wtorek, 7 lutego 2012

Magdalena Samozwaniec: Tylko dla dziewcząt

W.A.B., Warszawa 2012 (wyd. IV)

Śmiech z wyższych sfer

Eteryczna, delikatna i wrażliwa? Te przymioty nie mogą cechować osoby z charakterem, a zresztą Magdalena Samozwaniec i tak przegrałaby w tej konkurencji z siostrą Lilką (Marią Pawlikowską-Jasnorzewską). Wybrała zatem drogę satyryka i prześmiewcy, w krzywym zwierciadle ukazując obyczajowość epoki, zakłamanie i płynące z niego pułapki. Prześmiewczy ton i dystans do podejmowanych tematów sprawiły natomiast, że do dziś książki Samozwaniec dostarczają sporo rozrywki i ukazują od kulis codzienny teatr życia. W tomie „Tylko dla dziewcząt” zebrane zostały opowiadania i miniatury, które obnażają konwenanse i wciąż bawią.

Tematem spajającym wszystkie utwory staje się kwestia wychowania dziewcząt na skromne i niewinne panienki, niedostępne obiekty marzeń (lecz nie – pożądania) mężczyzn, zwiewne i niemal bezcielesne. Magdalena Samozwaniec, niestroniąca od rubasznego dowcipu, a przynajmniej od figli stojących w sprzeczności z wzorcowym zachowaniem, bierze na warsztat owe ofiary pedagogicznych zabiegów i kolejno wyśmiewa rozmaite ich cechy zdradzające jedynie nieprzystosowanie do zwyczajnego życia. Na kartach tomu „Tylko dla dziewcząt” pojawiają się zatem panienki nieuświadomione, infantylne, rozbrajające wręcz w swojej naiwności. Szczytem ambicji jest dla nich złapanie męża (potencjalnym kandydatom jednak bardziej zależy na posagu) – to otwiera drogę do poznania tajemnic, o których grzech nawet pomyśleć. Z czasem bohaterki stają się nieco sprytniejsze, a nawet wyrachowane, chociaż ich intrygi zwykle torpedują beztroscy mężczyźni. Część dorastających panienek wierzy w wielką i idealną miłość od pierwszego wejrzenia, część uczy się, jak radzić sobie z nazbyt despotycznymi rodzicami. Ogromna większość utworów dotyczy jednak tematu najbardziej nośnego i najsilniej działającego na wyobraźnię – relacji damsko-męskich.

Magdalena Samozwaniec drwi sobie z przedstawicielek własnej płci, a przy okazji rzuca też wyzwanie odpowiedzialnym za wychowanie dziewcząt dorosłym. Tworzy karykaturalne obrazki, w których panienki z dobrych domów nie pasują do otoczenia – albo za sprawą niewinności nad miarę, albo przez zdolności do snucia intryg. Żeby jednak dodać smaczku portretom, Samozwaniec osadza je mocno w kulturze minionego okresu, cytując zwyczaje i imitując sposób wysławiania się przedstawicieli wyższych sfer. To spojrzenie rodzajowe, ale wzbogacone o sporą dawkę ironii, zgrabnie maskowanej. Autorka zachowuje niezbędny w satyrze dystans, a jednocześnie zna prezentowane obyczaje od podszewki, buntuje się, ale bunt łagodzi śmiechem, który w dalszym ciągu ma moc oczyszczającą.

Galerię nietuzinkowych postaci uzupełnia w „Tylko dla dziewcząt” język. Samozwaniec przez cały czas wprowadza do tekstu ledwo wyczuwalną nutę parodii, przerysowuje gesty, udając, że to zachowania naturalne, oświetla kolejne sytuacje tak, by czytelnicy nieskłonni do poszukiwania drugiego dna przyjmowali opowieść za pewnik i tracili z oczu warstwę rozrywkowo-satyryczną. Lektura tego tomu oznacza jednak przede wszystkim podjęcie gry – śledzenie obyczajowych rozwiązań mocno krytykowanych dzięki sarkazmowi, a i kolekcjonowanie dowcipnie wykreowanych sylwetek niczego nieświadomych bohaterek. Magdalena Samozwaniec, która proponuje drugą stronę literatury „kobiecej”, odejście od poetyckości i ulotności na rzecz przyziemnego według niektórych śmiechu to naprawdę dobry wybór.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz