Świat Książki, Warszawa 2011.
Podróż opisana
Autorzy książki „Gaumardżos!” o swoich genologicznych wątpliwościach czy rozterkach opowiadają już na samym początku. Bo faktycznie tom trudno jednoznacznie zaklasyfikować, a podtytuł „Opowieści z Gruzji” wydaje się być zbyt ogólnikowy. Anna Dziewit-Meller i Marcin Meller spisują swoje podróżnicze doświadczenia i obserwacje, sięgają po podręcznikowe wiadomości o historii i kulturze kraju oraz prezentują ludzi z Gruzją w jakiś sposób powiązanych. Dzielą się narracją: kiedy opowiadać zaczyna on, można się spodziewać więcej dynamizmu, posmaku przygody, wojen, męskich akcentów i… anegdot. Gdy do głosu dochodzi ona, będzie więcej delikatności, opisu, analiz obyczajów. W relacjach nie wchodzą sobie w drogę, chociaż czasami jedno komentuje obserwacje drugiego w krótkim posłowiu. „Gaumardżos” to książka dwugłosowa, tyle że autorzy podzielili się zadaniami i nie dublują przedstawianych informacji – tom został poddany znakomitej redakcji, skoro podstawy kilku rozdziałów stanowiły publikowane już reportaże. Podczas lektury nie ma się wrażenia czytania przypadkowej składanki: to płynny i jednolity tekst.
Z kronikarskiego obowiązku autorzy przytaczają podstawowe wiadomości na temat kraju. To, co można wyczytać z książek, w „Gaumardżos” właściwie blednie, okazuje się mało znaczącym drobiazgiem. Książka ta bowiem ma przede wszystkim przedstawiać ludzi, ich zachowania i czasem fragmenty pogmatwanych historii. W tomie liczy się, i to bardzo, możliwość skonfrontowania mentalności Gruzinów z polskim spojrzeniem na świat. Tyle że zamiast rzucać ogólne refleksje o sposobie bycia ludzi, Mellerowie wolą przytaczać przykłady na gościnność, serdeczność i zamiłowanie do ucztowania. Nie próbują nawet wyciągać wniosków na temat całego narodu – to i tak da się bez trudu wyczytać. Wolą raczej opisywać przyjęcia, na których byli i gesty nieznanych wcześniej osób, świadczące o bezinteresownej (a niekiedy nawet pozbawionej sensu) życzliwości.
Anna Dziewit-Meller próbuje uzyskać jak najpełniejszy obraz kultury regionu. Wypytuje o wszystko swoich gruzińskich znajomych, porównuje z tym, co jej znane i dąży do stonowanej, chłodnej (choć to niemożliwe) narracji. Marcin Meller wybiera jednostronność, woli wydarzenia i fakty indywidualizowane, wolne w dodatku od interpretacji. Oboje przyznają się do fascynacji Gruzją, ale nie chcą jej postrzegać jednostronnie, z pozycji wielbicieli-wyznawców, szukają zatem także tego, co im się nie podoba i co chcieliby zmienić.
„Gaumardżos” to książka pełna kolorowych fotografii. Nie trzeba wyobrażać sobie miejsc ani sytuacji opisywanych przez Mellerów: wszystko znajdzie się na zdjęciach – nie artystycznych, a zupełnie prywatnych, co nadaje lekturze znamion intymności, a całość pcha w stronę relacji wakacyjnych czy anegdot przywożonych z podróży – tyle że wzbogaconych o zgrabną narrację. „Gaumardżos” to świadectwo wojaży i wyraz zachwytu obcą kulturą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz