Drzewko Szczęścia, Warszawa 2011.
Księżniczki a sport
Księżniczki lubią kolor różowy, uczestniczą w balach, uczą się nienagannych manier i noszą piękne stroje. A przynajmniej to domena współczesnych księżniczek, bohaterek minipowieści pop dla małych dziewczynek. Różowe księżniczki, wytwór kultury masowej, nie muszą być jednak wcale nudne, co udowadniają uczennice pierwszej klasy szkoły średniej. Szkoły Księżniczek. Bo księżniczki poza różem, balami, manierami i strojami to zwykłe dziewczyny, które lubią spędzać ze sobą czas, mają swoje przyjaciółki (i wrogów) i czasem muszą walczyć o niezależność.
Bohaterki serii Szkoła Księżniczek to cztery przyjaciółki – rudowłosa i łobuzerska Vicky, czarnoskóra przyszła chemiczka Sunny, Lin – Azjatka, która kocha sztukę oraz Nell – zakręcona na punkcie rugby. I to właśnie pasja Nell stanie się podstawowym tematem tomiku „Księżniczka na boisku”. Surowa dyrektorka szkoły nie wyobraża sobie bowiem, że jej podopieczne mogłyby realizować się w tak brutalny sporcie, przebywać wśród tłumu kibiców i zajadać hot-dogi. Takie zachowanie jest sprzeczne z etykietą – księżniczki powinny tańczyć walca na balu. Ale Nell za namową przyjaciółek i przy wsparciu ich rodziców postanawia zawalczyć o swoje prawa. To niełatwe, bo tej pasji dziewczyny sprzeciwia się także jej despotyczna babka. Księżniczki muszą udowodnić, że nie są papierowymi postaciami, a ich świat nie wygląda wcale tak różowo jak otoczenie.
Sam motyw księżniczek jest zwykłym magnesem mającym przyciągnąć do lektury dziewczynki rozmiłowane w postaciach rodem z baśni i marzeń, choć tak naprawdę arystokratyczne pochodzenie i kwestia przyszłego królestwa nie ma tu żadnego znaczenia. Księżniczki równie dobrze mogłyby być po prostu wychowankami na pensji, uczennicami w szkole z internatem (tymi są naprawdę) – w końcu ich problemy i zmartwienia dotyczą prawdziwego świata. Jak w każdej poppowieści, i tu znalazło się miejsce na wątek miłości – pierwsze zakochanie, nieporadne, wzruszające, nieśmiałe i wywołujące rumienieć obojga bezpośrednio zainteresowanych rysuje się tu w tle. Także motyw wrednej koleżanki nie jest nowy. Za ukłon w stronę politycznej poprawności można uznać istnienie wśród czterech przyjaciółek dziewczyn o różnych kolorach skóry, ale i to zjawisko już w masowych czytadłach oswojono. Książka jest oparta na prostym problemie, łatwo przekładanym na zmartwienia odbiorczyń. Fakt, że dotknięte nim bohaterki są księżniczkami – nic nie znaczy.
Trochę zamieszania pojawia się w kwestii wieku bohaterek. W przekładzie polskim księżniczki są uczennicami szkoły średniej, w rzeczywistości to ciągle dzieci, bardziej przypominają co najwyżej dziesięciolatki – a że do takich mniej więcej odbiorczyń jest kierowana, można uznać, że to zabieg „udoroślający” postacie i pozwalający na snucie dalekosiężnych marzeń. Na tym polega przecież urok dzieciństwa.
Strona graficzna także przypadnie maluchom do gustu. Starszym zapewne ozdabiające kolejne strony marginesy z serduszkami czy różowe motywy na okładce wydadzą się kiczowate i wpadające w cały nurt „księżniczkowatości”, jednak dziewczynki będą zachwycone. Ilustracje w środku, czasem lekko mangowe, nie przytłaczają jednak nadmierną cukierkowością, dużo w nich za to niemal disneyowskich rysunków, imponujących wykonaniem. „Księżniczka na boisku”, poppowieść dla dzieci, ma naprawdę sporo zalet i przyjemnie się czyta. To wymarzona lektura dla kilkulatek zafascynowanych niedostępnym im światem z bajek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz