wtorek, 17 kwietnia 2012

Joanna Fabicka: Świńskim truchtem

W.A.B., Warszawa 2012 (wydanie II).

Kataklizm obyczajowy

Dla Fabickiej nie ma tematów tabu. Nie ma też kwestii wywołujących zażenowanie. Młodzieżowa historia o Rudolfie Gąbczaku zawiera więcej kontrowersyjnych scen niż połowa dorosłej literatury rozrywkowej razem wzięta. Ale w końcu za to całą serię pokochały zarówno nastolatki jak i ich rodzice, których Fabicka kusi niezapomnianym stylem narracji i odwagą w kreowaniu kolejnych sytuacji. Zwariowana rodzina zapewnia nastolatkowi, którego czekają wkrótce egzaminy gimnazjalne, maksimum wrażeń i ekstremalnych doznań. Wprawdzie ojciec zakończył już swój romans, za to matka w dalszym ciągu – jak na karykaturalizowaną, wojującą i rozwrzeszczaną feministkę przystało – zakłóca spokój domowego ogniska. Babcia straciła tożsamość i odgrywa kolejne aktorki z czasów swojej młodości, a do domu sprowadzają się jeszcze rodzice Gonza. Tylko że piękna szwagierka przeżyje wielki dramat, gdy starszy brat Rudolfa zacznie romansować z trzeciorzędną aktorką, Kasicą Łasicą. Tu nie ma mowy o normalności – chociaż Rudolfa nękają normalne kłopoty nastoletnich młodzieńców, to jednak zostają one wyolbrzymione i rozdmuchane do rozmiarów, których nikt by się nie spodziewał.

„Świńskim truchtem” to druga część przygód Rudolfa. Ostrzejsza niż pierwsza (poza wszystkim innym – autorka przestaje chronić przed codziennymi wariactwami kilkuletnie dziecko: Gonzo staje się świadomym uczestnikiem kłótni rodziców i niezbyt szczęśliwego romansu ojca, sam zaczyna też walczyć z rozbijającą szczęście Kasicą). Pełna jest także ta powieść odwołań do rzeczywistości: Joanna Fabicka rozbudowuje warstwę satyryczną i wykazuje się trafnością spostrzeżeń, a i agitacją, która dzisiaj nie ma już żadnego znaczenia, poza tym, że widać wyraźnie jej mechanizmy – zbliża się bowiem referendum w sprawie Unii Europejskiej i Rudolf z przyjaciółmi zabiera się do zachęcania opornego społeczeństwa, by dokonało jedynego właściwego wyboru. Pierwsze wydanie książki, z 2004 roku, przynosiło zatem dodatkową, publicystyczną płaszczyznę lekturową. Dzisiaj to jedynie świadectwo minionych wydarzeń, a i mód w tekstach.

Nie zmienia się natomiast wiele w kreacji Rudolfa. Chłopak dalej wykazuje się nadprzeciętnym talentem do wpadania w tarapaty. Jeśli tylko ma możliwość zrobienia czegoś, co będzie miało przykre konsekwencje, zrobi to. Jednocześnie ten nieudacznik ma wyjątkowo wysokie mniemanie o sobie, postrzega siebie jako jedynego normalnego w całym towarzystwie. To z jego codziennych zapisków dowiadujemy się o wszystkim, więc Rudolf zdradza też sporą inteligencję, zakorzenioną w zmyśle ironii. Tyle tylko, że na co dzień nie wykorzystuje jej w praktyce, więc powinno pojawić się tu wrażenie dysonansu. Nie pojawia się z uwagi na błyskotliwą i błyskawiczną narrację. Joanna Fabicka nie daje czasu na wytchnienie, mnoży wydarzenia i prowadzi energicznie opowieść. Dostarcza czytelnikom właściwie ekstrakt fabuły, gdyby rozcieńczyć tę powieść, materiału wystarczyłoby na kilka samodzielnych historii. Książka kipi od pomysłów – przede wszystkim dzięki temu, że autorka stawia na przerysowany i nierealny świat. Bogactwo wydarzeń jest tu naturalnym następstwem rozszalałego, żywiołowego stylu opowiadania. Bohaterowie, którzy nie są traktowani przez autorkę na serio, nie wywołują współczucia, więc i nie muszą być chronieni. Prawdopodobieństwo sytuacji kompletnie się nie liczy, bo rozrywki dostarcza tutaj nie imitowanie zwyczajnego życia, a sposób prezentowania codzienności wymykającej się spod kontroli. Od Joanny Fabickiej nie oczekuje się tego, by przedstawiała normalny świat i zwyczajnych bohaterów. Tu istotne są metody wprawiania w ruch dziwnego ale sympatycznego światka, w którym zestawienie oryginalnych charakterów stanowi podstawową wartość. „Świńskim truchtem” nie jest ugrzecznioną czy monotonną opowieścią – i jako taka właśnie podbija serca czytelników.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz