Prószyński i S-ka, Warszawa 2011.
Powrót do Paryża
Kto zatęsknił za przygodami Agnieszki i Ewki, przyjaciółek, które z szarego PRL-u wyjechały do pracy do Paryża, może spotkać się z nimi raz jeszcze, znowu w opowieści ciepłej i ciekawej, napisanej w stylu, który przynosi relaks i wytchnienie, a przy okazji budzi sympatię dla bohaterek i części ich paryskich przyjaciół. Ewa Grocholska dobrze wie, jak napisać niebanalną powieść obyczajową z posmakiem kryminału. „Paryski spadek” to rozrywkowa historia, którą można się delektować – i do której chętnie się wraca.
W cztery lata po wydarzeniach przedstawionych w „Paryskiej pokojówce” Ewka mieszka w Stanach i układa sobie tam życie. Agnieszka została w Polsce i boryka się ze zwykłymi trudnościami: brakiem papieru toaletowego, kolejkami czy kłótniami o cytryny. Nagle dostaje wiadomość od Mariana, paryskiego opiekuna i oddanego przyjaciela: dziewczyny są potrzebne w Paryżu, by do końca doprowadzić sprawę spadku po Napoleonie. Dziedziczą po nim małą mansardę i… cały zestaw zagadek. Kloszard, którego opowieści wysłuchiwały kiedyś bohaterki, nie żyje, ale wbrew przekonaniom policji nie popełnił samobójstwa. Za jego śmiercią kryje się zbyt wiele pytań i tajemnic. Agnieszka porzuca swoje bezbarwne troski i udaje się do Francji.
Ewa Grocholska Paryż opisuje dużo lepiej niż egzystencję w Polsce. W jej ujęciu paryskie doświadczenia pobrzmiewają świątecznie, radość widać tu w każdym kroku bohaterki i w każdym kęsie pysznego jedzenia. Przyziemne troski znikają, pozostaje tylko detektywistyczna i niespodziewana praca, która w połączeniu z bajkowym wręcz miastem daje poczucie wolności i szczęścia. W ujęciu Grocholskiej Paryż pozostaje ziemskim rajem, miejscem, w którym chciałoby się żyć – i tej idyllicznej atmosfery nie przegna ani mroczna przeszłość, ani co pewien czas wtrącane informacje o sytuacji politycznej w kraju, ani wreszcie niepewność bohaterki co do ludzi, którym można zaufać. Agnieszka może czasem czuć się samotna – czytelnicy jednak zachwycą się życiową alternatywą stawianą przed miłą bohaterką. Paryska przygoda Agnieszki pozwala oderwać się od codzienności i zastanawiać się, co by było, gdyby…
W sielską atmosferę Grocholska bardzo umiejętnie wplata elementy grozy: na tyle silne, by zaintrygować odbiorców i wywołać dreszcz emocji, a jednocześnie tak słabe, by nie przyćmiły radości z przebywania w Paryżu. Trochę w pewnych momentach autorka przypomina powieści Joanny Chmielewskiej z najlepszych czasów, tak samo wykorzystuje postać lekko naiwnej i nie wystraszonej młodej kobiety, gotowej zaryzykować dla rozwiązania zagadki, tak samo też ozdabia fabułę odrobiną romansu – płomiennego i pozbawionego wyrzutów sumienia. Tyle tylko, że w „Paryskim spadku” motywacją do takich zachowań staje się całkowita zmiana środowiska, ucieczka od codzienności a nie imitowanie tej codzienności.
Chociaż moda na powieści obyczajowe nawiązujące do czasów PRL-u jeszcze się nie skończyła, coraz mniej jest książek, które przedstawiają ów okres przekonująco a jednocześnie nieschematycznie. Grocholska od PRL-u się odrywa, choć i w nim znajduje wątki oryginalne lub specyficzne, więc i niewyeksploatowane – ale w całej jej powieści (dokładniej mówiąc – w obu) daje się wyczuć pisarska pewność siebie, nawiązywanie do własnych przeżyć wyraźnie pomaga w konstruowaniu całości.
„Paryski spadek” czyta się przede wszystkim dla przyjemności. Na dobrą sprawę czytelnikom szybko robi się wszystko jedno, jaki kierunek działań obierze bohaterka: ważne, że mogą uczestniczyć w beztroskim zwiedzaniu Paryża. Nie dosięgają ich problemy – zwłaszcza że te, które spotkają bohaterkę, mają raczej niecodzienny charakter i nie wpływają na pogarszanie samopoczucia odbiorców. Całość napisana jest lekko – tak, że „Paryski spadek” spełnia wszystkie wymagania, jakie stawia się przed powieściami rozrywkowymi. Nie przeważa tu ani romans, ani kryminał – autorka znalazła właściwe proporcje, by opisać perypetie sympatycznej bohaterki – to procentuje w lekturze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz