Prószyński i S-ka, Warszawa 2012.
Zabawki ze śmieci
Przeglądanie tej książki nie będzie raczej zachwycać i przyciągać uwagi, może poza kilkoma propozycjami. Na zdjęciach pojawiają się bowiem nieupiększane prace, najczęściej wyglądające jak przygotowane przez dzieci (dla których w końcu jest ten zestaw pomysłów), wykonane z surowców wtórnych i przedmiotów, które tom ratuje na moment od śmietnika. Estetycznych zachwytów fotografie nie przyniosą. Ale w książce „Coś z niczego” wcale nie chodzi o wysoką jakość ekologicznych zabawek, a o czas spędzony z maluchami i kształtowanie ekologicznych postaw.
Surowcem do wytwarzania zabawek, które proponują Izabela Górnicka-Zdziech oraz Paweł Chrzanowski, są przeważnie plastikowe butelki, stare gazety, kartki zadrukowane z jednej strony lub materiały znalezione na spacerze: szyszki, kamienie, glina, kawałki gałęzi czy wiązka trawy. Do tego dochodzi ekologiczny klej i farby, które pozwalają ozdobić dzieła. Z niepotrzebnych butelek można zrobić kręgle czy węża ogrodowego, z jednorazowych reklamówek labirynt w ogrodzie, z rolek po papierze toaletowym kwiatki, a z papierków po cukierkach „ozdobę” lampy. Dla większości dorosłych śmieci po przetworzeniu pozostaną śmieciami i z pewnością nie będą prawdziwymi upiększaczami otoczenia. Dzieciom jednak dostarczą sporo zabawy i przyniosą miłe urozmaicenie zwykłych plastycznych zajęć. Reszty dokona wyobraźnia. Zabawki z takich surowców mają całkiem sporo zalet – są tanie, łatwe do wykonania nawet przez niewprawne maluchy i nie żal, gdy się zniszczą podczas intensywnego użytkowania. Część zresztą przeznaczona jest do różnych sportowych rozgrywek, trudniej z tymi, które w założeniu mają dekorować pokój. Co w dziecięcych oczach wygląda na skarb, nie musi być takie naprawdę – jednak radość przy wykonywaniu kolejnych przedmiotów, zwłaszcza gdy w zabawie towarzyszyć będą rodzice.
Zamiast bez przerwy malować, rysować czy lepić z plasteliny, można rozwijać wyobraźnię na wiele różnych sposobów. Wydaje się, że temu właśnie służy publikacja „Coś z niczego” – poza przypominaniem o znaczeniu ekologii, psychotest zamieszczony na początku książki przestrzega przed postawą ekoterrorysty. Ma za to utwierdzić w przekonaniu zwolenników dbania o środowisko, a także nakłonić do podobnych decyzji nieprzekonanych. Dlatego też w całej książce wiele jest ciekawostek ekologicznych, krótkich informacji, które pełnią funkcję argumentów.
55 ekozabaw to nie tylko zdjęcia. Każdy pomysł rozpisany jest na potrzebne materiały oraz sposób wykonania, ponadto od czasu do czasu autorzy wyjaśniają, jakie znaczenie dla rozwoju dziecka będzie miała konkretna zabawa. Poza rozwijaniem plastycznych zdolności malucha, książka uczy i kreatywności – ekozabawy mogą być przecież punktem wyjścia do dalszych twórczych poszukiwań. Dostarcza przyjemności nie z faktu posiadania określonych przedmiotów, ale – z umiejętności ich samodzielnego stworzenia. Chociaż kręgle z butelek nie będą się prezentować tak dobrze jak kupione w sklepie zabawkami, dostarczą więcej rozrywki – bo przecież za taką uznać należy cały proces ich przygotowywania i ozdabiania.
Górnicka-Zdziech i Chrzanowski obok zabaw już znanych proponują zupełnie nowe i wymyślne czasem produkcje (zaliczyć do nich można polarnego jeża). Z niepotrzebnych a obecnych w każdym domu przedmiotów można będzie tworzyć całe zestawy sympatycznych zwierząt, na bazie jednych podpowiedzi da się wypracowywać własne modele, a to oznacza, że zabawa trwać będzie długo. I zaowocuje nie tylko gotowością do dbania o środowisko, a również rozwijaną konsekwentnie pomysłowością malucha.
Dziękuję za tak wnikliwe zapoznanie się z książką i uwagi.
OdpowiedzUsuńPolecam inne moje pozycje, niekoniecznie ekologiczne...
Współautorka:)