sobota, 30 czerwca 2012

Marta Fox: Café Plotka

Akapit Press, Łódź 2012.

Wybór

Bohaterki młodzieżowych powieści Marty Fox mają ciekawe z punktu widzenia nastoletnich odbiorczyń problemy i dylematy, a także oryginalne osobowości. Niestety mają też jedną wadę: wszystkie posługują się jednym i tym samym stylem prezentowania świata, przez co zlewają się z czasem w jedną mało wyrazistą postać. W szukaniu emocji i dziewczęcych fabuł jest autorka bardzo dobra, w prowadzeniu narracji po pewnym czasie staje się monotonna – jeden głos do opiewania kolejnych rozterek (nie tylko sercowych) młodych dam to trochę za mało. Zwłaszcza że i w dialogach specyficzny styl oddala naturalność i zaburza prawdopodobieństwo fabuły.

„Café Plotka” rozpoczyna się wyznaniem dziś wśród nastolatek raczej niemodnym: „Nie przespałam się z nim, ale mało brakowało” – zwierza się Ola, która niedługo skończy osiemnaście lat, lecz nie ma zamiaru, wzorem koleżanek, przypieczętować tego faktu utratą cnoty. Co dalej dzieje się w związku, łatwo się domyślić. Co w życiu bohaterki – już nie i tu Marta Fox po raz kolejny ucieszy odbiorczynie nietuzinkowymi pomysłami (także na kulinarne przepisy). Ola kocha teatr i swoje osiemnaste urodziny zamierza świętować w katowickim teatrze Korez (spektakl, o którym w tomie mowa, był już przecież w rzeczywistości tłem dla romantycznych zaręczyn, i to niejednokrotnie). Najpierw jednak musi znaleźć sobie partnera do uroczystego wyjścia. Tymczasem okazuje się, że ktoś bardzo jej nie lubi i zaczyna na różne sposoby nękać.

Jak większość nastolatek u Fox, Ola jest mądrą, wrażliwą i myślącą osobą. Czasem daje się ponieść emocjom, ale ostatecznie zawsze zwycięża inteligencja oraz autoironia: bohaterka więc nie przepada za wybieraniem rozwiązań, na które zdecydowałyby się zwyczajne młode dziewczyny. Przez tę swoją postawę Ola dystansuje się od rówieśników i ocenia ich nieco z góry, nie ma wsparcia w gronie przyjaciół, ale też psychicznie tego wsparcia wcale nie potrzebuje, nie obawia się ostracyzmu i niewiele w niej typowej przedstawicielki swojego pokolenia. Jej kolejne decyzje pobrzmiewają trochę sztucznie, jakby teatralnie – starannie wyreżyserowane przez autorkę bogatszą o doświadczenie życiowe i zbrojną w zestaw psychologicznych porad. To dlatego kompromitujące wpadki Ola chce tuszować kłamstwami, to dlatego decyduje się na konfrontację z rywalką. Płyną stąd ważne lekcje dla odbiorczyń, ale nie są to lekcje łatwe do zrealizowania w praktyce.

Dużo w tej powieści Katowic – z książką można bez przeszkód poruszać się po centrum, ba, można nawet poznać ludzi i sytuacje, o których Fox pisze – ale chociaż scena z tortem wciąż w pamięci widzów Letniego Ogrodu Teatralnego funkcjonuje, to dyrektor Korezu jawić się będzie zupełnie inaczej niż na kartach tej powieści, a to z uwagi na fakt, że Fox nie przeniosła na karty książki bezpośrednio niepowtarzalnej atmosfery prywatnego teatru, a przefiltrowała ją przez swój stały sposób prowadzenia narracji. Tak czy inaczej pomysł na oryginalne świętowanie urodzin mogą sobie od bohaterki wierne czytelniczki pożyczyć – a przy okazji i poznać trochę Katowic.

Zaczyna się od sceny niedoszłego seksu, lecz to zagadnienie szybko się w książce rozmywa i ustępuje miejsca kwestii nękania rówieśników oraz krzywdom, jakie wyrządzić może plotka. Marta Fox zwraca uwagę na zjawisko ważne, a przy tym nie porusza się po literackich schematach, zamiast koncentrować się na nieszczęśliwych miłościach czy wadach młodzieży, woli pokazywać intrygujące zjawiska oraz niestereotypowe podpowiedzi na wyjście obronną ręką z kryzysowych sytuacji. Całość rozgrywa się u niej na płaszczyźnie emocji, wzbogaconej o koloryt lokalny Katowic tętniących życiem i kipiących od możliwości kulturalnego spędzania wolnego czasu. A że Ola do złudzenia przypomina w sposobie wysławiania się swoje poprzedniczki z wcześniejszych powieści Marty Fox dla części odbiorczyń na pewno stanie się dużym atutem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz