Tolknicko 2012.
Obyczajowo inaczej
W „BeStii ujarzMionej” Anna Bartuszek przedstawiała czytelnikom siebie i swoją chorobę, ale z całego tomu najbardziej zapadały w pamięć nietknięte przez redakcję fragmenty bloga, zapiski dziewczyny, która chce cieszyć się każdą chwilą. Z czasem autorka wzięła się za tworzenie powieści obyczajowej – czytadła dla tych, którzy lubią uśmiech, witalność i energię. Tak powstał tom „Z widokiem na Mont Blanc” – historia niepokornej Black, która z uporem szuka swojego miejsca na ziemi. Anna Katarzyna Bartuszek postawiła na self-publishing, choć tak naprawdę mogłaby poczekać na przychylną opinię któregoś z wydawców i zawojować rynek literatury rozrywkowej dla młodych ludzi – zyskałaby wtedy po pierwsze lepszą promocję, po drugie – lepszą redakcję (chociaż zaledwie kilka jest miejsc, w których trzeba by wygładzić stylistykę czy usunąć powtórzenia). Bo „Zwidok”, jak określa go na swoim blogu autorka, mocno różni się od mainstreamowych propozycji wśród obyczajówek.
Bohaterką książki jest prawie trzydziestoletnia Black, Anna, dziewczyna, która cierpi na SM, ale której choroba nie przeszkadza w zwykłej egzystencji. Czytelnicy poznać mogą wycinek z życia dziewczyny, która spontanicznie podejmuje decyzje, nie boi się podejmowania odważnych kroków, dziewczyny, która zawsze reaguje bardzo emocjonalnie i która lęka się zaangażowania. Black w niczym nie przypomina typowych bohaterek popularnych czytadeł, nie ucieka od zgiełku wielkich miast, nie szuka spokoju, nie przeżywa bajkowej miłości o kopciuszkowym scenariuszu. W zamian za to bierze sprawy w swoje ręce, nie zastanawia się nad trudnymi decyzjami, a co najważniejsze – nigdy nie rezygnuje z pozytywnego myślenia. Nie zarzuca innych tanim optymizmem, ale jej wewnętrzna radość na przekór trudnościom udziela się i odbiorcom. Dziś autorki obyczajówek wolą raczej bliskie czytelniczkom stany emocjonalne i zachowania bohaterek, lubią też karmić odbiorczynie marzeniami – Bartuszek natomiast stawia na akcję i na wyraziste charaktery. Jej Black przeżywa wszystko bardzo intensywnie, ale też sama inicjuje kolejne wydarzenia. Prowadzona przez Annę Bartuszek Black nie może nigdy zrezygnować z gwałtowności i lekko szalonego trybu życia, ale dzięki temu tak łatwo ją polubić.
Ciekawa jest konstrukcja książki i przypuszczam, że nie wszyscy odbiorcy będą sobie umieli z nią poradzić. „Podejście I” poprzedza bowiem „właściwą” opowieść. To rodzaj rozbudowanego (ponad 50 stron) prologu, w którym Black w skrócie przedstawia swoje sercowe i życiowe komplikacje, dokładając do nich i wątek autotematyczny: wplata do relacji i fragmenty pisanej książki. Anna Bartuszek znajduje w ten sposób miejsce na dookreślenie bohaterki i naszkicowanie, bez psychologicznych analiz, jej portretu. W „Podejściu I” mieści się też przyczyna późniejszych działań. Kolejne rozdziały przynoszą znaczne zwolnienie narracji (nie – akcji). Odtąd mniej będzie skrótów w relacjonowaniu historii, na dłużej natomiast zatrzyma się autorka nad kolejnymi faktami z życia Black. W tej formie powieści Anna Bartuszek daje się określić jako autorka niepokorna, lubiąca zabawy tekstem i książkowe eksperymenty. Prawdopodobnie klasyczny proces wydawniczy doprowadziłby do usunięcia tych smaczków, które w „Zwidoku” spodobają się czytelnikom.
Mimo drobnych potknięć stylistycznych książkę czyta się dobrze, a nawet więcej niż dobrze – przede wszystkim ze względu na fakt, że Anna Bartuszek jest w niej naturalna. Nie ma tu sztuczności czy niezręczności w rozbudowanych dialogach, postacie zostały stworzone konsekwentnie, autorka nie ma wątpliwości, do czego dążą i na co pozwolą ich charaktery. To pomaga: skoro fabuła nie przypomina znanych i powszechnych doświadczeń odbiorców, umiejętność wykreowania wiarygodnych postaci staje się bardzo przydatna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz