Nasza Księgarnia, Warszawa 2012.
Brat Karolka
Koszmarny Karolek znalazł w rodzimej literaturze rywala. Okropny Maciuś, zdaniem wydawców, bije Koszmarnego Karolka na głowę. I naprawdę nie są to czcze przechwałki, tym razem można powiedzieć, że uczeń przerósł mistrza. W dodatku jeśli Koszmarny Karolek czasami budzi sprzeciw rodziców, bo Francesca Simon niespecjalnie dba o zdanie dorosłych, uznając, że nie da się pogodzić interesów tych dwóch grup, o tyle Okropny Maciuś przypadnie do gustu jednym i drugim. I, co najdziwniejsze, wcale nie straci w oczach maluchów, jako prawdziwy łobuz – i twórca najbardziej oryginalnych pomysłów. Małgorzata Strękowska-Zaremba, autorka sprawdzona i doświadczona w literaturze czwartej, wykorzystała pomysł ze znanej serii, przerobiła go, dostosowując do tradycji polskich opowieści dla dzieci i na bazie kreatywnego pastiszu zaproponowała tomik, którego jedynym mankamentem według krytyków będzie wtórność motywu niesfornego dziecka.
O ile Koszmarny Karolek poza swoją koszmarnością nie ma wyraźniejszego pomysłu na funkcjonowanie w codzienności, o tyle Okropny Maciuś taki pomysł posiada i całkiem udanie wciela w życie. Maciuś bowiem chce być piratem i dość konsekwentnie realizuje pirackie ideały. Problem w tym, że rodzice Maciusia nie są bierni i bezradni jak rodzice Karolka. Potrafią ukarać synka. Mama zatrudnia nawet Namolną Nianię, bo ze względu na pracę nie może sobie pozwolić na czynność wobec potomka. Namolna Niania to kolejny wróg ze świata dorosłych – zwłaszcza że planuje utemperować dziecko i zachowuje się z punktu widzenia kilkulatka mocno podejrzanie. Okropny Maciuś musi wypracować odpowiednią strategię działania, by pozbyć się Namolnej Niani lub przekonać ją, że jest naprawdę okropny. Jednak zwycięstwo coraz bardziej się oddala…
Choć porównania między obiema autorkami są nieuniknione, a Strękowska-Zaremba na szczęście przyznaje się do inspiracji Karolkiem, realizuje swój tekst z większym rozmachem. Nie chodzi tu o objętość czy sposób prowadzenia narracji, chociaż książka jest rzeczywiście minipowieścią a nie rozbudowanym opowiadaniem – i zawiera całą serię przygód, a o kreatywność w wymyślaniu wydarzeń. Tutaj zabawy w zerówce nie polegają tylko na przedrzeźnianiu się i wymyślaniu złośliwości, a przynoszą rozbudowane gry, na przykład w ukrywanie się (także w stroju koleżanki). Dzieci kłócą się wprawdzie i krytykują nawzajem, ale mają też sporo atrakcyjnych zajęć. Wizerunek Maciusia pirata poprawia też jego zachowanie w stosunku do malutkiej siostrzyczki Michasi, która bez przerwy chce buzi od swojego okropnego brata. Namolna Niania nie przypomina zarozumiałych superniań – wrogów nazbyt żywych dzieci. A rodzice nie załamują rąk nad potomkiem, za to znajdują sposoby na wygrywanie z nim walk. W tomie – pierwszym z cyklu – „Okropny Maciuś i Namolna Niania” dzieje się bardzo dużo, a akcja rozwija się w nieprzewidzianych przez maluchy kierunkach, często zaskakuje i dostarcza rozrywki.
Okropny Maciuś nie jest z gruntu zły, ale ponieważ chce być szefem piratów, nie może sobie pozwolić na bycie grzecznym. To element jego kreacji, narzucony niemal pomysł na istnienie. Ale dzięki temu przygody Maciusia dają się odczytywać przez pryzmat zabawy i wpływu wyobraźni na rozwój malucha. Okropny Maciuś prawie nigdy nie wychodzi z roli, a to oznacza, że może przenosić elementy zrodzone z fantazji na codzienność.
W narracji Strękowska-Zaremba także nawiązuje do stylu Simon, zwłaszcza w powiązaniu cech i zachowań bohaterów z ich imionami. Wybiera proste zdania, żeby kilkulatki nie miały problemów z samodzielnym czytaniem (w końcu zakazany owoc smakuje najlepiej). Tworzy krótkie rozdziały, powiązane pirackimi marzeniami Maciusia: to nie pojedyncze przygody, ale cała opowieść o doświadczeniach chłopca, który ze względu na swoje pomysły często wpada w niegroźne tarapaty. Autorka rzeczywiście boje na głowę oryginał – przede wszystkim dlatego, że poza uwodzącym dzieci pomysłem, potrafi też bezbłędnie opowiadać o świecie swojego bohatera. Francesca Simon mogłaby się uczyć od Strękowskiej-Zaremby przedstawiania akcji, która w równym stopniu czerpie z codzienności co z wyobraźni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz