Kowalski Pro-Media, Katowice 2012.
Sarkazm na estradzie
Naprawdę trudno czyta się tę książkę… Niby „Satyrą pisane”, a z każdą stroną pojawia się znana melodia i człowiek mimowolnie zaczyna nucić kolejną piosenkę zespołu Kaczki z Nowej Paczki. Kiedy już wydaje się, że nadejdzie spokój, nadchodzi czas na aneks z parodiami i pastiszami – a to oznacza drugą serię lekturowego podśpiewywania, bo Andrzej Zb. Brzozowski potrafi tworzyć własne wersje znanych przebojów, nadając im nowe, przewrotne sensy i ozdabiając pomysły satyrycznymi skojarzeniami. I jak tu po prostu czytać? Nie da się. Zaczynam zazdrościć tym, którzy w „Satyrą pisane” zobaczą same teksty i nie ochrypną przy czytaniu. O ile tacy się znajdą…
Tomik gromadzi wybrane piosenki z lat 1976–2011, a ponieważ nie jest to wydanie krytyczne, młodsi odbiorcy będą musieli trochę się postarać, żeby wychwycić i rozszyfrować część politycznych aluzji i rozwiązań przez Brzozowskiego stosowanych. Cała zabawa polega na tym, że autor bardzo często wplata do tekstów nawiązania do codzienności społeczno-politycznej (choć nigdy w wymiarze mikro) i bez znajomości kontekstu lektura pełna być nie może. Obok satyry agitacyjnej jednak Andrzej Brzozowski sięga i po mniej zaangażowane pomysły. Nigdy nie rezygnuje z kąśliwego humoru, wybiera tematy bliskie codziennego życia i dylematów zwykłego zjadacza chleba. Przeciętny człowiek w tych wierszach może tylko marzyć o lepszym bycie, przeciwko sobie ma całą armię polityków. Nie skarży się, ale obserwuje świat i rejestruje jego drobne uciążliwości.
W tomie „Satyrą pisane” zwraca uwagę przede wszystkim silne nastawienie na prezentowanie tekstów. Utwory konstruowane na potrzeby estrady charakteryzują się wyrazistymi historiami (czasem są to po prostu dowcipy ujęte w piosenkowy kształt) i dopiero w ich zakończeniach pojawiają się mocne a niespodziewane akcenty, nadające całości sens komentarza do otoczenia, środowiska czy polityki – także tej postrzeganej przez pryzmat stereotypów. Co ciekawe, w wielu utworach da się znaleźć spostrzeżenia pasujące także do dzisiejszych czasów, sprawdzające się mimo zmian. Celne obserwacje współgrają tutaj ze zmysłem ironii – Brzozowski nie bawi się w delikatne strofowanie, wybiera satyrę momentami złośliwą (ale nie przesyconą jadem), sięga po sarkazm i chętnie wytyka błędy. A przy tym nieobce mu są intertekstualne zabawy i budowanie w piosenkach określonych nastrojów. Przy całym nastawieniu na opowiadanie historii z puentą, da się w książce zaobserwować to, co na scenie i płytach rozmywa się przy estradowych żartach: granie atmosferą i klimatem poszczególnych opowieści. Ta tendencja zatraca się w połączeniu z muzyką i interpretacjami Kaczek – ale w „Satyrą pisane” jest widoczna i stanowi niespodziankę dla odbiorców. Nagle uwidacznia się bowiem całkiem pokaźna ilość odcieni satyry zaangażowanej. To już nie tylko twórczość dla kabaretu piosenki, ale i przegląd możliwości pisarsko-satyrycznych autora.
Lekka forma i nastawienie na rozbawianie ludzi nie wykluczają się wcale z gęstością tekstów – Brzozowski momentami skłania się raczej ku działalności artystycznej bardów, wybiera wersy do granic możliwości wypełnione treścią, nie podporządkowuj się wymogom rytmu, rządzi i panuje nad słowem. Żeby nie przytłoczyć odbiorców ogromem znaczeń i zakodowanych przesłań, chętnie wykorzystuje rymy – doskonale świadomy wymogów scenicznej twórczości staje się więc Andrzej Zb. Brzozowski satyrykiem wprawnym w zanikającej dziś umiejętności pisania zaangażowanych satyrycznych piosenek dla masowego odbiorcy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz