niedziela, 1 kwietnia 2012

Francesca Simon: Koszmarny Karolek. Sekrety szkieletów

Znak, Kraków 2012.

Ciekawostki

Ciekawe świata dzieci lubują się we wszelkiego rodzaju obrzydliwościach, fascynuje i śmieszy je to, co w świecie dorosłych zostaje pominięte milczeniem. Coraz śmielej zatem cielesność wkracza do literatury czwartej – po pierwsze dlatego, że kontrowersyjny temat może zapewnić książce promocję, po drugie natomiast ze względu na upodobania najmłodszych, którzy z pewnością nie będą z zażenowaniem odwracać wzroku od tego, co zakazane. Wykorzystała to Francesca Simon w kolejnym dodatku do przygód Koszmarnego Karolka – czyli w szczupłym tomiku „Sekrety szkieletów”.

Książka pomyślana została jako zbiór ciekawostek i obrazowych porównań, którym maluch może zaimponować kolegom. Koszmarny Karolek zdradza dzieciom wiadomości, za pomocą których łatwo wprawić w obrzydzenie dorosłych. Nie ma chyba lepszej zachęty do rozpoczęcia lektury dla kilkulatków – nawet niechętne czytaniu dzieci do tego tomiku będą chciały wracać, by poznawać coraz to nowe i obrzydliwe fakty, dotyczące przede wszystkim ciała człowieka (a oprócz tego i zwierząt). Francesca Simon do lektury zachęci największych urwisów, jej publikacja spodoba się przede wszystkim chłopcom. Bez tematów tabu, kolokwialnie i z przejęciem podaje tu bohater w formie sensacji informacje zdolne zaspokoić ciekawość najbardziej dociekliwych dzieci.

Autorka zdaje sobie sprawę z tego, że suchymi liczbami nie przekonałaby do siebie nikogo, a co dopiero mówić o najmłodszych odbiorcach – tylko zniechęciłaby ich do nauki i do serii o Koszmarnym Karolku. Dlatego też decyduje się na pomysłowe zestawienia, dzięki którym zamieszczone w tomiku dane działają na wyobraźnię i łatwiej zapadają w pamięć. O ile jeszcze skojarzenie języka płetwala z wagą słonia należy do raczej znanych, o tyle już fakt, że rozprasowana skóra człowieka zajęłaby powierzchnię jednoosobowego łóżka dobrze oddaje specyfikę całej książki. Autorka wykazuje się niezwykłą wyobraźnią i wyczuleniem na to, co „niegrzeczne” – i czego zwykle szczędzi się dzieciom. Wśród obrzydliwości nie ma skatologii i wulgaryzmów – i to chyba jedyna cenzura zastosowana w „Sekretach szkieletów”. Ale oprócz wiadomości na temat – na przykład – śliny i włosów w uszach czy nosie znajdzie się tu cały szereg informacji, które zadziwią też rodziców. Jeśli, oczywiście, ci będą mieli na tyle odwagi, by zagłębić się w opowieści Koszmarnego Karolka: chociaż rezygnacja z lektury oznaczać będzie przewagę dziecka. Inna rzecz, że rewelacjami z „Sekretów szkieletów” maluchy na pewno będą chciały podzielić się z otoczeniem. A wtedy… trzeba wyrobić sobie niewrażliwość na to, co w dorosłym świecie stanowi temat tabu.

Sygnały przybliżające tę książeczkę do opowiadań o Koszmarnym Karolku nie sprowadzają się tylko do obrazowych porównań. Co pewien czas bohater ujawnia się w dodatkowych komentarzach do przytaczanych faktów. Zwykle to jednozdaniowe uwagi o funkcji fatycznej, lub też pytania kierujące uwagę maluchów w nową stronę. Do tego dokłada Koszmarny Karolek złośliwostki na temat swoich kolegów (czytelnikom znanych z opowiadań) – nie przepuści żadnej okazji do dokuczenia innym – ale to w końcu wynika z kreacji postaci i nikogo nie zdziwi.

„Sekrety szkieletów” to książka nastawiona na dostarczanie małym odbiorcom rozrywki, ale i sporej dawki wiedzy – wprawdzie innej niż ta przekazywana w szkole, za to stanowiącej dobrą zachętę do odkrywania świata i doceniania zdobyczy nauki. Koszmarny Karolek przekonuje do czytania tych, którzy z własnej woli nie sięgnęliby po zwykłe książki, a do uczenia się namawia dzieci niechętnie przyswajające wiadomości. Czyni to w zawoalowany sposób, wydaje się maluchom wiarygodny – więc Francesce Simon można wybaczyć potężną porcję „obrzydliwości”.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz