niedziela, 4 września 2011

Magdalena Zych: Siedem szklanek

Prószyński i S-ka, Warszawa 2011.

Historia jednej znajomości

A zaczyna się zupełnie zwyczajnie, tak zwyczajnie i stereotypowo, że można by się od książki od razu oderwać i nie tęsknić za nią – tyle że ciekawość nie pozwala, każdy chce się dowiedzieć, jak też autorka wybrnie z banału, w który sama i na własne życzenie się wpakowała w poszukiwaniu skandalu, tandetnej sensacji a może tylko medialnego tematu. I tak po chwili zaskoczenia czytelnicy dają się wciągnąć w powieść, która realizuje zagadnienia queer z całą naturalnością i spokojem dotąd zarezerwowanym wyłącznie dla damsko-męskich historii. Oto bowiem na imprezie Kuba dostrzega dziewczynę, o której mógłby marzyć. Szybko okazuje się, że owa piękność to Emil, gospodarz imprezy, gej i artysta. Na tę wiadomość Kuba reaguje złością, niepewny, jak powinien traktować nowego kolegę. Tymczasem niespeszony Emil zaczyna Kubę uwodzić i nic sobie nie robi z konwenansów czy znajomych. Zresztą Emil chętnie spotyka się z rozmaitymi przedstawicielami obu płci i nie jest zbyt stały w uczuciach. Rozflirtowany i niezaangażowany na poważnie w żaden związek, przyzwyczaił wszystkich do swojego beztroskiego sposobu bycia. Kuba nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak szybko zacznie mu na Emilu zależeć.

W „Siedmiu szklankach” Magdalena Zych prezentuje historię związku Kuby i Emila, ale to, co istotne, rezygnuje z typowej dotąd w powieściach z wątkiem queer wulgarności. W jej ujęciu miłość Kuby do Emila nie należy do uczuć, które dałoby się wyśmiać czy wyszydzić: to, co przeżywa bohater, udzielać się będzie czytelnikom, którzy w homoerotycznej relacji nie dostrzegą nic nienaturalnego. Autorka nie unika tematu seksu, ale znacznie bardziej interesuje ją emocjonalna strona związku: woli skupiać się na skomplikowanych psychologicznych problemach niż na sprawach łóżkowych – to także pomaga jej unikać wulgarności i unormalnić życie Kuby i Emila. Odrzuca stereotypy na temat homoseksualistów, Emil w pewnym momencie mówi, że nie potrzebuje parad równości: kiedy zechce przejść się w sukience po mieście, po prostu to zrobi.

Emil to bohater o niezaprzeczalnym uroku osobistym – i literacki sukces Magdaleny Zych. Cienka linia oddziela podziw wobec tej postaci od irytacji. Autorce udało się do Emila przekonać przedstawicieli książkowego świata i samych odbiorców, co bardzo pomaga w uwiarygodnieniu akcji. Emil, który nic sobie nie robi z moralności, obyczajów czy opinii ludzi, jest czystą wolnością; może realizować swoje pragnienia i budzić wyłącznie sympatię. Nie ma tu miejsca na wrogość wobec homoseksualizmu, przecież Emil nie wiadomo jakim sposobem wywalczył sobie prawo do bycia sobą – może to najbardziej atrakcyjna jego cecha?

Cała opowieść utrzymana jest w rytmie migawek, jakby scen z życia widzianego jako jedna wielka impreza. Pomagają w tym cytaty z piosenek, ale i kolejne rozrywkowe eskapady bohaterów: podczas suto zakrapianych towarzyskich spotkań rozgrywają się czasem sceny, które zachwiać mogą każdym związkiem. Ale Magdalena Zych sprytnie wplata też do książki kryptocytaty – Jeremi Przybora, o dziwo, bardzo dobrze pasuje do wykreowanego świata. Należą się autorce brawa za odważne literackie skojarzenia i umiejętność włączania ich do książki bez zgrzytów.

O „Siedmiu szklankach” można by długo pisać w samych superlatywach. To tom, który zwraca na siebie uwagę. Autorka zatrzymała się nie nad budzącym kontrowersje związkiem ciał, ale nad subtelniejszym i trudniejszym do uchwycenia związkiem dusz. Z tej próby wyszła zwycięsko, a „Siedem szklanek” deklasuje wszelkie pisane dla wywołania skandalu gejowskie historie. Nie ma znaczenia płeć kochanków, liczy się samo piękne i trudne uczucie, opisane z werwą i pomysłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz