sobota, 23 lipca 2011

Zeke Kamm: Okiem strobisty. Błyskotliwy przewodnik fotograficzny

Galaktyka, Łódź 2011.

Historie światłem opowiadane

„Jaka jest pierwsza myśl przychodząca ci do głowy na widok dwóch roznegliżowanych Słowenek siedzących w knajpie? Dwumetrowy ośmiokątny softbox. Zgadza się?”. Tak, maleńki poradnik „Okiem strobisty” w pełni zasługuje na miano błyskotliwego – nie tylko ze względu na to, że na pierwszy plan wysuwa kwestie związane z oświetleniem. Zeke Kamm postanowił zadbać o to, by podczas lektury i oglądania zdjęć dwudziestu czterech artystów nie nudzili się ani zawodowi fotografowie, ani przypadkowi czytelnicy. Na rozszerzenie kręgu odbiorców wpływ ma konstrukcja książki i wprowadzony do niej tematyczny chaos. Znajdą się tu prace z różnych dziedzin – portrety, fotografie produktowe, aranżowane scenki i pastisze, a nawet fotograficzna korespondencja, w której odczytaniu pomagają kilkuzdaniowe komentarze.

Mnóstwo zdjęć, a każde inne. Nie tylko ze względu na temat i przesłanie – chociaż oczywiście każdy z twórców ma swoje przyzwyczajenia i realizuje własne artystyczne wizje – ale przede wszystkim za sprawą odmiennych pomysłów na oświetlenie. Jedni wybierają wariant minimalistyczny i udowadniają, że przy odpowiednio długim czasie naświetlania można jedną lampą błyskową pomalować samochód, drudzy nieco bardziej komplikują schematy świateł – w odtworzeniu ich pomagają odpowiednie ilustracje z zaznaczonymi modelami i sprzętem. „Okiem strobisty” ma uczyć pracy ze światłem, lecz nie w teorii a w praktyce. Odpowiada na pytania, jak uzyskać konkretne rezultaty i jak pracować z różnymi źródłami światła. Porady te przydadzą się każdemu, kto chce spróbować swoich sił w fotografowaniu. Co najważniejsze, tom „Okiem strobisty” udowadnia, że od oświetlenia na zdjęciu zależy najwięcej.

Fotografia, schemat oświetleniowy, krótki i często dowcipny komentarz. To nie wszystko, chociaż w mikroskopijnych quasi-rozdziałach mieści się niewiele więcej. Ale drugim obok światła nadrzędnym motywem staje się zagadnienie inspiracji. Tom będzie nieocenioną pomocą dla tych odbiorców, którzy mają problemy z wymyślaniem tematów do utrwalenia na zdjęciach. Owszem, można sfotografować igłę z nitką tak, by wywołać u oglądających przyjemne doznania estetyczne, ale można też wymyślić „Zaklinacza wody” – obraz człowieka, który w ręce trzyma kulę wody – bez komputerowych sztuczek. Sporo prac z tomu „Okiem strobisty” pokazuje, jak uzyskać coś z niczego, Zeke Kamm niemal za punkt honoru stawia sobie przekonanie czytelników do tego, że nie trzeba wielkich nakładów finansowych, wystarczy wyobraźnia i… cierpliwość, a tego nie da się za żadne pieniądze kupić.

„Okiem strobisty” to książka niewielka, ale kipiąca od pomysłów i udanych prac. Fakt, że gromadzi fotografie wielu różnych artystów, nie pozostaje bez znaczenia dla przyjemności odbioru: wiadomo w końcu, że każdy twórca ma swoje przyzwyczajenia i zbyt duża ilość zdjęć jednego autora wprowadzałaby prawdopodobnie rutynę, a z czasem i znużenie. Tymczasem istnienie obok siebie różnych szkół fotografowania, odmiennych styli i wrażliwości zapewnia brak zmęczenia u czytelników.
Zeke Kamm pisze w posłowiu, że fotografia to opowiadanie historii. I tom „Okiem strobisty” jest właśnie zbiorem historii ujętych w pojedyncze kadry. Nie wszystkie będą odbiorców fascynować w równym stopniu, ale na pewno każdy znajdzie tu coś, co go zachwyci, ucieszy lub zadziwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz