by odnosić korzyści w sferze emocjonalnej. We wszystkich tekstach uderza przenikliwość autora i zdolność do dokonywania trafnych obserwacji. Rozrywkowe formy maskują tu gorzką prawdę o ludziach. Mrożek jednocześnie gani i bawi, dzięki wyolbrzymianiu niechlubnych cech oddala wrażenie przykrości, sprawdza się jako pisarz i jako satyryk, a przy tym z wyraźnym upodobaniem kreuje rzeczywistość tak, by uzasadnić istnienie w niej tych, którzy na co dzień nie stanowią pożądanego towarzystwa. Zmienność form uprzyjemnia jeszcze lekturę tej niewielkiej książeczki – jednej z ważniejszych pozycji literatury XX wieku. Warto czytać Mrożka, by móc z dystansem spojrzeć na siebie i otoczenie. W tych trzech opowiadaniach kryją się prawdy, jak się każe, uniwersalne, niezmienne mimo upływu czasu. Mrożek sklasyczniały w dalszym ciągu sprawdza się jako komentator rzeczywistości – dzięki poczuciu humoru i lekkiej formie zyskuje wierne grono czytelników nie tylko wśród literaturoznawców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz