piątek, 18 listopada 2011

Helena Amiradżibi: Moja filmowa Moskwa. Białym pociągiem dookoła wódki... i nie tylko

Trio, Warszawa 2011.

Flirt i film

Helena Amiradżibi ma w sobie coś z Olgi Lipińskiej i coś z Agnieszki Osieckiej, przynajmniej takie wrażenie odnieść można podczas lektury książki „Moja filmowa Moskwa”, wspomnień, dotyczących przede wszystkim młodości i wkraczania w dorosłe życie. Autorka marząca o pracy reżysera musi pokonywać wiele trudności, by zrealizować swoje plany. Pochodząca z Gruzji dziewczyna nie może odnaleźć się w Moskwie, nie pozwala jej na to temperament i wrodzona przekora. Autorka musi wciąż wypracowywać nowe kompromisy i uczyć się przetrwania. Na studiach jest jej ciężko, zwłaszcza że część wykładowców nie wyobraża sobie, by kobieta mogła być reżyserem, w zwyczajnym życiu dokuczliwe okazują się problemy ze zdobywaniem podstawowych artykułów, ale i… mentalność Rosjan, którzy nie tolerują rozwiązłości. Tymczasem Amiradżibi rozkochuje w sobie dwóch kolegów – Polaka i Rosjanina. Polak w kraju zostawił narzeczoną, której obiecał ślub. Rosjanin ma wyraźnie wytyczony cel egzystencji – zamierza zostać alkoholikiem. Nie może dostać pracy ze względu na polityczną przeszłość, więc z czasem przestaje się starać, dbając tylko o dostarczanie organizmowi kolejnych porcji wódki (z braku spirytusu, nad którym to brakiem bardzo ubolewa). Helena Amiradżibi wspomina noc, podczas której stała się kobietą, ale i pierwszą wypitą wódkę. Doświadczenia młodej dziewczyny przedstawia, nadając im wymiar niezwykłości, a chwilami nawet i liryzmu. Relacjonuje potem swój związek z dwoma adoratorami, a i miłosną przygodę z kolejnym kochankiem, a późniejszym drugim mężem, Jerzym Stawińskim. Zupełnie jakby nieokiełznanymi żądzami chciała zawalczyć o wolność – nie: o normalność, bo ta, za sprawą przykrej codzienności, nie była przecież możliwa.

Cała książka prowadzi czytelników w dwóch kierunkach, Amiradżibi relacjonuje swoją pracę i życie prywatne; w opowieści o pracy przemyca obrazki rodzajowe, zdradza umiejętności obserwatora – ludzie w jej wspomnieniach są żywi i barwni. Czasami w portrety mocno wkraczają tematy polityczne, zresztą trudno byłoby się od tego autorce oderwać – ale funkcjonują one przez cały czas jakby na marginesie wspomnień, dobrze je uzupełniają, lecz nie przejmują emocji czytelników. Z kolei w opowieściach o życiu prywatnym zaskakuje duża szczerość i stopień intymizowania zwierzeń – ma się wręcz wrażenie, że autorce wystarczy mówienie ezopowe, nienazywanie wprost kolejnych miłosnych przygód – by te zaistniały w historii. Ale z taką samą, brutalną niekiedy szczerością, wyjawiała przecież informacje o zdradzie swojemu partnerowi.

Przy ogromnej samoświadomości uderza naiwność Amiradibi jako młodej kobiety: związek z nieodpowiedzialnym Lonią, utrzymywany równolegle z „poważniejszą” relacją, zachowania na przekór zdrowemu rozsądkowi i mocno ryzykowne decyzje – wszystko to sprawia, że zyskuje autorka wspomnienia niebanalne i bogate, a jednocześnie wzbudza u odbiorców całą masę pytań o sens takiego postępowania. Wszystkie szaleństwa Amiradżibi niemal czynią bohaterkę wspomnień osobą niewiarygodną, a już na pewno niezbyt mądrą – ta rozbieżność płynąca z literackiego opracowania tekstu, ironii i późniejszej, zyskiwanej z czasem dojrzałości, jest jednym z ciekawszych kluczy lekturowych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz