Drzewko Szczęścia, Warszawa 2011.
Sport to zabawa
U Michaela Wagnera fabuła schodzi na dalszy plan. Właściwie nie ma większego znaczenia i pojawia się tylko w formie szczątkowej, jako wypełniacz i sposób na uzasadnienie sportowych i nietypowych relacji. Bo cały tom „Tata i ja. Zabawa start” jest właśnie relacją z niekończącej się zabawy, rywalizacji między Joshem i jego tatą Philem. Ojciec i syn zostali we dwóch – towarzystwa dotrzymuje im czasem ciocia Faber, siostra taty. Ale i tak Josh i Phil najlepiej czują się ze sobą. Mogą bowiem bez przerwy rozgrywać rozmaite oryginalne pojedynki, w których nie ma mowy o pomaganiu słabszemu. A że gry wymagają sprytu, pomysłowości i opracowywania strategii (potem dostosowywanej do ruchów przeciwnika), jest o czym opowiadać.
W pierwszej części serii Wagner skupia się bardzo mocno na przedstawianiu przebiegu kolejnych konkurencji. Szczegółowo opisuje wszystkie rundy brzuchozapasów. Potem wychodzi z domu na klatkę schodową i angażuje czytelników w dwunastopiętrowy mecz futbolowy, by wreszcie urządzić pojedynek na zdobywanie darmowego jedzenia. Żeby bohaterowie nie walczyli tylko we własnym gronie, wysyła ich w końcu Wagner na pewien wyścig. Tutaj sport jest najważniejszy, rywalizacja i możliwość wygrania z własnym tatą cieszy bohatera i dostarcza mu wiele energii.
To nietypowa książka – skoncentrowana na przebiegu konkurencji opowieść stworzona została tak, by zarażać odbiorców entuzjazmem i emocjami małego bohatera. Kolejne rozdziały przeżywa się zatem wraz z Joshem – a że chłopiec prezentuje oryginalne i ciekawe konkurencje, nie ma mowy o nudzie. Z jednej strony to podpowiedź dla młodych ludzi, ukazanie potencjału tkwiącego w sporcie, z drugiej natomiast odejście od tradycyjnych fabuł. Ponieważ nie ma tu klasycznego rozwoju akcji, nie można się też zmęczyć czytaniem – a sportowe emocje autor przenosi także na… relacje z czytelnikami. Zakończenie każdego rozdziału jest równoznaczne z przyznaniem odbiorcy nagrody-zagadki, którą stanowi gra lub logiczna łamigłówka. Rozwiązaniami są na przykład… brzydkie słowa, więc dzieci uzyskają dodatkową motywację do pracy. Oczywiście brzydkie słowa to nie prawdziwe wulgaryzmy, a ich bajkowe odpowiedniki (kiedy tata Josha jest zdenerwowany, mówi „skrętka”) – ale magnes dla dzieci pozostaje.
Jest w tomie i trochę humoru niższych lotów (tata drapiący się po zadku), ale to akurat zrozumiałe jako element uwiarygodniający męski świat bohaterów. Poza tym zresztą w książce sporo jest lepszych gatunkowo żartów, nie ma więc obaw, że dziecku lektura zaszkodzi. Zwłaszcza że ogromne korzyści przyniesie umiejętne kreowanie konkurencji i zabaw możliwych do powtórzenia w niemal każdych warunkach.
Do emocjonalnych historii dobrze dobiera ilustracje Gus Gordon. Proponuje on komiksowe i czarno-białe rysunki, prezentujące postacie w ruchu oraz w nietypowych sytuacjach. Czasem dokłada jeszcze komentarze, zaznaczając strzałką określone miejsca na rysunku. Te dynamiczne obrazki nie odciągają uwagi od samego tekstu, a jednocześnie wzbogacają go i dostarczają też rozrywki – dzięki nim książka zamienia się w źródło zabawy i przybliża odbiorcom pomysły sympatycznego duetu.
Wagner nie poucza i nie męczy dzieci opowiadaniem, jak ważne jest uprawianie sportu. On po prostu przedstawia bohaterów, którzy świetnie się bawią, aktywnie spędzając czas. A to dotrze do przekonania maluchów najszybciej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz