Problem z piosenką kabaretową polega dzisiaj przede wszystkim na tym, że rozleniwieni medialnymi produkcjami widzowie nie oczekują już inteligentnych i ciekawych tekstów śpiewanych – a kabarety coraz rzadziej po tę formę wyrazu sięgają. Piosenka kabaretowa funkcjonuje teraz na prawach cytatu (zwłaszcza z niedoścignionego duetu Przybora-Wasowski) lub parodii. Dla odbiorców to często synonim przerwy w programie. Dlatego też coraz mniej jest zespołów, które podejmują wysiłek stworzenia intrygującej, niebanalnej opowieści w mowie wiązanej i z opracowaniem muzycznym. Jeszcze mniej grup może z takich dokonań złożyć całą płytę. Krążki z piosenkami popularnością nie dorównują przeważnie kabaretowym składankom, za to dostarczają odbiorcom mnóstwo przyjemności. Tak jest na przykład z wydaną w 2008 roku płytą kabaretu Jurki – „Piosenki”. Agnieszka Marylka Litwin-Sobańska, znany Wojtek Kamiński i Przemysław Sasza Żejmo proponują słuchaczom zestaw autorskich, bardzo zgrabnych i dowcipnych historii, które za sprawą Bartłomieja Lewczuka, Dominika Rajchela i Piotra Spychały wprowadzają też inteligentną zabawę stylami muzycznymi. Ta płyta ma co najmniej trzy mocne punkty: teksty, muzykę i interpretacje (więc i wykonawców). To świetnie przygotowane nagrania studyjne, pod każdym względem dopracowane.
W tekstach nie ma artystycznych ustępstw ani banałów (czy to w zakresie rymów, czy treści) – każda piosenka jest osobną samodzielną całostką, z konsekwentnie budowaną dramaturgią i wyrazistą, zaskakującą puentą. Jurki znajdują własny sposób na ujęcie tematów mocno w kabarecie eksploatowanych – śpiewają o pieniądzach, ciąży, starości czy… gadaniu – i choć każdy bez trudu wskaże inne kabaretowe songi tym motywom poświęcone, Jurki przynoszą oryginalny zestaw utworów. Składają całe narracje zróżnicowane pod względem gatunkowym: „Rzecz miała miejsce w Nowym Jorku” to kryminał, „Pani Jadzia” – satyra obyczajowa, „Tajemnica” ma lekki posmak filmu noir, „Pociąg” to zaśpiewana anegdota, „Basie” – reklama. W każdej piosence da się odnaleźć inspiracje wieloma kulturowymi osiągnięciami i bogactwem genologii. W warstwie muzycznej ta płyta będzie prawdziwą gratką dla lubujących się w brzmieniowych aluzjach i nawiązaniach odbiorców. Każdy utwór utrzymany jest w innym klimacie, a część piosenek w ogóle łączy w sobie różne style muzyczne, ku zadziwieniu słuchaczy. To nie jest krążek przypadkowy, złożony naprędce z dostępnych materiałów, a dopracowany starannie zestaw piosenek, z których każda wnosi coś nowego i każda wzbogaca płytę.
Jurki nie tylko potrafią świetnie śpiewać: potrafią też rewelacyjnie interpretować teksty. Bawią się prezentowanymi opowieściami, nadając im ostateczny szlif i nasycając emocjami. Korzystają z umiejętności zmieniania tonu i barwy głosu – oraz stylu śpiewania, wykorzystują też praktykę sceniczną – biją na głowę wielu interpretatorów („Bar Piast” będzie tu chyba jednym z lepszych przykładów świadomego przedstawiania tekstu). Stylami najbardziej żongluje Agnieszka Marylka Litwin-Sobańska: w każdej piosence, a śpiewa na płycie najwięcej, sięga po nowy „głosowy image”, przekazuje samym głosem najwięcej emocji i szkicuje atmosferę utworu. Zresztą do płyty dołączone zostały jeszcze dwa śpiewane przez Marylkę i niełatwe utwory z Kabaretu Starszych Panów – „Shimmy Szuja” i „Dziewica Anastazja” – najlepsze od czasów pierwotnych wersji wykonania tych piosenek. Jest za co chwalić cały kabaret Jurki.
Marylka, Sasza i znany Wojtek sprawdzili się jako autorzy tekstów i wykonawcy (a także satyrycy i interpretatorzy). Ale „Piosenki” mają jeszcze jednego cichego bohatera-twórcę, Bartłomieja Lewczuka, który przytomnie nagrywał także część wygłupów zmęczonych już kabareciarzy – oraz ich improwizacje podczas prób. To dzięki niemu powstały wstawki do „Pani Jadzi” i apetyczny deser – „Bajaderka” – mozaika z nieplanowanych pogaduszek, prób akustycznych, dogadywań i rozgrzewek przed śpiewaniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz