piątek, 20 kwietnia 2012

Irving Stone: Jack London. Żeglarz na koniu

Muza SA, Warszawa 2012.

Przygodowa biografia

Gdyby dzisiaj powstawały takie biografie, czytelnicy zabijaliby się o nie w księgarniach. Wolna od schematów, napisana językiem bliższym awanturniczej narracji i anegdocie książka Irvinga Stone’a „Jack London. Żeglarz na koniu” to nie tylko literacki hołd złożony wspaniałemu autorowi czy wypełnienie marzenia Londona o autobiografii. To także narracyjny popis, odważny i pomysłowy portret, który przeradza się często w najlepszą przygodową lekturę. Stworzony w 1938 roku tom w dalszym ciągu budzić będzie żywe emocje. Mało tego: nie zawiera żadnych fragmentów, które dzisiejszemu czytelnikowi wydałyby się archaizujące. Poza tym – zupełnie paradoksalnie – wzbudza tęsknotę za chwilą, w której biografie znanych postaci przestaną być budowane w jeden, do znudzenia przewidywalny sposób, a zaczną chociaż w nikłym stopniu przypominać „Żeglarza”. Ale na sukces tej publikacji złożyły się dwa czynniki: burzliwe życie Jacka Londona i narracyjna odwaga Stone’a. Co najmniej połowa doświadczeń pisarza nie brzmiałaby tak fascynująco, gdyby została ujęta w skostniałe ramy gatunku w dzisiejszych czasach – swoboda pisarska Stone’a to czynnik zasługujący na uznanie.

Opowieść zaczyna się od dramatycznego rozstania rodziców Londona: nie ma sensu grzebanie w drzewie genealogicznym, a na przedstawienie niechlubnych bohaterów skandalu przyjdzie jeszcze czas. Irving Stone potrafi świetnie selekcjonować informacje, wybiera tylko te, które mogą zaintrygować czytelnika, sprawy obyczajowo-kronikarskie odsuwając na margines. Szybko przechodzi do portretowania Jacka, który musi znaleźć pracę, by zaradzić biedzie. Wśród szalonych pomysłów chłopaka przypomina między innymi epizod piracki czy przygody z trampami. Nie pomija też roli socjalizmu w kształtowaniu się poglądów Londona – ale zamiast nudnych politologicznych analiz, Stone stawia na czyn. Działanie jest dla niego przez cały czas w centrum uwagi. Wkrótce wzbogaca je o śledzenie literackiego rozwoju młodzieńca i od tej pory opowieść w „Żeglarzu” będzie biegła dwutorowo – jedną część stanowią czyny pomysłowego i odważnego (a może pełnego brawury) Jacka Londona, drugą wyrzeczenia związane z próbą spełniania marzeń o karierze pisarskiej.

Irving Stone interesuje się postacią z krwi i kości i nie próbuje zamykać Londona w sztywnych ramach uporządkowanej i ugrzecznionej opowieści. Czyni z pisarza bohatera burzliwej historii, niemal przenosząc go w świat powieściowych fabuł. Przy okazji jedynie pomaga rozszyfrowywać literackie i biograficzne nawiązania z kolejnych książek i nowel Jacka Londona. Rzadki to przypadek, kiedy biografię – rzecz o przewidywalnym przecież zakończeniu, czyta się z równą przyjemnością jak literaturę przygodową.

Z czasem historia Londona ewoluuje – pojawia się w niej kolejna odnoga interesująca Stone’a, a za nim i czytelników, kwestia obrazu Londona jako męża i ojca. Tyle że autor tomu także i w warstwie obyczajowej nie przestaje intrygować. Prowadzi opowieść tak, jakby był narratorem wszechwiedzącym i stale towarzyszącym swojemu bohaterowi. Dawkuje napięcie (chociaż przez cały tom utrzymuje wysoki poziom emocji). Tę lekturę trudno odłożyć. Z każdą stroną przynosi ona potężną dawkę wyzwań i doświadczeń, które nijak nie kojarzą się z beznamiętnymi zwykle opisami w biografiach.

Kilkadziesiąt lat liczy ta książka, a brzmi o wiele lepiej niż sporo powstających dzisiaj biografii. To opowieść nienadgryziona zębem czasu, wciąż żywa i budząca ogromne emocje. Zamiast opisu proponuje Stone uczestnictwo w wydarzeniach; nawet kiedy śledzi dokumenty pozostawione przez pisarza i jego bliskich, nie daje po sobie poznać wysiłku badacza. Po tej książce jakakolwiek próba uchwycenia losów pisarza byłaby skazana na porażkę. „Żeglarz na koniu” urzeka powieściową narracją i zbiorem ciekawostek, w które czasem nawet trudno uwierzyć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz