niedziela, 27 maja 2012

Di Hodges: 501 zabaw bez telewizora

Wilga, Warszawa 2012.

Rozrywka na najwyższym poziomie

Czytam tę publikację, choć nie do klasycznego toku lektury jest przeznaczona – i czytam z podziwem, a i z lekką tęsknotą za dzieciństwem. Bo „501 zabaw bez telewizora” to gwarancja nieustającej rozrywki, twórczej i ciekawej. Ta ogromna księga mieści w sobie propozycje zadań do wykonywania w domu i na świeżym powietrzu, zajęć plastycznych, doświadczeń naukowych i kulinarnych, ćwiczeń umysłowych i zręcznościowych oraz edukacji muzycznej. Autorka, Di Hodges, gromadziła i sprawdzała pomysły podczas dwóch dekad pracy z przedszkolakami, wiele rozwiązań przetestowała też na swoim synu i jego kolegach. Ale książka „501 zabaw bez telewizora” to przede wszystkim nieoceniona pomoc dla rodziców, którzy muszą pociechom zorganizować wolny czas. Bez względu na to, czy to opieka nad cudzymi (na przykład podczas przyjęcia urodzinowego) czy własnymi dziećmi – dorośli znajdą w tomie zestaw zadań, które uprzyjemnią maluchom egzystencję.

Wszystkie zabawy potraktowała autorka jak przepisy kulinarne. Przy każdym zadaniu pojawia się krótka charakterystyka bądź opis umiejętności rozwijanych w ten sposób, następnie lista potrzebnych „składników” (czasem znajdują się w tym punkcie jedynie dzieci i wolny czas, co też świadczy o dowcipie autorki). Część „Jak to zrobić” zawiera opis działań – to ważne, bo Hodges niekiedy przytacza zabawy zapomniane lub też nieznane, nie trzeba więc żadnego doświadczenia, by móc korzystać z tej książki. A korzystać naprawdę warto. Wiele razy autorka pokazuje, jak uzyskać coś z niczego, jak bez ponoszenia dodatkowych kosztów urozmaicać zabawy dziecka i jak odkryć przed nim niezwykły świat wyobraźni. Nie oszukujmy się – z wielu rozrywek skorzystają też sami rodzice, by pod pretekstem zabawy z maluchem na chwilę oderwać się od codziennych trosk. Także ci zapracowani i zabiegani dorośli dzięki podpowiedziom Hodges zyskają czas dla siebie. Autorka stosuje zresztą cały system symboli, by szybko można było sprawdzić, czy dana zabawa wymaga ich uczestnictwa i nadzoru.

Cieszy w tej książce różnorodność zajęć. Zamiast modyfikować istniejące i popularne gry, autorka tworzy własne, proponuje zabawy oryginalne i rozwijające rozmaite umiejętności u maluchów. Najprostsze rozrywki, które z reguły przychodzą do głowy, gdy trzeba zająć czymś znudzone dziecko, tu nie mają racji bytu, każda zabawa staje się prawdziwą przygodą i podsyca wyobraźnię. W oczach dzieci dorośli mogą okazać się wszystkowiedzącymi czarodziejami, posiadającymi w dodatku serię niezawodnych sposobów na nudę.

Książka wydana została jak kołonotatnik: kartki połączone sprężyną sprawiają, że tom nie zamknie się nagle w trakcie korzystania z niego. Wprowadzone zostały również zakładki, dzięki którym łatwiej szybko dotrzeć do konkretnego rodzaju zabaw – zaproponowany tu podział dobrze się sprawdza. Zwraca uwagę niezwykłe jak na takie publikacje zagęszczenie tekstu: nie ma tu mowy o niewykorzystanym miejscu czy o sztucznym rozdmuchiwaniu treści. Całość ozdabiają drobne rysunki o wartości poznawczej – to często poglądowe ilustracje. Nie pojawiają się obowiązkowo przy każdej grze. Pomijając proste obrazki, na tych przedstawiających „akcję” uaktywnia się rysunkowy dowcip, co spodoba się odbiorcom książki – i maluchom, które mogą potraktować czarno-białe rysunki jako kolorowanki.

Dziś najłatwiej jest posadzić dziecko przed telewizorem lub komputerem i nie interesować się więcej jego rozrywkami. Takie podejście jednak nie ułatwi maluchowi życia w przyszłości – a także nie zapewni mu przyjemnych wspomnień. Z książką „501 zabaw bez telewizora” dzieciństwo zyskuje na nowo smak najlepszej rozrywki. Ten tom jest dobrą inwestycją – to pozycja obowiązkowa dla wszystkich, którzy chcą dobra dzieci.

2 komentarze:

  1. Mój synek jeszcze trochę za mały, ale książka na pewno interesująca i ciekawa jestem tych zabaw. Zresztą nie mogę się doczekać, kiedy będzie już można bardziej twórczo spędzać razem czas :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja żałuję, że czegoś takiego nie było, kiedy bawiliśmy się w dzieciństwie przed blokami. Przydałoby się... :)

    OdpowiedzUsuń