Kiedy nie wiadomo, co poczytać dziecku na dobranoc, kiedy trudno rozeznać się w ofertach wydawnictw literatury czwartej, warto sięgnąć po sprawdzone teksty, na których wychowywały się całe pokolenia. Chociaż akurat w wypadku utworów Jana Brzechwy o wychowywaniu mówić trudno, jako że jego bajki są cudownie absurdalne i wolne od dydaktycznych zapędów. Brzechwa zadał kłam tym wszystkim, którzy twierdzili, że dzieciom na każdym kroku trzeba prawić morały: udowodnił swoją twórczością, że historyjki wolne od pouczeń są często bardziej wartościowe niż rymowanki „pedagogiczne”. Mało tego – Brzechwa wyznawał zasadę, że dla dzieci trzeba tworzyć tak jak dla dorosłych, tylko lepiej. Przeciwny obniżaniu poziomu literatury czwartej także w swoich satyrycznych tekstach wyśmiewał „psi-psi-rymeczki” autorek-grafomanek, walcząc o jakość wierszy dla najmłodszych.
Nie było wątpliwości, że powinien trafić do przepięknej jubileuszowej serii Naszej Księgarni i jeśli czegokolwiek można żałować, to jedynie tego, że tom „Jan Brzechwa dzieciom” jest wyborem tekstów, a nie zbiorem. Choć przecież to akurat nie byłoby możliwe do zrealizowania w jednym tomie. Ważne, że powraca w tej książce Brzechwa doskonale dzieciom (i ich rodzicom) znany, z trzech punktów widzenia – czy raczej spojrzenia na literaturę. Pierwszą część tomu wypełniają dłuższe bajki rymowane – znalazło się i miejsce dla Pchły Szachrajki oraz lisa Witalisa, i trochę mniej znanych opowiastek – przygód korsarza Palemona, króla Jelonka, stalowego jeża czy trzech wesołych krasnoludków. Pojawiło się kilkadziesiąt stron z „Akademii Pana Kleksa” – to dla najmłodszych spora zachęta do lektury całej książki, bowiem wybrane fragmenty nie tylko podkreślają wyobraźnię Brzechwy i trafiają do przekonania dzieciom, ale też budzą ciekawość dalszego ciągu. Po tej części przychodzi czas na krótkie wiersze – najpierw galerie niechlubnych bohaterów, potem zabawne przygody ze świata zwierząt, wreszcie – na rozmaite wynalazki (między innymi siedmiomilowe buty). Miłośnicy pomysłów Brzechwy będą więc mogli czuć się usatysfakcjonowani, podobnie jak dzieci, przed którymi otworzy się pełen wyobraźni i humoru świat.
Przypuszczam, że wielu dorosłych odbiorców sentyment poczułoby na widok oryginalnych (lub tych z tomików z dzieciństwa, co niełatwe do odtworzenia, jako że Brzechwę ilustrowało wielu) ilustracji, ale Joanna Rusinek staje na wysokości zadania i dobrze radzi sobie z ubarwianiem bajkowej rzeczywistości. Swój znak rozpoznawczy – plamy koloru i widoczne ślady kropli akwareli na papierze zestawia z konturową kreską, tworząc czasem niemal kreskówkowych bohaterów. Niekiedy bawi się motywami, wprowadzając do rysunków trochę absurdu (to będzie widoczne przede wszystkim dla starszych odbiorców), a poza tym… przenosi czytelników w czasy dwudziestolecia międzywojennego, za sprawą drobnych dokumentów, odrysowywanych jako fantazyjne ozdobniki.
Bez przerwy wznawiany Brzechwa cieszy się – i słusznie – niesłabnącym powodzeniem wśród odbiorców. Tom Naszej Księgarni to najobszerniejszy z wyborów – świetnie nadaje się na świąteczny prezent dla dużych i małych: to wydanie, które długo się nie znudzi i stanowić będzie ozdobę każdej biblioteczki. Zresztą – cała seria warta jest uwagi.
To rzeczywiście wielce interesująca seria. Ale Brzechwa to nazwisko, z którego dorobkiem literackim powinno się zetknąć każde dziecko.
OdpowiedzUsuń