środa, 18 kwietnia 2012

Piers Anthony: Xanth. Zaklęcie dla Cameleon

Nasza Księgarnia, Warszawa 2012.

Czar magii

Ponieważ trwa moda na opowieści z gatunku fantasy, Nasza Księgarnia przypomina bestsellerową serię „Xanth”, zbiór obszernych i apetycznych historii sprzed kilku dekad. Przekona tym do siebie zarówno czytelników tęskniących za klimatami Narnii, jak i nowych odbiorców poszukujących idealnych reprezentacji gatunku. Pierwszy tom cyklu w nowym przekładzie (Paweł Kruk), czyli „Zaklęcie dla Cameleon” stanowi wyzwanie rzucone dzisiejszym powieściom dla masowego odbiorcy. Tylko z tej części autorzy spod znaku literatury pop byliby w stanie wykroić fabuły do kilku książek – mniej wymagających, pustawych i przetrzebionych lektur.

Piers Anthony proponuje fabułę gęstą i precyzyjnie stworzony powieściowy świat. Xanth to kraina, w której każdy obdarzony jest jakąś magiczną umiejętnością – nawet jeśli owa umiejętność nie przydaje się specjalnie w codziennym życiu. Doszło do tego, że brak magicznej zdolności wyklucza ze społeczności Xanthu. W związku z czym Bink, młody, silny i przystojny bohater, ma spory problem. Nie odkrył jeszcze swojego talentu, a zbliżają się jego dwudzieste piąte urodziny. Choć chciałby już ożenić się z ukochaną Sabriną, nie może narażać dziewczyny na wygnanie i tułaczkę. Podejmuje się zatem trudnego zadania: wyprawia się do osoby, która może pomóc mu odkryć dar. Piers Anthony podprowadza tu fabułę w rejony dobrze znane także w klasycznej literaturze czwartej, chce wyprawić postać w drogę. Jednak w dalszej części odchodzi od znanych schematów: tu nic nie potoczy się po myśli czytelnika, a Bink będzie mógł dokładnie poznać zasady funkcjonowania swojej ojczyzny. Autor postawi na jego drodze sporo magicznych istot, ale nigdy nie będzie powtarzał raz wykorzystanego pomysłu. W ten sposób ukaże potencjał Xanthu i przywiąże do niego odbiorców.

To, co w zwykłych powieściach fantasy byłoby sednem i większą częścią historii, tu zajmuje jedynie jej początkową część. Po zakończeniu wędrówki autor bowiem wysyła Binka na kolejną eskapadę, jeszcze trudniejszą i chociaż trudno w to uwierzyć – jeszcze bardziej niebezpieczną. Xanth nie jest zbudowany na biało-czarnym systemie wartości i prostych potyczkach. To żywa i skomplikowana kraina, której zasady funkcjonowania Piers Anthony jasno wykłada. Magia nie sprowadza się tutaj do prostych i powtarzalnych sztuczek, jest wartością unikatową i prowadzi do coraz to nowych wynalazków. To sprawia, że książka staje się nieprzewidywalna, a przy tym nie męczy za sprawą natłoku wrażeń i pomysłów.

Kilkakrotnie Piers Anthony puszcza oko do dojrzewających czytelników – motywy powiązane z seksem zwykle tylko sugeruje, ale tak, by nie było co do nich żadnych wątpliwości – traktuje je też jako źródło humoru. Xanth to zresztą kraina nie tylko dla młodzieży, autor zamierzał nim przekonać do siebie również starszych odbiorców i ta sztuczka mu się udała. Nie ma w powieści infantylizmu typowego dla szybko tworzonych fabuł, nie ma uproszczeń i przyspieszeń akcji kosztem opisów. Tu wszystko znajduje odpowiednie dla siebie miejsce, funkcjonuje w powieści kształtnej, nieprzegadanej i nie nazbyt skrótowej. Piers Anthony ze swoich pisarskich wyborów tłumaczy się w posłowiu, ale i bez tego można mu zaufać: pozwala wkroczyć w precyzyjnie stworzony świat, czerpać przyjemność z przygód, które są rzeczywiście prawdziwymi literackimi przygodami, a nie nieudaną podróbką komputerowych jatek. Bohaterowie z krwi, kości i szczypty magii mają swoje słabostki i problemy, muszą mierzyć się z wyzwaniami, jakie stawia przed nimi Xanth. Ciekawie przy tym jawi się portret ludzi widzianych z innej niż zwykle perspektywy. Ale jest ich tu niewielu, bo Piers Anthony naprawdę dobrze czuje się w swojej krainie pełnej magii. I sprawi też, by zadomowili się tam czytelnicy. Jeśli więc nie macie tej serii w swoich biblioteczkach, a szukanie wciągającej i po prostu pięknej powieści fantasy – Xanth czeka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz