Hipnotyzer albo próba zrozumienia
Znajomość reguł rządzących fotografią, doskonałe opanowanie sprzętu i programów graficznych czy doświadczenie w robieniu zdjęć to czynniki, które nie wystarczą do zdobycia uznania odbiorców. Dobry fotograf musi być nie tylko rzemieślnikiem, ale i artystą, by móc przekonać innych do własnego sposobu widzenia świata. Fotografia jak mało która dziedzina sztuki narażona jest na spłycenie – za sprawą amatorskich popisów posiadaczy aparatów cyfrowych i zwykłych pstrykaczy. W zalewie zdjęć bezmyślnych trudno znaleźć prawdziwe dzieła, kadry, które na długo zatrzymują wzrok i wywołają zachwyt, refleksję czy podziw dla ukrytego za aparatem autora.
Marcin Ryczan to jeden z tych fotografów-profesjonalistów, którzy rezygnują z komputerowych poprawek i przekształcania już utrwalonej rzeczywistości. Pracę nad kadrem rozpoczyna przed naciśnięciem spustu migawki. Do pomysłu na ujęcie dodaje odpowiednio ustawione światło, za sprawą układu linii i kolorów prowadzi odbiorców przez zamkniętą w fotografii historię. Świadomy kompozycyjnych reguł i sztuczek, każde zdjęcie wzbogaca o trudny do uchwycenia (a tym bardziej do opisania) temat niedokończonej opowieści. Chciałoby się wniknąć w kadr i stać się częścią tej przedziwnej interdyscyplinarnej narracji. Ta chęć łączy się z powracaniem do prac Ryczana: jest w jego fotografiach coś hipnotyzującego, a jednocześnie wymykającego się analizom.
Trudno powiedzieć, czy Marcin Ryczan dostrzega piękno fotografowanych obiektów, czy też je tworzy za pomocą sobie tylko znanych chwytów. Jego spojrzenie przez obiektyw nie zniekształca rzeczywistości, ale uzupełnia ją o nowe, niewidoczne przedtem interpretacje. Odbiorcy uzyskują zatem subiektywną wizję wycinka świata, lecz skłonni są bez oporów uwierzyć w słuszność pomysłów Ryczana. Dla wielu ogromnym atutem będzie również ograniczanie postprodukcji, wzmagające szczerość i czystość przekazu. Próba zrozumienia myśli twórczej tego fotografa musi zakończyć się fiaskiem – Ryczan nie proponuje bowiem po prostu poprawnych od strony technicznej prac; dzieli się z odbiorcami swoją wrażliwością i artystycznymi fascynacjami.
Nie zamyka się ten fotograf w jednej tematyce – owszem, da się wyznaczyć motywy szczególnie go inspirujące – architektura, reportaż muzyczny, samochody (daje o sobie znać asystowanie podczas sesji Bobowi Komarowi), portrety, moda – ale Ryczan wciąż stawia sobie nowe wyzwania i wykorzystuje każdą możliwość do szlifowania fotograficznego warsztatu. Fotografia produktowa staje się dla niego pretekstem do ćwiczenia w budowaniu atmosfery, reportaż – odkrywaniem nieznanych opowieści, zwierzęta szansą na wywoływanie estetycznych zachwytów. Wszystko jednak najpierw przybiera określony kształt w wyobraźni artysty, dopiero potem powtórzone zostaje przez specyficzne „widzenie” obiektywu.
Istotną rolę w pracach Marcina Ryczana odgrywa kolor. Autor nie przepada za ograniczeniami czarno-białej tonacji, nie jest też zwolennikiem komputerowego podrasowywania barw. Stara się rzetelnie odzwierciedlać odcienie widziane w naturze, co wymaga od niego więcej pracy i wysiłku, ale też zapewnia olśniewające efekty. Kolor, który nigdy nie jest tu podstawowym czy jedynym tematem, w języku fotografii Ryczana staje się wstępem do przedstawianej historii. Nie oznacza nigdy wyłącznie prostego popisu, za to idealnie wprowadza w opowieść zatrzymaną w kadrze.
Światłem fotograf buduje nastrój zdjęcia. Śledząc prace Marcina Ryczana, można odkryć, jak wiele relacji jest w stanie ten autor zasugerować, gdy decyduje się na określony, nie zawsze oczywisty dla odbiorcy sposób skierowania strumienia światła. Ryczan budzi zaufanie dzięki opanowaniu rozmaitych technik oświetleniowych i umiejętności twórczego wykorzystywania światła zastanego. Potrafi światłem malować – co wyklucza przypadkowość w uzyskiwaniu konkretnych obrazów.
Składnikiem, którego pominąć nie można, jest kadrowanie. Ryczan nie musi korzystać z kompozycyjnych podpowiedzi czy żmudnie sprawdzać układu linii i kształtów na zdjęciu. Odruchowo nadaje kadrom najwłaściwsze dla nich formy, wizja ostatecznego kształtu fotografii rodzi się razem z pomysłem i nie musi być modyfikowana – bezbłędnie wpasowuje się do całości. Ryczan wie, jaki sposób kadrowania będzie najbardziej odpowiedni, nie musi eksperymentować z formą i tracić czasu na bezproduktywne rozważania.
Wreszcie zamrażanie w kadrze opowieści służy kształtowaniu reakcji odbiorców. Do tych zdjęć chce się wracać – nie tylko dla przyjemności oglądania dobrych ujęć. Za każdym razem bowiem, nawet w najprostszych kompozycjach, można odkrywać nowe ślady pomysłów i artystycznych wizji autora. Co więcej – prace Marcina Ryczana wciąż prowokują do zadawania jednego jedynego pytania: jak on to robi, że w pozornie nieskomplikowanych obrazach skrywa tak wiele treści i estetycznych wzruszeń. W pracy jest chłodnym profesjonalistą (sam zainteresowany dopowiada, nie bez racji, że o ciepłym usposobieniu), pewnym siebie i efektów, jakie chce uzyskać. Nie stracił przy tym umiejętności zachwycania się dostrzeżonymi kadrami i fotograficznym potencjałem otoczenia. Wypadkowa tych wszystkich składników wytłumaczy może hipnotyzującą siłę zdjęć Marcina Ryczana: zarówno plenerowych, jak i tych powstających w klimatycznym katowickim studiu na Staromiejskiej (siedziba firmy Marcina Ryczana, Artfactory).
strona fotografa: http://marcinryczan.com/
fb: http://www.facebook.com/marcinryczanphotography
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz