Nasza Księgarnia, Warszawa 2012 (wyd. II).
Lekarz smoków
Alice Rosalie Reystone motywami fantasy bawi się w odkrywczy czasami sposób, tworzy świat, do którego sama chętnie zagląda i buduje historię, z której ucieszą się nie tylko nastolatki. W odróżnieniu od standardowych masówek z tego gatunku, u Reystone bohaterką nie jest dojrzewająca właśnie postać a dorosła kobieta po przejściach, matka ośmioletniej dziewczynki i lekarz weterynarii, Ariel. Okazuje się, że kobieta jest bardzo potrzebna w równoległym świecie, jako ekspert od zdrowia smoków. Ariel musi przejść do nieznanej krainy (co czyni nawet chętnie, zwłaszcza że w znanej nerwy psuje jej agresywny były mąż) i zagłębić się w lekturze magicznych ksiąg: w końcu nie ma pojęcia, jak leczyć smoki, a nie chce im zaszkodzić. Szybko odkrywa, że posiada rozmaite tajemnicze moce, z których istnienia dotąd nie zdawała sobie sprawy – a jej magia jest potężna. Spotyka też mężczyznę, na którym bardzo jej zależy. Tymczasem sama musi przebierać się za mężczyznę, by swoją płcią nie urazić wrażliwych smoków i jeszcze bardziej wrażliwych oficerów.
Zwykle scenariusze w nastoletnich powieściach fantasy są do siebie mocno podobne: niepełnoletni jeszcze bohater, by dowieść swojej wartości, musi wyruszyć na pełną niebezpieczeństw wyprawę, w trakcie której sprawdza własne umiejętności i przygotowanie do dorosłego życia, kształtuje charakter i dojrzewa. Dodatkowo przeważnie pojawia się i wątek miłosny, również w wersji klasycznej – to jest napotykające na przeszkody uczucie musi być w końcu sfinalizowane seksem, który dopełnia procesu dojrzewania. Reystone wybiera inną drogę, a może to zrobić dzięki powołaniu do życia bohaterki bardziej doświadczonej niż większość jej książkowych kolegów. Ariel nie musi sobie nic udowadniać, ani sprawdzać siebie w nowych warunkach. Zmienia światy dość płynnie. Owszem, musi pilnować się, by nie popełniać gaf, ale jej zadanie polega przede wszystkim na aklimatyzacji. Z racji tego, że kobieta nie do końca świadoma jest reguł rządzących nową przestrzenią, Reystone zyskuje płaszczyznę do wypełnienia humorem. Także w sferze emocji bohaterka nie zachowuje się już jak rozentuzjazmowana nastolatka, chociaż oczywiście nie w pełni panuje nad uczuciami. Więcej: tym razem nie seksualne pożądanie staje się motorem działań, mimo że autorka nie odmówiła sobie odmalowania paru dowcipnych scen z przyszłymi kochankami w krępujących sytuacjach. Ludzie, którzy pierwszy raz mają już dawno za sobą, inaczej traktują miłość – w tym wątku powieść Reystone przynosi miłe odświeżenie.
Nie da się porzucić wrażenia, że to powieść kobieca. Autorka nie przepada za scenami batalistycznymi, unika zbytecznego rozlewu krwi i konfrontacji z wrogami, woli ćwiczyć umysły postaci na trudnych do przejścia labiryntach-pułapkach, przywodząc niekiedy na myśl strategiczne gry komputerowe. Kobieca jest tu też troska o oswojenie płaszczyzny fantazji, cała próba przystosowania się bohaterki do obcej jej rzeczywistości. A także perfekcja w kreowaniu tej rzeczywistości w detalach – udane próby podporządkowania sobie sfery fantasy przekładają się na dobrą lekturę nie tylko dla nastoletnich odbiorców. W „Dziewiątym magu” przejrzeć się będą mogli również dorośli.
Polska pisarka nie dba wcale o aurę baśniowości w sferze narracji. W jej opowieści – pierwszej (wznowionej i poprawionej) części trylogii – do języka wkrada się realizm. Zamiast upajać się brzmieniami, co często wykorzystują pisarze – reprezentanci gatunku – Reystone woli wsączać do relacji kolokwialność i potocyzmy, żeby unormalnić stworzony przez siebie świat. „Dziewiąty mag” nie potrzebuje więcej zabiegów uwiarygodniających, bo podstawowa część historii rozgrywa się na planie intensywnych uczuć i przeżyć bohaterów – te natomiast nie potrzebują przekładu. Cieszy u Reystone celowość spostrzeżeń i umiejętne budowanie interpersonalnych kontaktów. Bohaterowie z krwi i kości dobrze czują się w alternatywnym świecie – a przecież o to chodzi w opowieści, która ma wciągać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz