Media Rodzina, Poznań 2012.
Pomysłowa krowa
Lubię takie bajki przepełnione absurdem i od początku aż do finału rozwijające się zgodnie z absurdalną, bliską dzieciom logiką. Nie ma w tej historii zbyt wiele tekstu. Nie ma też zbyt wiele treści. Nie ma precyzyjnego dookreślania sylwetek bohaterów, analizowania ich postaw i wyjaśniania motywacji. Liczy się tu tylko śmiech. Alexander Steffensmeier skupia się na jednym motywie, wątku krótkim i o burzliwym przebiegu – siła jego bajki tkwi po pierwsze w niespodziewanym kierunku rozwoju fabułki, więc i w zaskoczeniu, a po drugie – w beztroskiej zabawie i przebijającej przez tekst i rysunki radości.
Steffensmeier nie chce pouczać, rezygnuje z sensownej – to jest życiowej i naturalnej – akcji, żeby wywołać śmiech dzieci. Od początku wprowadza maluchy w atmosferę tajemniczości: bo tak właściwie nie wiadomo, co zamierza zrobić krowa Matylda. zwłaszcza że to bohaterka bardzo nietypowa: codziennie od rana wyczekująco patrzy na podwórze. Resztę sekretu sugerują ogromne ilustracje, na których z pozoru zwyczajna krowa szuka na podwórku jak najlepszego miejsca do ukrycia się. Dlaczego to robi? Autor wszystko wyjaśni w dość ekspresyjnym stylu, pełnym dowcipów, krzyków i nowych niespodzianek. Krowa Matylda na dość krótko pojawia się w egzystencji i świadomości odbiorców – będzie to jednak obecność na tyle intensywna i wyrazista, że wiele maluchów tę właśnie, pełną emocji bajkę wybierze na swoją ulubioną historyjkę…
„Krowa Matylda na czatach” ma wszystko, czego potrzebuje lektura dla najmłodszych. Po pierwsze – znaną i swojską bohaterkę, która jednak nie zachowa się zgodnie z przewidywaniami. Krowa ma charakterek i bujną wyobraźnię – i widać to już po jednej anegdotycznej opowiastce. Po drugie, Matylda rozbawi każdego do łez – a to wartość, którą pogardzić nie wolno. W odróżnieniu od postaci, które uczą lub dają dobry przykład, przez co mogą stać się nie do zniesienia, Matylda wie, co chciałaby osiągnąć – choć nie jest to powszechne czy popularne marzenie. Po trzecie, Steffensmeier włącza do tekstu całą paletę emocji. Jest tu radość, oczekiwanie, ciekawość, lekki strach, zdziwienie, złość i rozczarowanie, szczęście i radosna niepewność. Z każdą stroną pojawiają się nowe uczucia, zaakcentowane w konkretnej akcji.
Ta opowieść jest niemal pozbawiona słów. Steffensmeier jedynie zarysowuje wydarzenia słowem (jedyne, czego nie skraca, to wypowiedzi bohaterów), resztę pozostawia swoim bardzo dowcipnym rysunkom. Z nich dopiero dzieci dowiedzą się czegoś o krowie Matyldzie: jej niesforność poznają po minie, pomysłowość – dzięki poszukiwanym na podwórzu kryjówkom. To obrazy przejmują tu faktyczną narrację, autor przemawia do maluchów językiem rysunków, ale porozumienie znajdzie i z dorosłymi, którym poświęcenie kilku minut na zapoznanie się z całością tomu zaowocuje szybką poprawą humoru. Satyryczne ilustracje mają dodatkowo wszelkie atuty grafik dla najmłodszych – rzucające się w oczy i nasycone kolory nadają opowieści ciepła, kreska – charakteru.
„Krowa Matylda na czatach” śmieszy do łez za sprawą pomysłu oraz wykonania – zarówno w sferze tekstu jak i ilustracji. To bajka, o której trudno będzie zapomnieć, ciekawa i błyskawiczna, a przy tym komiczna, kolorowa, bogata w różnorodne a nieschematyczne emocje. Autor udowadnia, że można stworzyć bajkę opartą na absurdzie i wolną od dydaktycznych naleciałości, a przy tym wartą polecenia. Krowa Matylda przebojem wkracza na rynek literatury dziecięcej – i mam nadzieję, że na tym tomie nie skończą się jej przygody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz