Wilga, Warszawa 2011.
Świat wilkołaków
W „Drżeniu”, pierwszej części wilkołaczej trylogii, Maggie Stiefvater odsunęła od pary bohaterów cały świat. Wyobcowanie to umożliwiło zarysowanie relacji między młodymi ludźmi, dojrzewającego uczucia i ogromnej palety emocji, które towarzyszyły kiełkującej miłości. W drugim, równie obszernym tomie przychodzi czas na ponowne włączenie do powieściowej rzeczywistości pominiętego wcześniej celowo otoczenia. Autorka nadrabia zaległości i mnoży przeszkody, które wcześniej z drogi do szczęśliwego związku usunęła. Wprowadza na nowo rodziców Grace, do tej pory praktycznie nieistniejących. Motyw przemieniania się w wilka istnieje dalej: ale w niespodziewanym rozwiązaniu.
Grace i Sam są razem. To nie jest zwykłe zauroczenie: chociaż dziewczyna ma siedemnaście lat, jest pewna, że z Samem chce spędzić resztę życia – co ważne, Stiefvater zminimalizowała tu czynnik pożądania, wracając do bardziej platonicznej wersji relacji. Sam już się nie przemienia, ale kontynuuje pracę swojego opiekuna i zapewnia schronienie nowym wilkołakom. Wśród nich znajduje się gwiazda młodzieżowego zespołu, Cole. Cole nie chce już być człowiekiem, pragnie ucieczki od życia. Ratunku nie przynoszą mu narkotyki, chłopak bez żalu ma zamiar porzucić ludzką skórę. W świecie Grace i Sama nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, kim dotąd był Cole, więc nastolatek zyskuje szansę na rozpoczęcie nowego życia – Cole wpada w oko Isabel. To dziewczyna, która przez wilkołaki straciła brata – i której ojciec z pasją poluje na podchodzące pod dom zwierzęta. Tym razem więc narracja przebiega czterotorowo – głos zabierają nie tylko Sam i Grace, ale także Isabel i Cole – czytelnicy obserwują zatem dwie pary, których uczucie rozwija się w różny sposób: u Sama i Grace zyskuje dojrzałość, u Isabel i Cole’a opiera się przede wszystkim na pożądaniu i burzy emocjonalnej.
Stiefvater powraca także do bardziej przyziemnych problemów. Koncentruje się zwłaszcza na kłopotach z rodzicami Grace, przeciwnymi związkowi. Nie ma tu oczywiście mowy o rzeczowych dyskusjach, jest za to wzajemna niechęć i seria bezpodstawnych oskarżeń. Autorka posłużyła się tutaj wygodnym stereotypem nierozumiejących rodziców, którzy argumenty zbywają odwoływaniem się do prawa i rządzenia w domu. Nie próbują nawet poznać prawdy, za to chętnie mnożą zakazy – w tym ujęciu nie mogą wzbudzać sympatii odbiorców, za to ładnie motywują młodych do walki o szczęście i przez kontrast podkreślają potęgę miłości. Ważna też staje się tajemnicza choroba Grace: o ile do tej pory źródłem zmartwień była niepewna przyszłość Sama, o tyle w „Niepokoju” ciężar trosk przenosi się na dziewczynę. Teraz Sam ma wszystko, by spokojnie żyć, za to Grace wszystko może stracić.
W „Niepokoju” elementy baśniowego thrillera dość często pozwalają ukazać zwykłe ludzkie zmartwienia. Konstrukcja fantastycznego świata to z kolei z jednej strony ukłon w kierunku fanów paranormal romance, z drugiej strony za to przykrywka do powtarzanej od wieków opowieści o wielkich uczuciach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz