PWN, Warszawa 2011.
Zwiedzanie świata
Niewiele jest naprawdę pomysłów na książki podróżnicze. Autorzy zwykle próbują połączyć własne doświadczenia i obserwacje z wiedzą ogólną – z przewodników turystycznych, czasem trochę pogłębioną, a niekiedy jeszcze wzbogaconą o cytaty z literatury. Ale Jarosław Kret zamiast rozbudowanych analiz i opowieści na temat jednej wyprawy decyduje się na krótkie opowieści z różnych podróży. Proponuje odkrywanie kolejnych miejsc z dala od tłumów turystów i nastawianych na ten biznes przedsiębiorców, przełamywanie stereotypów i zsubiektywizowane spojrzenie na świat.
Tom „Planeta według Kreta” składa się właśnie z zestawu krótkich tekstów o odkrywaniu nowych miejsc, przy czym owo odkrywanie czasem polega na poznawaniu nowej kultury, a czasem na zmienianiu obiegowych opinii. Austriackie wioski, Wenecja, Izrael, kraje arabskie i miejsca wakacyjnego wypoczynku, najbardziej promowane przez biura podróży. Dawkę egzotyki zapewnia Madagaskar, z kolei dyskusja kilku muzułmanek rzuci nowe światło na kwestie, które wciąż rozpalają opinię publiczną. Autor raz stawia siebie w centrum wydarzeń, raz usuwa się w cień. Filtruje fakty przez własne emocje lub próbuje naświetlać tematy z wielu stron. Nie pozwala nudzić się przy lekturze, chociaż niemal zupełnie odrzuca styl dowcipnej lekkości – zupełnie jakby ten w naszej literaturze podróżniczej zarezerwowany był dla Cejrowskiego.
Jarosław Kret przeważnie stara się zachować chłodny spokój, który ma być gwarancją rzetelności, zdarza się jednak, że coś wywołuje jego gwałtowne reakcje – wówczas mnoży pytania retoryczne, daje upust złości lub pozwala sobie na zdumienie. Lubi oceniać odwiedzane miejsca, ich atmosferę (lub jej brak) i to, co mają do zaoferowania miejscowi. Unika tłumów, ucieka przed gromadami turystów i szybko zniechęca się do przeludnionych miejsc. W swoje wywody wplata informacje dotyczące obcych krajów, próbuje uchwycić ich specyficzny nastrój – lubuje się zwłaszcza w migawkowych scenkach, które rozwijają się w komentarz. Kret dość poważnie podchodzi do opisywania mniej znanych krajów – nie bawi się w znajdowanie ich wyrazistych cech, za to nierzadko wybiera na temat opisu… pierwsze wrażenie (potem, rzecz jasna, wzbogacone o konkretne wiadomości). Ponieważ kolejne rozdziały są krótkie, a autor ciągle zmienia ich tematy, książka wydaje się ciekawa. Trzeba jednak zaznaczyć, że przeważają w niej opisy, niewiele tu „życia”, przygód czy wrażeń – Kret skupia się raczej na obserwacjach, statycznych i spokojnych. Cały świat jest źródłem niebywałych doznań – tyle tylko, że te doznania w postaci cudzej, zapośredniczonej opowieści tracą część swojej mocy, nie wzbudzają aż tak żywych emocji jak w przypadku uczestnictwa. Kretowi zapadły w pamięć opisy z młodzieńczych lektur – książki Arkadego Fiedlera czy Alfreda Szklarskiego, które rozpalały wyobraźnię i chęć podróżowania, teraz powracają – w formie literackich przewodników, których śladami można bez większych przeszkód podążać. Wprawdzie sama „Planeta według Kreta” nie zapisze się w pamięci czytelników równie mocno, by odbiorcy ruszyli śladem autora, ale być może da impuls do marzeń o własnym odkrywaniu świata.
Opowieści Jarosława Kreta pełne są zdjęć, ale dopiero informacja na końcu książki pozwoli oddzielić te, które zrobił sam autor od – dość licznych – zaczerpniętych z różnych źródeł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz