niedziela, 12 lutego 2012

Dorota Gellner: Zawiłości miłości

Wilga, Warszawa 2012.

Sercowe historie

Walentynki wkraczają do reklam i na sklepowe wystawy – więc dlaczego nie miałyby znaleźć się i w książkach? Dorota Gellner proponuje dowcipną książkę, którą można z okazji walentynek podarować dziecku lub ukochanej osobie – to nic, że dziełko reprezentuje literaturę czwartą, może się okazać, że to właśnie najlepszy pomysł na sympatyczny upominek. Oryginalny jest na pewno, do tego ładnie wydany, a przy tym wcale nie przesłodzony, bo krótkie historyjki z tomu nie zawsze kończą się happy endem, czasem przynoszą zupełnie nieoczekiwane rozwiązania.

„Zawiłości miłości” to zestaw mikrofabułek o perypetiach rozmaitych par, rekrutujących się z różnych zawodów. Czytamy zatem o miłości cukiernika, księgowych, hydraulika, tapicera i księżniczki, stolarza, szklarza, murarza, piekarza, sprzątaczki, fryzjera i wielu, wielu innych. Skracane do minimum opowiastki ograniczają się do przedstawienia bohatera, momentu, w którym postać uświadamia sobie stan zakochania. Potem akcja dzieje się błyskawicznie i prowadzi albo do stwierdzenia synonimizującego baśniowe długo i szczęśliwie, albo do rozstania w wyniku niezgody lub braku wspólnych celów. Wszystko to rozgrywa się naprawdę w kilku zaledwie zdaniach – każda opowiastka zajmuje jedną stronę w tomie – ale należy też brać pod uwagę duży druk (to zresztą dobre też dla uczących się czytać maluchów, chociaż akurat nie to jest priorytetem w wypadku tej publikacji).

Na krótkość historyjek ma też wpływ pomysł na ich realizację. Dorota Gellner postawiła na prozę rymowaną – ten rodzaj narracji najlepiej sprawdza się w miniaturach – by nie zmęczyć odbiorców, ale też by nie wyeksploatować nadmiernie słownika rymów. Rytmizowana i przedzielana współbrzmieniami proza jest właściwie rymowanką, tyle że uatrakcyjnioną przez nietypowy zapis. Ten pomysł pozwala jednocześnie na folgowanie sobie w dobieraniu brzmień – stąd też dużo więcej tu niż w klasycznych wierszykach rymów gramatycznych czasownikowych. Tyle że w „Zawiłościach miłości” forma nie ma tak wielkiego znaczenia, bo przegrywa z treścią i pomysłami. Innymi słowy – Dorocie Gellner wolno wybierać ze słownika rymów możliwości najsłabsze (liczyć – doliczyć) – bo nadrabia to przesłaniem i rozwojem opowiastek. U tej autorki, która swój kunszt pisarski już wielokrotnie udowodniła, to nie grafomania a wynik stawiania na treść oraz budowania dowcipu, co w tej książce ma spore znaczenie.

Dorota Gellner żart tworzy na kilka sposobów. W płaszczyźnie słów – wyszukując podobne brzmienia i przesłanie zakorzenione od początku w nazwach, a także za sprawą związków frazeologicznych (wypieki piekarza). W warstwie wydarzeń – bo postacie poruszają się tu, jakby nie od nich zależało, co zrobią. Jedynym demiurgiem jest autorka i jej milcząca obecność wpływa na marionetkowe czasem ruchy i sytuacje – jakby nie dość prawdopodobne (ale w bajkowym świecie działają przecież inne prawa). Kolejną warstwą humoru okazują się zakończenia tych sympatycznych opowiastek.

Ilustracje Katarzyny Sadowskiej nie są przesłodzone i w tym kontekście obecność lśniących serduszek jako motywu na czerwonej okładce wcale nie męczy. Zresztą Wilgę można pochwalić za książkę, która ma nawet miejsce na dedykację dla ukochanej osoby. Nie ma sensu narzekanie na komercyjność walentynek czy na ekspansję cukierkowych symboli miłości – chodzi przecież o dobrą zabawę. I dlatego „Zawiłości miłości”, chociaż oczywiście przeznaczone są przede wszystkim dla maluchów, mogą zostać wykorzystane i przez dorosłych, jako miły i ciepły podarunek, inny niż wszystkie. Marketingowo i realizacyjnie – bardzo udana to propozycja.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz