czwartek, 1 marca 2012

Agnieszka Wojdowicz: Strażnicy Nirgali. Serce Suriela

Nasza Księgarnia, Warszawa 2012.

Wyprawa

Ostatnimi czasy powieści fantastyczne zaludniają anioły – ta moda nie pozostała bez echa i w rodzimych przedstawieniach gatunku. Agnieszka Wojdowicz udowodniła, że te istoty skrywają w sobie spory potencjał i w pierwszym tomie serii „Strażnicy Nirgali” pokazała, że można stworzyć intrygującą historię fantasy, łącząc w tej konwencji kryminał, sensację i… powieść obyczajową. W „Sercu Suriela” widać jeszcze granicę między światem zwyczajnym a krainą zamieszkiwaną przez anioły. Młoda bohaterka, Bree, niespodziewanie odgrywa, że dostrzega pozaziemskie istoty. W jej życiu zaczyna się pojawiać całe mnóstwo trudnych do wyjaśnienia spraw, co może mieć związek z ametystem, jaki właśnie dostała od wujka na urodziny. Wkrótce egzystencja Bree zmieni się całkowicie, a dziewczynie zacznie grozić niebezpieczeństwo. Bohaterka musi opuścić matkę i wyruszyć w nieznane, stopniowo odsłaniając tajemnice rodziny. Na szczęście może liczyć na Mikaila, anioła o pięknych oczach. Ale i sama Bree nie jest zwykłą dziewczyną…

Agnieszka Wojdowicz rezygnuje z charakterystycznych ostatnio w powieściach fantasy opisów krwawych walk i rozbudowanych scen batalistycznych. W ich miejsce wplata natomiast kolejne przygody, w które mniej lub bardziej świadomie wplątuje się młoda bohaterka. Bree ma talent do wpadania w tarapaty i z wielu opresji może wyjść cało jedynie dzięki pomocy przyjaciela. Autorce nie brakuje pomysłów na naprawdę różnorodne doznania, staje się jasne, dlaczego może zrezygnować ze scen bitew: potrafi bawić się klimatami i wykorzystywać motywy zakorzenione już w podobnych historiach. Niech nikogo zatem nie zdziwi obecność groźnych mnichów, podążających śladami dziewczyny, ponurych lochów i więzień, pułapek czy sprytnych sztuczek. Do tego dochodzą czary zredukowane jednak do talizmanów oraz – posiadanie skrzydeł, które można ukrywać bądź wykorzystać do przemierzania niewielkich odległości. Nie ma tu jednej misji, którą należy wypełnić, albo inaczej – autorka nie decyduje się na jeden punkt kulminacyjny, a rozdrabnia fabułę, nakazując swojej bohaterce przeżywać coraz to nowe przygody. Dzięki temu rozwiązaniu może ją wprowadzić głęboko do świata fantasy i przyzwyczaić odbiorców do konstrukcji wymyślonej przestrzeni – co zwykle należy do najtrudniejszych zadań w powieściach tego gatunku.

Od samego początku w „Sercu Suriela” widać ogromną plastyczną wyobraźnię Wojdowicz, wyczulenie na kolory, kształty i dźwięki. Może to być również efekt zderzenia powieści z tłumaczeniami, z reguły mniej synestezyjnymi, ale i rodzaj strategii w kreowaniu Nirgali. Do tej wrażliwości dochodzi natomiast krytykowana często skłonność do uzupełniania dialogów szumami, informacjami teatralizowanymi i w zasadzie często zbędnymi. W dopowiedzeniach do bezpośrednio wygłaszanych kwestii kryją się całe rozbudowane didaskalia, które spowalniają opowieść i nieco ją wytrącają z rytmu, chociaż prawdopodobnie miały po prostu uwiarygodnić akcję w oczach młodych czytelników.

Agnieszka Wojdowicz z jednej strony chce przypodobać się młodzieży, sięgając po nośną fantastykę i precyzyjnie skonstruowany świat, a z drugiej natomiast sięga po motywy sprawdzone w innych gatunkach, w efekcie do tworzenia fabuły służą jej przede wszystkim tradycyjne schematy literackie. To ciekawe zestawienie podparte jest w „Sercu Suriela” dobrą narracją – bo jeśli nie liczyć wpadki przy przegadanych komentarzach do dialogów, sprawdza się autorka nieźle.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz