piątek, 25 listopada 2011

Poczytaj mi, mamo. Księga druga

Nasza Księgarnia, Warszawa 2011.

Sentymentalna podróż

Nie zaglądam do spisu treści, zresztą i tak najwięcej wspomnień wywołują ilustracje i teksty. Nazwiska autorów nie wchodziły przecież do cowieczornej lektury, co innego same historie – te, wielokrotnie powtarzane, na długo zapadły w pamięć. Chcę je odkrywać stopniowo, chociaż gruby tom „Poczytaj mi, mamo. Księga druga”, który dawniej zastąpiłby dziesięć dobranocek, dziś staje się lekturą na jeden wieczór. Zapewnia jednak sporo emocji – trudno nie uśmiechnąć się na widok dobrze znanych prostych fabułek i pięknych ilustracji: w końcu na serii „Poczytaj mi, mamo” wychowało się moje pokolenie.

A ponieważ wydawnictwo zdecydowało się na reprinty (i chwała mu za to) mogę bez problemu przypominać sobie czytane przez rodziców bajki w najlepszym z możliwych kształcie. Tyle że zamiast podniszczonych od ciągłego oglądania książeczek, malutkich, bo kilkunastostronicowych, o nietypowym kwadratowym kształcie, dostaję spory i ciężki, ekskluzywnie wydany tom. I powstaje pytanie: czy to lepszy prezent dla spragnionego bajek dziecka, czy dla dorosłego, który nie przejdzie obojętnie obok takiego wznowienia. „Poczytaj mi, mamo” trafi do podwójnego kręgu odbiorców – zwłaszcza że ukazuje się w okresie przedświątecznym. Upominek nieoceniony od strony tekstowej – ale i od strony sentymentalnej.

Wanda Chotomska, Małgorzata Musierowicz, Tadeusz Kubiak, Julian Tuwim, Helena Bechlerowa, Danuta Wawiłow, Sławomir Grabowski i Marek Nejman – kilkulatki nie mają pojęcia, że obcują z klasyką literatury czwartej. Zyskują za to rozwijające wyobraźnię opowieści, czasem trochę zaczarowane (o koniu, który przychodzi pod dom chłopca), czasem wychowawcze (o zarozumiałej srebrnej łyżeczce), czasem życiowe (o kłótniach rodzeństwa o biurko czy o pierwszym dniu w przedszkolu). Te wszystkie książeczki czytane po latach – już z inną wrażliwością – odbiera się zupełnie inaczej, ale wciąż będą silnie wpływać na maluchy. Odnoszą się w końcu do spraw na nich istotnych.

Przewracanie kartek z kredowego papieru to sama przyjemność: charakterystyczne ilustracje Edwarda Lutczyna, Wandy Orlińskiej czy Marii Uszackiej jeszcze bardziej wpływają na ożywienie wspomnień. A przecież zgromadzone w jednym miejscu książeczki urzekają różnorodnością grafik – są tu rysunki wykonywane rozmaitymi technikami, odmienne od siebie style i pomysły na oddanie fabuł. Takie właśnie, nieujednolicone grafiki sprawdzają się tu doskonale.

Nasza Księgarnia przedstawia wartościowe historyjki, z morałami (ale bez dydaktyzmu), pozbawione agresji, nienaruszające zasad dobrego smaku. Opowieści sprawdzone i cenione, pięknie opracowywane i nieschematyczne. Powraca do bajek, które już sklasyczniały, i które na pewno chętnie kupią rodzice dla swoich pociech (a może i dla siebie). W zalewie pseudoliterackiej tandety (pisanie dla maluchów byle jak i bez pomysłu) „Poczytaj mi, mamo” jaśnieje pełnym blaskiem i wywołuje zachwyt. Nie da się o tym tomie (i o poprzedniej części) nie pisać w samych superlatywach. Wie o tym każdy, kto zasypiał przy małych kwadratowych książeczkach – opowieściach najlepszych polskich autorów. Wiele jest obecnie ładnie wydanych bajek – ale „Poczytaj mi, mamo” to książki wyjątkowe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz