poniedziałek, 23 stycznia 2012

Hanna Samson: Życie po mężczyźnie

Znak, Kraków 2012.

Zwierzenie i gra

Beztroski strumień świadomości. Retrospekcyjny monolog kobiety po przejściach, świadomej tego, jak kształtowało się jej życie, ile błędów popełniła i jak bezsensownie potrafiła się zachować. Zestaw zwierzeń mądrej po szkodzie bohaterki, która nie ma już nic do stracenia, patrzy w przeszłość i zamiast użalać się nad sobą, wpada w autoironiczny ton – jedyną możliwą formę obrony przed konsekwencjami nierozsądnych decyzji.

„Życie po mężczyźnie” Hanny Samson to literacki przegląd mniej lub bardziej banalnych doświadczeń dwukrotnej rozwodniczki, kobiety zrezygnowanej i niechętnej do wdrażania w życie jakichkolwiek zmian. Bohaterka powieści staje się ofiarą marazmu codzienności, przestaje widzieć sens w zwykłej krzątaninie. Zanurza się we własnych wspomnieniach, by uporządkować swoje życie i przez autoterapię dotrzeć do źródeł obecnych problemów. Widzi siebie jako pięcioletnie dziecko, nieustannie zawstydzane przez dorosłych, potem jako nastolatkę sugerującą opóźnienia umysłowe. Powraca do sytuacji, w których biernie poddawała się innym – przebiegłym czy sprytniejszym i odważniejszym, rówieśnikom, starszym, których przecież trzeba słuchać, facetom, z którymi chciałaby mieć dziecko. Przedstawia siebie jako życiowego nieudacznika, wiecznie w cieniu innych, wykorzystywanego i gnębionego niemal na własne życzenie. W krótkich strzępkach wspomnień wylicza własne porażki i dowody na bolesną przeciętność, aż do chwili, w której na horyzoncie zaczyna majaczyć wątek kryminalny.

Bohaterka opowiada o dawnych wydarzeniach, znajdując się w punkcie, w którym nic już nie może zmienić się na lepsze. Przyszłość jawi się równie nieciekawie jak teraźniejszość, a przeszłość jest zbiorem przykrości i pasmem niepowodzeń. Przeciętność zabija kobietę – chociaż daje też nadzieję na przetrwanie.

Co pewien czas rytuały owej morderczej codzienności zostają przerwane za sprawą sposobu ich prezentowania. Chociaż bohaterka zwykle wydaje się być zrezygnowana i pogrążona w raczej melancholijnym trybie egzystencji, kiedy mówi o wydarzeniach minionych, na które nie ma wpływu, wtrąca znienacka wulgaryzmy. Kumulują one złość, ale też wybijają postać z bezemocjonalnego trybu opowiadania. Da się wulgaryzmy odczytywać jako akt autoironii lub obraz bezradności kobiety doświadczanej ciągle przez los.

Hanna Samson buduje powieść, która sama w sobie wybrzmiewa jak autoterapia bohaterki. Tej nie trzeba psychologa – sama bowiem dochodzi do etapów, które zaważyły na jej życiu i stanie umysłu. Samson podejmuje z czytelnikami grę, w której samopoznanie bohaterki jest niemal równie istotne jak obecność życiorysu-układanki, zestawu analiz i ocen. Uśredniona egzystencja bohaterki zawiera elementy powieści o dojrzewaniu, a jednocześnie rzuca wyzwanie temu gatunkowi. Takich zabaw z konwencjami literackimi będzie w tym tomie dużo więcej – to one przejmują właściwy sens całej historii i pozwalają na cieszenie się lekturą, to one także zamieniają banalną w gruncie rzeczy opowieść o mało znaczących faktach z życia jednostki w międzytekstową sieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz